Nie wiem, jak Wy, ale ja BARDZO się cieszę, że styczeń już za nami. W ten miniony weekend poczułam już coś w rodzaju przedwiośnia w powietrzu i zalała mnie fala optymizmu, że niedługo znowu będzie pięknie! To nic, że dzisiaj za oknem znowu szaro, zimno i mokro. Ważne, że choć na chwilę przypomniałam sobie, że jest na co czekać i że to już bliżej niż dalej. Bo tak, zima może być piękna, ale nie jest tajemnicą, że jako istota ciepłolubna najbardziej na świecie kocham wiosnę i lato i czasami po prostu za nimi tęsknię. Wczoraj przeglądałam swoje zapisane Insta Stories z zeszłorocznych podróży i przy tych z pływania na SUPie i ćwiczenia jogi w plenerze dosłownie łezka mi się zakręciła w oku.
Mój tydzień zaczął się od wtorku i od razu wpadłam w niezły kocioł spraw do załatwienia. Później na szczęście było już trochę lepiej, ale o robieniu zdjęć w ciągu tego tygodnia jakoś tak mi się zapominało 😉 więc zacznę może od jedzenia i małej wskazówki, że jak zostaje Wam np. warzywna jaglanka lub tofucznica ze śniadania, to możecie zmiksować ją na pastę kanapkową.
Jako że ostatnio bardzo polubiłam ramen, dałam kolejną szansę Vegan Ramen Shop. I chyba nie zawitam tam aż do zmiany menu, bo jako że są w nim tylko 4 ramenowe pozycje, z czego 2 są bardzo pikantne, a 2 pozostałe nie powaliły mnie na kolana, to chyba nie ma sensu tam chodzić. O wiele bardziej przypadł mi do gustu wegetariański ramen w Arigatorze. To było niebo w gębie! A ten ramen Clear smakuje po prostu jak dobry, wegetariański rosół. To trochę za mało wrażeń, jak na danie za 32 zł.
Ostatnio joga w domu przestaje mi wystarczać. Zawsze byłam zwolenniczką chodzenia na zajęcia, bo na nich można się lepiej wyciszyć, a i efekty praktyki są dużo lepsze. Tak samo chciałabym wrócić na taniec… Ale podłamałam się, bo nie ma już karnetów OK system dla osób indywidualnych, a Multisport nadal jest dla mnie nieosiągalny (ktoś coś? zapłacę każdą uczciwą cenę :)). Czy są jakieś alternatywy, czyli karnety, które może kupić osoba prywatna i z których można korzystać w różnych miejscach jednocześnie? Nie uśmiecha mi się kupowanie osobnych karnetów w różne miejsca, bo to bardzo nieopłacalne :(.
A propos tańca i powrotów, to rozważam też powrót tanecznych sobót. O tym, dlaczego z nich zrezygnowałam i dlaczego za nimi tęsknię, pisałam na Instagramie.
Z radością dzielę się z Wami nowiną, że moje i Wojtka regularne wyprowadzanie psów z Fundacji Azylu pod Psim Aniołem stało się faktem! Jestem bardzo dumna z W., bo pojechał wyprowadzić Duna nawet tydzień temu, kiedy ja byłam w Norwegii. Bardzo mi tym zaimponował. Ja też robię postępy i nie płaczę już podczas wizyt w schronisku, ani wieczorami po powrocie (bo zmądrzałam i nie czytam historii psów, które poznałam ;)). Podchodzę do tego zadaniowo, a do tego te spacery bardzo dobrze mi robią – uwielbiam spędzać czas z psami, szczególnie kiedy widać po nich, że czerpią dużą radość ze spacerów. Są i takie, które za nimi nie przepadają, ale też tylko do momentu dojścia do lasu. W lesie wstępuje w nie nowa energia :). A ja przy okazji robię jakieś 10 tysięcy kroków. Tylko wczoraj na przykład nie był to spacer po świeżym powietrzu, ale od czego mam maseczkę…
A po spacerze przyjemnie wrócić do swojego lenia kanapowego 😉
Ale jeszcze a propos psów ze schroniska, to chciałam tutaj też udostępnić mój mały apel. Po co nam blogerom te zasięgi, dlaczego tak nam na nich zależy?