Gdybym pisała rozprawkę, ośmieliłabym się postawić taką tezę, że większość nowotworów tarczycy wykrywana jest zupełnym przypadkiem. Nie na zasadzie “a, zrobię sobie USG tarczycy, aby sprawdzić czy wszystko jest ok”, tylko raczej przy okazji badania innych rzeczy, kiedy ma się to szczęście, że trafi się na zaangażowanego lekarza.
Od razu mówię, że ten tekst kieruję też do mężczyzn. Tak tak panowie, Wy też macie tarczycę!
Sama jestem świetnym przykładem podobnej sytuacji – mój guzek wykryła endokrynolog, która przy okazji innego badania USG przejechała też po tarczycy. Nie wiem, czy sama kiedykolwiek wpadłabym na to, aby zrobić sobie USG tarczycy “ot tak”. Przecież hormony mam w normie…
No i właśnie. Hormony w normie nie oznaczają, że tarczyca jest zdrowa. To organ, na którym dość często pojawiają się jakieś guzki i bardzo często są one zupełnie niegroźne! Ale bywa i tak, że na tarczycy podstępnie rozwija się nowotwór, a my nie mamy o tym pojęcia, bo tylko raz w roku badamy sobie TSH. Do napisania tego wpisu zainspirował mnie lekarz, który ostatnio robił mi USG. Powiedział, że często, kiedy kobiety przychodzą na badanie USG piersi, zadaje im pytanie, czy badały one ostatnio tarczycę. W zdecydowanej większości przypadków pada odpowiedź, że tak. On jednak, nauczony doświadczeniem, czasami podczas badania piersi przejeżdża kobiecie też po tarczycy… I tu już nie jest tak optymistycznie. Mówi, że w jego wieloletniej karierze miał już wiele takich przypadków, że przy okazji takiego “gratisowego” badania wykrywał u kobiet guzki, które w dalszej diagnozie zaklasyfikowano jako raka. Okazywało się bowiem, że panie, które twierdziły, że “badały ostatnio tarczycę”, robiły tylko TSH, które przy tego typu sytuacjach może być idealne!
Jak kiedyś poruszyłam ten temat na stories, jedna z Was opowiedziała mi historię, jak na zajęciach na studiach jakiś kolega posłużył za model podczas badań USG i w ten sposób wykryto u niego guz, który okazał się złośliwy (tę i inne, podobne historie znajdziecie w zapisanej na moim profilu na Instagramie relacji “Profilaktyka”). Jestem pewna, że historia zna masę tego typu sytuacji, kiedy nowotwory tarczycy wykrywane są zupełnie przypadkowo. Jeśli znacie takie historie – uzupełnijcie proszę mój post opisując je w komentarzach.
Zrobiłam ostatnio na stories ankietę, ile z Was kiedykolwiek robiło USG tarczycy. Warto podkreślić, że w ankiecie zagłosowała tylko połowa osób, które wyświetliły to story. Jak myślicie, ta druga połowa zagłosowałaby w większości na tak, czy na nie?
I teraz pytanie, ile z tych 45% zrobiło to badanie z własnej inicjatywy, a ile pod wpływem złych wyników krwi, kiedy pojawiło się podejrzenie nadczynności lub niedoczynności lub przy okazji z inicjatywy lekarza, podczas np. badania USG piersi?
To 27% to tylko 210 osób. Strasznie mało. To tylko pokazuje, jak mało popularne jest to badanie.
I wiecie co? Ogólnie bardzo mocno winię za to system. Nie rozumiem, dlaczego USG tarczycy nie jest standardem przy badaniu USG piersi, które jednak stało się już znacznie powszechniejsze i kobiety robią je częściej. Nie rozumiem, czemu musimy mieć na to badanie osobne skierowanie lub osobno za nie płacić, choć trwa dosłownie 2 minuty! Nie rozumiem, dlaczego lekarze sami nie pamiętają, aby nam to badanie zlecać jako standardową profilaktykę. Ba, pisaliście mi, że niektórzy lekarze wręcz je Wam odradzają, twierdząc, że nie ma ku niemu wskazań!
Czuję się bezradna wobec tego systemu, uważam go za zły… Ale dlatego tym bardziej – to my musimy brać odpowiedzialność za własne zdrowie. Wiąże się to z tym, że czasami musimy “powalczyć” o skierowanie, albo wydać więcej, aby jakieś badanie zrobić prywatnie. Ale czy muszę mówić czym grozi zaniedbanie tego tematu? Podrzucam link do broszurki o raku tarczycy, opracowanej przez gliwickie Centrum Onkologii.
Ja od ok. 3 lat wiem wiem, że mam “torbielkę” na tarczycy i dlatego min. raz w roku muszę ją kontrolować. Wiem o tym tylko dzięki mojej endokrynolożce, którą uważam za zaangażowanego lekarza z holistycznym podejściem. Poza nią nikt nigdy nawet nie zasugerował mi zrobienia USG tarczycy. Więc gdyby nie ona, o swojej torbieli nie miałabym zielonego pojęcia i co za tym idzie nie mogłabym sprawdzać, czy nie przekształca się ona w coś groźniejszego, albo czy nie pojawiają się kolejne. A gdyby już ta była zmianą złośliwą? Kiedy bym się o tym dowiedziała?
Badanie USG tarczycy jest totalnie bezbolesne, w 100% komfortowe (nie musicie się nawet do niego rozbierać) i trwa dosłownie kilka minut. Wykonywane prywatnie kosztuje ok. 80 zł. Ja też kiedyś nie wiedziałam, jak ważne jest badanie tarczycy. Ale Ty, jeśli przeczytałaś/eś ten post, jesteś w lepszej sytuacji, bo już o tym wiesz. I co zrobisz z tą wiedzą?
Polecam też post, w którym przedstawiam mój kalendarz badań kontrolnych.