Zawsze wydawało mi się, że zdrowie, to jest coś, czego pragnie absolutnie każdy człowiek. Przewija się ono we wszystkich życzeniach składanych przy różnych okazjach i wszyscy zawsze zgodnie powtarzają, że zdrowie jest najważniejsze. Wszyscy też zawsze bardzo współczujemy osobom, którym przytrafiła się poważna choroba lub którzy utracili zdrowie na skutek wypadku. Nikt z nas nie chciałby być w ich sytuacji. Dlatego naprawdę nie mogę pojąć, dlaczego posiadając wiedzę na temat zdrowia, do jakiej dostęp daje nam XXI wiek, wciąż popełniamy różnego rodzaju, kardynalne błędy.
Przykład pierwszy – papierosy.
Proszę, powiedzcie mi, dlaczego je palicie posiadając wiedzę, jak bardzo są szkodliwe – dla Was i dla Waszego otoczenia… Czy ostrzeżenia na opakowaniach nie są wystarczające? Czy potrzebna jest terapia wstrząsowa polegająca na wizycie na oddziałach onkologicznych i zobaczeniu na własne oczy, do czego może doprowadzić ten nałóg? To oczywiście niemożliwe, ludzie walczący o życie na oddziałach onkologicznych to nie eksponaty w muzeum i nikt nie powinien zakłócać ich spokoju… Ale czasami wystarczy uruchomić wyobraźnię i do tego zachęcam. Domyślam się, że wyjście z nałogu jest trudne, ale czy mierzenie się z jego konsekwencjami nie będzie jeszcze trudniejsze?
Przykład drugi – słońce.
Dla wielu ludzi czerniak jest jak yeti – dużo o nim słyszeli, ale nie znają nikogo, kto by na to chorował, więc uważają to za wyolbrzymiony problem. Zawsze przeżywam szok, kiedy gdzieś na plaży obserwuję, jak spieczeni na raka ludzie opalają się na oliwkę lub wodę i na uwagi swoich bliskich o ochronie reagują oburzeniem, że “przecież muszą wrócić z wakacji opaleni!”. Zaskoczyło mnie też, kiedy podczas któregoś pobytu w Chorwacji wspomniałam na stories o żelu aloesowym. Dostałam wtedy kilkadziesiąt wiadomości wychwalających jego działanie na poparzenia słoneczne. Z każdą taką wiadomością coraz szerzej otwierałam oczy. Miałam nadzieję, że te poparzenia, o których pisaliście, zdarzają Wam się naprawdę bardzo sporadycznie, z przyczyn niezależnych od Was, kiedy np. nie spodziewaliście się, że spędzicie tyle czasu na słońcu i przez to nabawiliście się oparzenia… Chcę wierzyć, że nie doprowadzacie do nich świadomie, chcąc się mocniej opalić. Nie mówię, że mamy w ogóle nie korzystać ze słońca, bo nie jestem zwolenniczką popadania w skrajności, ale naprawdę trudno mi zrozumieć, jak można na własne życzenie znacząco podwyższać ryzyko zachorowania na raka skóry (a do tego przybliża nas każde poparzenie).
Przykład trzeci – śmieciowe jedzenie.
Kanapki z wędliną na śniadanie, zupka chińska w pracy, makaron z sosem z proszku na obiad,chipsy do wieczornego seansu filmowego… I tak codziennie lub prawie codziennie. Wierzę, że wśród Was nie ma takich osób (choć przy poprzednich punktach mogłabym założyć to samo, a jednak nie miałabym racji), ale w sumie… Sama kiedyś podobną osobą byłam, więc może ktoś też jest jeszcze na tym etapie. Dzisiejsza wiedza na temat wpływu odżywiania na nasze zdrowie powinna być dla nas najlepszą motywacją do zmiany swoich nawyków. Nikt nie chce przecież dokarmiać komórek rakowych, a właśnie tym skutkuje oparcie swojej diety na produktach mocno przetworzonych.
Przykład czwarty – brak snu
Sen to podstawa regeneracji, a bez regeneracji nie ma zdrowego organizmu. Sen ma wpływ na naszą odporność, procesy starzenia, pracę wszystkich układów w ciele… To jest podstawa zdrowego funkcjonowania! Rozumiem, że są sytuacje, kiedy człowiek nie jest w stanie zapewnić sobie odpowiedniej ilości snu (np. po pojawieniu się dziecka), ale wiem też, że wiele osób pozbawia się tego dobra na własne życzenie (np. wybierając zamiast tego oglądanie seriali). Zawsze się zastanawiam – dlaczego sobie to robicie?
Przykład piąty – brak ruchu
Siedząca praca, wieczory na kanapie… Ruch? Tylko przy okazji. Jakaś wycieczka rowerowa w weekend i wejście po schodach, jak winda nie działa. To cała ja jakieś 10 lat temu, więc naprawdę wiem, jak wygodny jest taki tryb życia i jak trudno się z niego uwolnić.
Dziś mając prawie 36 lat widzę już po swoim ciele, że ruch jest podstawą zdrowia i dobrego samopoczucia. Jakiekolwiek przestoje w aktywności sprawiają, że od razu czuję się gorzej zarówno fizycznie, jak i psychicznie. “Zastane” kości, bóle kręgosłupa, trudności z poruszaniem się, nadwaga, choroby cywilizacyjne… Ja nie chcę takiej starości. Nie chcę być obolała, pasywna, uzależniona od innych. Chcę jak najdłużej być w formie. A Ty nie chcesz?
Przykład szósty – stres.
Mało co ma tak destrukcyjny wpływ na nasz organizm, jak życie w permanentnym stresie. Może być on spowodowany pracą lub na przykład tkwieniem w toksycznej relacji. Stres oddziałuje na całe nasze ciało i odciska piętno zarówno na naszym zdrowiu fizycznym, jak i psychicznym. Może być widoczny gołym okiem na przykład w postaci trądziku lub otyłości, jeśli ktoś radzi sobie z nim za pomocą jedzenia.
Stres to Twój wróg. Wrogów trzeba unikać i odcinać się od nich. Nie ma sytuacji bez wyjścia i jeśli czujesz, że jakiś aspekt Twojego życia jest permanentnym źródłem stresu, pochyl się nad tym i poszukaj rozwiązania, jak się od tego uwolnić. Może nie będzie łatwo, może przez chwilę będzie trzeba zacisnąć pasa, może konieczna będzie pomoc specjalisty lub rodziny, ale naprawdę – da się.
Jeśli czujesz, że w którymś powyższym punkcie piszę do Ciebie, odpowiedz sobie na pytanie – dlaczego sobie to robisz? Nie oczekuję, że będziesz mi się z tego tłumaczyć… Jedyną osobą, której należą się tłumaczenia jesteś Ty sam(a).