Mniej więcej rok temu opowiadałam Wam o zmianach w moim systemie pracy i o tym, z czego one wynikały. Dziś czas na aktualizację. Przez całą majówkę intensywnie myślałam o swojej przyszłości zawodowej i doszłam do wniosku, że czas na zmiany. Gdyby nie Wy, moja pasja nigdy nie miałaby szansy stać się moją pracą, dlatego chcę być z Wami w 100% szczera i opowiedzieć Wam o swoich planach.
Głód wyzwań
Uwielbiam promować zdrowy styl życia i tworzyć treści w internecie. Momentami nie mogę uwierzyć, że udało mi się uczynić z tego moją pracę. To dla mnie naprawdę wielkie szczęście, za które jestem bardzo wdzięczna. W swojej pracy bardzo lubię też różnorodność. To, że mam tak wiele mediów, za pomocą których mogę realizować swoją misję i poznawać nowych ludzi i ich potrzeby, a także otrzymywać od nich cenny feedback. Blog, Instagram, YouTube… Mam też jeden swój produkt, którego wprowadzenie było dla mnie wielkim wyzwaniem, bo wszystkim, od A do Z zajęłam się sama. Od jego tworzenia, aż po ogarnięcie kwestii prawnych, księgowych i technicznych (sama zrobiłam stronę dziennika).
Dziś czuję, że potrzebuję kolejnego takiego wyzwania. I dosłownie tydzień temu zakiełkował w mojej głowie pomysł, aby sprawdzić się w starej-nowej roli project managera, a przy okazji pomóc komuś w ogarnięciu “nowej normalności”. Opowiadałam Wam na Instagramie, że zaproponowałam mojemu instruktorowi tańca realizację jego kursu online z latino dla początkujących. Przy okazji zrobiłam na Stories mini-badanie rynku i jego wyniki były bardzo zachęcające. Ale faktem jest, że potencjalny główny bohater tego projektu jest do niego sceptycznie nastawiony, bo świat online to nie jego bajka. I tego nie przeskoczę. Liczby liczbami, ale jak ktoś angażuje się w jakiś projekt, to musi go na 100% czuć. A tutaj tego brakuje. Co prawda odezwała się do mnie też jedna z moich Obserwatorek, która rozważa zrobienie takiego kursu z tańca współczesnego, ale na razie zaparkowałyśmy ten temat, a w moim sercu pozostała jakaś taka dziwna pustka ;). Nabrałam już ochoty na jakieś nowe wyzwania (bardziej nastawione na zdobywanie doświadczenia, niż na zysk), a jednak – przynajmniej na razie – nie dojdą one do skutku.
Dywersyfikacja przychodów
Do tych moich potrzeb rozwojowych dochodzą dylematy zawodowe. Jeśli jesteście ze mną dłużej, znacie moje podejście do współprac i wiecie, jak często muszę ich odmawiać. Powodów jest mnóstwo – bo jakiś produkt nie pasuje do zdrowego stylu życia, bo coś nie jest cruelty free, bo promowanie czegoś byłoby promowaniem konsumpcjonizmu, bo coś nie jest ekologiczne, bo nie wierzę w działanie jakiegoś produktu… Mam ostatnio straszny mailowstręt, bo czuję, że wchodzę na moją skrzynkę głównie po to, aby odmawiać. Dodatkowo mam wrażenie, że niektórzy całkowicie przestali do mnie pisać, bo ciągle jestem “na nie” i mam zastrzeżenia do produktów (zazwyczaj szczerze piszę, że nie zareklamuję czegoś bo ma np. jakiś szkodliwy konserwant w składzie albo marka nie jest CF – chcę aby klient otrzymał taki feedback). Być może omija mnie przez to też udział w jakichś fajnych, dopasowanych do mnie kampaniach.
To są decyzje, z którymi ja się czuję OK patrząc codziennie w lustro… Ale konsekwencją tych decyzji jest to, że np. o zaplanowanym na ten rok ubieganiu się o kredyt mieszkaniowy, na razie mogę zapomnieć. Szczególnie teraz, kiedy przez obecną sytuację banki mają mieć jeszcze bardziej restrykcyjne wymogi wobec przedsiębiorców.
Rozwiązanie
I z tymi wszystkimi przemyśleniami zasiadłam do oglądania kilku prelekcji na wirtualnej konferencji Twórca Next Level (świetna sprawa, bardzo polecam!).
Obejrzałam kilka inspirujących wystąpień, a w mojej głowie pojawił się olbrzymi chaos. Prawda jest taka, że najchętniej robiłabym wszystko. Przecież uwielbiam też nagrywać filmy, więc może jednak poświęcić więcej uwagi YouTube? A może wreszcie dokończyć e-booka, którego zaczęłam pisać chyba ze 4 lata temu? Ostatecznie uznałam, że ta myśl jest najbliższa mojemu sercu. Obejrzałam wystąpienie Elizy Wydrych, zainwestowałam nawet w jej e-booka o wydawaniu e-booków… I tu dopiero zaczął się proces myślowy ;). Mieliłam to wszystko w głowie tak długo, aż w końcu wszystko się poukładało. Naprawdę wszystko, łącznie z tytułami ebooków na najbliższe dwa lata! Oczywiście przy założeniu, że praca przy tym pierwszym mi się spodoba i że ta publikacja spodoba się Wam. Bo szczerze mówiąc może być różnie i równie dobrze mogę uznać, że to zupełnie nie dla mnie. Ale nie będę tego wiedziała, jeśli nie spróbuję i nie przekonam się na własnej skórze.
Plany
Tak więc zaczynam pracę nad moim pierwszym e-bookiem! Postanowiłam zacząć od takiego z przepisami, ponieważ ostatnio z powodu pandemii zaczęłam znacznie więcej gotować i polubiłam to. Ale typowego gotowania przy tym pierwszym e-booku będzie akurat niewiele, bo… Będzie on orzeźwiający. Nie jest tajemnicą, że moją największą słodyczową słabością są lody. Chciałabym jednak sięgać głównie po wegańskie, a tutaj składy pozostawiają wiele do życzenia… Dlatego muszę zacząć robić je sama. Dlaczego by więc nie wydać tego w postaci e-booka, aby inni też mogli zdrowiej przeżyć nadchodzące lato? 😀 Ale letnie orzeźwienie to nie tylko lody, ale i mrożone napoje, chłodniki… To takie przepisy i inspiracje znajdą się w moim pierwszym e-booku, który chciałabym wydać na początku lata. Mnóstwo pracy przede mną, więc nie wiem, czy uda mi się dotrzymać ustalonego terminu, ale jeśli nie, to przynajmniej wyciągnę z tego jakąś lekcję.
Równolegle będę pracować nad e-bookiem jesiennym. I tak, skoro ten letni będzie orzeźwiający, to jaki będzie jesienny? Rozgrzewający oczywiście. Pełen orientalnych smaków, prostych zup w typie ramenu, ciepłych śniadań i dobrze przyprawionych obiadów… Wiecie, że żadna ze mnie Magda Gessler, ale moje blogowe przepisy mają szerokie grono fanów, bo są bardzo proste, szybkie i smaczne. Nie będę Wam kazała gotować ramenu przez 7 godzin, ani kupować maszyny do lodów… Postaram się też podpowiadać, jakich zamienników możecie używać, aby to nasze wspólne gotowanie sprzyjało też życiu w stylu zero waste. Wierzę, że czeka nas fajna kulinarna przygoda i że będziecie mi w niej towarzyszyć 🙂 o kulisach mojej pracy będę na bieżąco informować na moim Instagramie (na Insta Stories). Bo – tu zdradzę kolejny sekret – same działania marketingowe są dla mnie kolejnym wyzwaniem. Wspominałam Wam nie raz, że zawodowo zajmuję się marketingiem i doskonale wiem, co w tej kwestii doradzić innym. Sama jednak nie potrafię wdrożyć tych rad w życie, kiedy chodzi o moje własne produkty. Zamierzam w końcu się z tym zmierzyć, bo przecież bardzo wierzę w wartość tego, co robię. Wasz codzienny feedback utwierdza mnie w przekonaniu, że to wszystko ma sens. Dlaczego mam więc opory przed promowaniem tego? Czas to zmienić. Nie martwcie się jednak – te działania będą stanowiły mniejszość moich publikacji. Sama też jestem odbiorcą i wiem, jakie to irytujące, kiedy autopromocja całkowicie dominuje działania na czyimś profilu. Nie dopuszczę do tego u siebie.
Uff, skoro już to wszystko napisałam i wypuściłam w świat, to teraz chyba już nie ma odwrotu i nie stchórzę? Poczyniłam w ten weekend pierwsze zakupy produktów, które będą mi potrzebne do wielkiego gotowania 🙂 E-book rozgrzewający będzie powstawał w tle tego orzeźwiającego, jego wydanie planuję na początek października. Zadbam o to, aby oprócz przepisów, w obu znalazły się też fajne inspiracje na dany sezon.
Chętnie poczytam, co o tym wszystkim sądzicie. Jestem pewna, że będą też reakcje “o nie, kolejna blogerka wydaje e-booka, pffff”. Cóż, mój e-book to coś nowego na rynku, bo… Jest mój, a mojego na nim nie ma :). Krzywdy nikomu nie robi, a jego zakup nie będzie obowiązkowy. Jeśli mimo to komuś to przeszkadza, to znaczy, że po prostu nie jest w grupie docelowej tego produktu. I tyle.
Ja czuję już ten przyjemny dreszczyk ekscytacji, ale dodatkowe wsparcie zawsze mile widziane 😀
Autorką zdjęcia głównego jest Angelika Pietrasz.