Co roku w grudniu mam wrażenie, że całego roku nie było, albo że minął niesamowicie szybko. Jeszcze dokładnie pamiętam atmosferę ubiegłorocznych świąt, a tymczasem te ostatnie przeszły już do historii. I cóż, były bardzo udane, nie ma co się na ten temat rozpisywać. Udało mi się nawet nie przejeść, chyba po raz pierwszy od kiedy świętuję Boże Narodzenie “na dwa domy”.
W tym roku ze względów zdrowotnych musiałam być naprawdę ostrożna, więc nie było mowy o zajadaniu się kosmiczną ilością słodkości, na co zazwyczaj sobie w tym okresie pozwalam. Zamiast chodzić na spacery, postawiłam też na bardziej angażującą aktywność fizyczną, czyli np. slow jogging i siłownię plenerową. Historię widocznej na poniższym zdjęciu kurtki opowiadałam w tym filmie i teraz z całą pewnością mogę stwierdzić – tak, była mi przeznaczona, uwielbiam ją.
Teraz tak patrzę na to zdjęcie i stwierdzam, że chyba lustro albo obiektyw były brudne 😉 moja cera przechodzi aktualnie ciężki okres, przestały działać na nią zewnętrzne hormony :(. Jakby kogoś interesowało jak długo po odstawieniu pigułki jeszcze trzymały w ryzach moją cerę, to odpowiedź jest bardzo prosta – do pierwszego bezpigułkowego okresu. Po nim wszystko się sypnęło (czy też mówiąc dosłownie – wysypało). Coś mi jednak podpowiada, że nie jest to jeszcze szczyt możliwości mojej cery :/.
Był czas i na jogę. Dostałam książkę o jodze, więc od razu zrobiłam z niej użytek. Kiedyś myślałam, że świeca jest prosta… Dopóki nie zobaczyłam, jak naprawdę powinno to wyglądać 😉 muszę jeszcze popracować nad tą pozycją.
Ale wróćmy jeszcze do świątecznych przygotowań 🙂 ostatnie dni przed świętami były dla mnie gorące, bo wiele rzeczy zostawiłam na ostatnią chwilę. M.in. pieczenie ciastek na choinkę (ale też do jedzenia, do dekoracji prezentów i jako upominek dla wigilijnych gospodyń ;)).
Jeśli chodzi o choinkę to postawiłam w tym roku na ubranie jej w stylu naturalnym, przy pomocy własnoręcznie zrobionych ozdób.
Kochamy ją, jest piękna 😉
W Wigilię Luna udowodniła, że potrafi czytać. Szczegóły w ostatnim vlogu, który linkuję poniżej.
Jak co roku jestem bardzo zadowolona z otrzymanych prezentów, dostałam m.in. nowy garnek do gotowania na parze (poprzedni spektakularnie zwęgliłam), dwa lakiery do paznokci i utwardzacz Seche Vite, kilka książek, w tym aż 4 części Jeżycjady (chcę skompletować całą serię), koszulkę nocną, nowy bidon sportowy, czapkę… Ogólnie wszystko to co umieściłam na liście prezentów plus coś ponad to. Osoby obdarowane przeze mnie też były zadowolone i po cichu liczę na to, że w końcu uda mi się zaktywizować mamę (kupiłam jej kijki do Nordic Walking). Mój mężczyzna obdarowany został m.in. profesjonalnym zestawem do picia yerba mate… Nawet się cieszył, przynajmniej do momentu zrobienia pierwszego naparu i przekonania się, jak bardzo jest on obrzydliwy ;).
I jak tu negować ideę dawania prezentów? Uważam, że sprawianie radości bliskim to miły dodatek do świątecznej atmosfery.
A na koniec vlogi z ubiegłego tygodnia…
Skończył się vlogmas, ale nie kończę przygody z vlogami, bo nagrywanie i montowanie ich to dla mnie czysta przyjemność. Ogólnie planuję w najbliższym czasie rozwinąć nieco mój kanał, bo mam sporo pomysłów na filmy i wreszcie lepszy sprzęt do ich nagrywania. Tym razem jednak nie ucierpi na tym blog, bo tak jak pisałam ostatnio – od stycznia startuje na blogu pewien cykl, dzięki któremu wpisy będą pojawiać się praktycznie codziennie. Sama jestem ciekawa jak to wyjdzie 🙂
Wybaczcie, nie będzie polecanych linków, ale w tym tygodniu w ogóle nie miałam czasu na przegląd internetu. Widać to zresztą po moim blogu, na którym przez cały tydzień nic się nie ukazało. Cóż, bywa.
Życzę Wam bezbolesnego powrotu do rzeczywistości. Ja tak sobie rozplanowałam pracę, że w 90% mam wolne aż do Nowego Roku! Planuję wykorzystać ten czas na tworzenie treści na bloga i na YouTube.