Zerkam sobie na listę moich tegorocznych, wakacyjnych planów i zaczynam odczuwać lekki stresik. Niniejszym oświadczam, że wrzesień zamierzam traktować jak lato, w przeciwnym razie z pewnością nie wyrobię się ze wszystkimi planami :D. Jednocześnie jednak zaczynam coraz cieplej myśleć o jesieni i snuć plany, które osłodzą mi jej nadejście. I nie, nie będą to podróże w ciepłe kraje… Bardziej chcę się skupić na plusach polskiej jesieni. Zawsze przynosi ona nową energię do działania i żal byłoby jej nie wykorzystać.
Moją najlepszą inwestycją tego lata był nowy telefon. Od kiedy go mam, nie muszę już wybierać pomiędzy brakiem zdjęć z jakiegoś miejsca, a niewygodnym taszczeniem ze sobą lustrzanki. I wreszcie mam co dodawać w przeglądzie tygodnia 🙂
Zacznijmy od poniedziałkowego obiadu. Ostatnio rzadko gotowałam w domu ze względu na panującą w nim temperaturę, ale zaczęło mi już brakować takich pyszności.
We wtorek wydarzeniem dnia były nagrania do ZdrowoMańki i moje pierwsze supowanie 🙂
Ten tydzień był owocny pod względem spotkań towarzyskich. Tak się akurat złożyło, że mogłam sobie pozwolić na trochę luzu i wyjścia na miasto niemal każdego dnia. Jestem szczęściarą, bo dzięki temu ciągle czuję się jak na wakacjach! I nieustannie zachwycam się Warszawą, każdym nowo odkrytym lub przetestowanym miejscem. Każdym cieszącym oko widoczkiem… Chłonę atmosferę tego miasta i jestem tak niesamowicie wdzięczna, że mam je codziennie, na wyciągnięcie ręki.
Nad Wisłą spotkałam się z Dorotą (której bloga Wam polecam), ale nawet nie zrobiłyśmy sobie pamiątkowej fotki ;). Bogusia, z którą widziałam się w piątek, była bardziej ogarnięta pod tym względem i przypomniała, że wspólne selfie musi być ;).
Spędziłyśmy bardzo miły poranek przy śniadaniu w Aioli. Polecam Wam śniadania w Aioli, bo wtedy (od 9 do 12) do dowolnej kawy możecie kupić dowolne śniadanie za 1 zł. Nasz rachunek był oszałamiający, za 21 zł obie najadłyśmy i napiłyśmy się do syta, ja po mojej pierwszej w życiu shakshouce nie jadłam nic później przez prawie cały dzień :O.
Wieczorem natomiast zaczęliśmy świętować moje urodziny. Zaczęliśmy od kolacji w indyjskiej knajpce Kalyan poleconej mi przez przyjaciółkę. Wojtek świetnie trafił ze swoim daniem (mushroom matar) – było naprawdę przepyszne!!! Moje (mix veg korma) też było super, ale jednak chyba preferuję bardziej wytrawne sosy, ten był słodkawy.
Później zaliczyliśmy długi spacer po bulwarach wiślanych… W stolicy jest wiele miejsc, gdzie można wieczorami zjeść, napić się i spotkać się ze znajomymi, ale najwięcej ludzi zbiera się chyba właśnie nad Wisłą. Tak jest od dawna, a miasto idealnie się do tego dostosowuje i nad Wisłą cały czas przybywa fajnych miejscówek.
W sobotę rano kontynuowaliśmy celebrację moich urodzin. Wojtek przygotował dla mnie “tort” i śniadanie w jednym 😉 czyli mój ulubiony omlet kokosowo-bananowy.
W prezencie dostałam Nową Jadłonomię <3 będzie gotowane! Choć to zabawne, bo kiedy ostatnio Wojtek zapytał mnie, co bym chciała dostać na urodziny, od razu powiedziałam, że nie wiem, ale żeby tylko nie strzeliło mu do głowy kupić mi jakąś książkę kucharską, bo tych mam już w nadmiarze… Następnego dnia natomiast dostałam oświecenia, co chcę dostać i… była to właśnie nowa książka Marty. Kobieta zmienną jest 😉
Później pojechaliśmy do Wake Park Łomianki nad Jezioro Dziekanowskie popływać na SUP-ach. Cóż, ponad godzina jazdy, stanie w korkach, błądzenie po polach… I wszystko to na marne. Na miejscu trafiliśmy na załamanie pogody – ulewa i silny wiatr sprawiły, że praktycznie bez wychodzenia z auta wróciliśmy do domu 😀
Wieczorem wybraliśmy się do kina plenerowego, tym razem na Wilanów, gdzie grali “Drogę życia”. Jeśli lubicie tzw. filmy drogi, to ten warto obejrzeć. Przyjemnie się ogląda, film skłania do refleksji nad życiem, relacjami międzyludzkimi, upływającym czasem… Myślę, że dla większości z Was wnioski, do których doszedł główny bohater, są dość oczywiste, ale tak czy siak film jest wart uwagi. A na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć mój termofor. Na seans założyłam ciepły dres (z najcieplejszą bluzą, którą noszę tylko zimą!) i kurtkę oraz wzięłam ze sobą dwa koce. Później w konkursie przed pokazem filmowym Wojtek wygrał jeszcze kocyk od Maxi Zoo. Niniejszym w trakcie oglądania filmu byłam przykryta trzema kocami i dogrzewał mnie pies, a i tak zamarzałam ;). Na końcu jeszcze solidnie się rozpadało. Lato, wstydź się! 😀
W środę natomiast po raz pierwszy w życiu byliśmy w kinie samochodowym. Bardzo fajne doświadczenie 🙂 film “Sully” opowiadał historię pilota, który jakiś czas temu, w sytuacji zagrożenia, podjął decyzję o wodowaniu na rzece Hudson. Społeczeństwo uznało go za bohatera, jednak niektórym jego wyczyn był bardzo nie na rękę. Historia ta była mi mniej więcej znana, ale i tak film trzymał mnie w napięciu, poruszył i zaskoczył… Tym, że tak szybko się skończył 😉
Moją główną aktywnością w tym tygodniu był rower. Jeździłam nim prawie wszędzie, choć nie zawsze było to super komfortowe… Przykładowo jazda nad Wisłę (wzdłuż Wisłostrady) nie jest wcale takim zdrowym rozwiązaniem, ale przynajmniej zwiększam wrażliwość mojego ciała na insulinę i mogę sobie pozwolić na jakieś pyszności 😉
Swoją drogą chyba czas zabrać się za blogowe zestawienie wegetariańskich knajpek w Warszawie. Dzisiaj odkryliśmy kolejne, pyszne miejsce!
Pole Mokotowskie.
Tofucznica z pomidorami i ziołami.
Mój pierwszy raz na SUP, czyli paddle board.
Moja lista celów, planów i marzeń.
Wystartował nowy magazyn dla blogerów (i nie tylko ;)) “Blogostrefa”! Miałam przyjemność napisać tam artykuł o produktach sezonowych i podzielić się dwoma przepisami. Z pewnością znajdziecie w tym magazynie mnóstwo ciekawych i wartościowych treści.
Wywiad ze mną na blogu Skrzydła rozwoju.
Po jakie kosmetyki warto sięgnąć w Rossmannie.
20 sprawdzonych pomysłów na prezent dla niemowlaka – czy Wy też zawsze macie z tym problem? Zapiszcie sobie tę listę 🙂
To nie do końca ogłoszenie, a bardziej prośba, bo chciałabym Was zapytać o zdanie. Od czasu do czasu dostaję propozycje od innych autorów, że mogą napisać dla mnie jakiś artykuł gościnny. Pamiętam, że kiedyś takie artykuły zupełnie nie sprawdzały się na moim blogu, po czym odniosłam wrażenie, że wchodzicie tu głównie po moje treści, a nie po specjalistyczną wiedzę. Ale może coś się w tej kwestii zmieniło, więc odpowiedzcie proszę na to krótkie pytanie:
[poll id=”5″]
Tylko szczerze, proszę, bo nie chcę, aby ktoś się napracował przy jakimś gościnnym artykule, a potem będzie pod nim mało wyświetleń i zero komentarzy :(.