Czuję się bardzo niekomfortowo z faktem że dodaję właśnie trzeci pod rząd post o tematyce lifestylowej. Zdarza mi się coś takiego bardzo, bardzo rzadko i zazwyczaj jest to spowodowane tym samym – kryzysem twórczym. Przychodzi czasami taki moment, że siadam przed edytorem tekstu i nie jestem w stanie nic napisać. Potrafię siedzieć tak godzinę i żadne słowa nie chcą się skleić w sensowną całość. Jednocześnie – o ironio – zapełnia się moja lista z pomysłami na posty… I cały ten kryzys nie ma żadnego związku z tym, co dzieje się w danym momencie w moim życiu, kryzysy twórcze to nie to samo co kryzysy życiowe… Wszystko jednak sprowadza się do tego samego – trzeba to przeczekać.
Więc przeczekuję 😉 i już czuję, że przez te kryzysowe chmury zaczynają przebijać się jakieś promienie weny twórczej ;).
W poniedziałek pogoda nas rozpieściła, więc prawie cały dzień przespacerowałam. Z Luną, z bratanicą, załatwiając różne swoje sprawy… Lubię chodzić. Jesienią i zimą chodzenie zastępuje mi jazdę na rowerze i jest jedną z moich podstawowych aktywności.
We wtorek zaczęłam mój weekend w środku tygodnia. To był wyjazd totalnie na luzie, bez planu zwiedzania, bez pracy przed komputerem, bez oczekiwań. Nie wzięłam ze sobą nawet lustrzanki, wszystkie fotki są z telefonu.
Jakiś czas temu sieć Accor Hotels poprosiła mnie o udzielenie wywiadu na temat mojego ulubionego miasta. Z chęcią to zrobiłam, bo jak wiecie, uwielbiam pisać o Warszawie. W ramach podziękowania zaproszono mnie do wybranego przeze mnie hotelu, a ja z przyjemnością z tego skorzystałam, stawiając na moje ukochane Trójmiasto. Nie mogłam przeboleć, że podczas lipcowego pobytu w Gdyni nie udało mi się wyskoczyć choć na chwilę do Gdańska lub Sopotu, więc teraz postanowiłam to nadrobić. Zabrałam ze sobą Mamę, aby podziękować jej za to, że podczas naszych wyjazdów zajmuje się Luną.
Jeśli chodzi o hotel, postawiłam na Ibis Gdańsk Stare Miasto. Jest ładnie urządzony, nowoczesny, świetnie zlokalizowany, niedaleko dworca kolejowego i Starówki.
Pierwszego dnia, korzystając z pięknej pogody, pospacerowałyśmy po Gdańsku.
W środę powędrowałyśmy do SKM-ki i wyruszyłyśmy do Sopotu. Gdańsk jest spoko, ale skłamałabym mówiąc, że to był mój główny cel. Gdańsk i reszta Trójmiasta to dla mnie całość i właśnie ta całość zajmuje wysokie miejsce w rankingu moich ulubionych miejsc w Polsce. Każde z tych miast jest inne, każde warte uwagi i każde zdecydowanie za słabo przeze mnie odkryte. Marzy mi się wyjazd do Trójmiasta na cały tydzień, abym mogła odkryć najfajniejsze plaże i zakątki.
Wyjazd nad polskie morze jesienią to strzał w dziesiątkę. Nie jestem zwolenniczką spędzania tam wakacji, ale we wrześniu czy w październiku ma się zupełnie inne oczekiwania. Jeśli pogoda dopisze (a w naszym przypadku tak było), to można cudownie wypocząć, ciesząc się pustkami w porcie, na plaży i na bulwarze.
Na razie moim numerem jeden, jeśli chodzi o ulubione zakątki Trójmiasta, jest Orłowo. Nic dziwnego, zawsze podkreślam, że w podróżowaniu najbardziej cenię kontakt z naturą. A ta w tym miejscu zdecydowanie wysuwa się na pierwszy plan i pokazuje swoją potęgę.
Patrząc na to puste molo i plażę zastanawiałam się – gdzie są mieszkańcy Trójmiasta?
Odwiedziłyśmy też Tawernę Orłowską, którą przetestowaliśmy w lipcu i która jest idealnym miejscem na zjedzenie typowo nadmorskiego (czyt. rybnego) obiadu.
A wieczory spędzałyśmy tak. Nie mam w domu telewizora, więc to dla mnie ciekawa odmiana 😉 obejrzałam Azję Express, a po powrocie do domu obejrzałam ją jeszcze raz na TVN planyerze, bo w TV połowy dialogów nie słyszałam, nie mogłam sobie nic cofnąć, wkurzały mnie reklamy itd. 😉
W czwartek wróciłyśmy już do deszczowej Warszawy.
Wieczorem czekały mnie kolejne zajęcia z acroyogi. Wkręciliśmy się! Jesteśmy na półmetku i umieram z ciekawości, czego się jeszcze nauczymy.
Naszą małą tradycją stały się wyjścia na kolację zaraz po zajęciach. Tym razem stanęło na kuchni indyjskiej.
W piątek wieczorem potrenowaliśmy to, czego nauczyliśmy się na acro. A było to m.in. nasze pierwsze przejście pomiędzy pozycjami. To nie takie proste, wiec jestem z nas bardzo dumna 🙂
W sobotę rano po raz drugi w tym roku wybraliśmy się na grzyby. W lesie wciąż jeszcze dominuje zieleń, a ja postanowiłam dopasować się kolorystycznie do natury 😉
A dzisiaj… Co tu dużo mówić, spędzam dzień tak:
W tym tygodniu przegapić mogliście jedynie ZdrowoManię 🙂 i zachęcam, aby ją nadrobić:
Jakie lektury na jesień polecają blogerzy? Są tam również moje typy 🙂
Na dziś to tyle. Czeka mnie jeszcze trochę lenistwa i obiad u nieformalnej teściowej. Życzę sobie i Wam, aby kolejny tydzień pracy był bezbolesny, słoneczny i szybko minął 🙂