Na jakiś czas (w zasadzie to prawie cały rok!) zrezygnowałam z kontynuowania tej serii na YT i na blogu i mam wrażenie, że przez to umknęło mi wiele perełek, o których chciałam Wam opowiedzieć. Może wspomniałam o nich kiedyś na Insta Stories, ale to zniknęło po 24 godzinach i Wy też nie mieliście już szansy, aby do tego wrócić. Dlatego chciałabym przywrócić filmy i posty z polecajkami… Może nie będą one pojawiać się co miesiąc, ale na pewno częściej niż w tym roku.
Dla chętnych film:
Pierwszego mojego ulubieńca ostatnich miesięcy już dobrze znacie. Ale to też specyfika tej serii – nie wymyślam sobie produktów na potrzeby tych wpisów, tylko pokazuję to, co naprawdę się u mnie sprawdza i co często jest w moim codziennym użyciu. A tak jest z kiełkami Home Kitchen Garden, o których był na blogu już osobny wpis, w którym opowiedziałam o ich właściwościach.
Kiełki te stoją na moim parapecie i lądują na moim talerzu z krótkimi przerwami od kilku miesięcy. W sklepie pojawiły się już zestawy uzupełniające, więc planuję zaopatrzyć się w zapas moich ulubionych, czyli rzeżuchy i rukoli.
A do czego je stosuję? Prawie do wszystkiego 😀
- posypuję nimi kanapki
- dodaję do sałatek
- ozdabiam nimi zupy
- dodaję je do tofucznicy, różnych dań jednogarnkowych, makaronów z sosem itp.
- kiełki są świetną ozdobą talerza
- można dodawać je też do koktajli,
- można zawijać je razem z innymi składnikami w tortilli, dodawać do burgerów itp.
Okazji do wzbogacenia nimi swojej diety jest mnóstwo. Dodatkowo groszek cukrowy wyrasta trochę bardziej, niż pozostałe kiełki i moim zdaniem można podgryzać go sobie też zupełnie solo, tak jak groszek cukrowy.
Jedno opakowanie kiełków wystarcza mi na kilka dni, choć tak na dobrą sprawę miłośnicy tych malutkich, nafaszerowanych wartościami odżywczymi roślinek, pewnie mogliby je zjadać na raz… Ale szkoda takiej pięknej ozdoby parapetu, więc ja sobie je dozuję :).
Kiełki otrzymałam i testowałam w ramach współpracy, ale ta właśnie się kończy a one z pewnością zostaną ze mną na dłużej.
Drugim ulubieńcem do zjedzenia jest mus kokosowy. Mam wrażenie, że najbardziej rozreklamowała go Ania Lewandowska… Ale przyznaję, że na początku byłam do niego nastawiona sceptycznie. Nie zaliczam się raczej do grona osób, które mają ochotę jeść go łyżeczkami ze słoika… Ale już z sałatkami owocowymi smakuje według mnie obłędnie! W dodatku stanowi dodatek tłuszczu, który jest potrzebny do wchłaniania niektórych witamin. Polecam ten bio mus kokosowy z Lidla, bo kosztuje ok. 12 zł, a jest bardzo smaczny.
Kolejna rzecz do jedzenia też jest z Lidla i jest to makaron warzywny z groszku. Polubiłam go od pierwszego posmakowania, bo bardzo kojarzył mi się z moim absolutnie ulubionym warzywem, jakim jest bób. Lubię w tym makaronie to, że sam w sobie ma już jakiś smak, więc nie potrzebuje wielu dodatków. Wystarczy wymieszać go z podgrzaną passatą pomidorową, podduszonym czosnkiem lub cebulą i ziołami i obiad w 10 minut jest gotowy. Makaron ten jest fajnym źródłem białka, a gotuje się go dosłownie w 4 minuty. Próbowaliście już? Z tej samej serii jest też np. makaron z soczewicy i chyba z ciecierzycy, ale tamtych jeszcze nie próbowałam.
Olej konopny 100% pojawił się w mojej łazience z bardzo konkretnego powodu. Było nim coraz bardziej uciążliwe swędzenie skóry głowy, które towarzyszyło mi po szamponach naturalnych. Przez długi czas nie zwracałam na to większej uwagi, starałam się zmieniać szampony poszukując jakiegoś, który nie będzie mnie podrażniał, ale to nie przynosiło efektów. Wreszcie doczytałam się gdzieś, że na swędzenie głowy pomaga smarowanie skalpu olejem konopnym. Kupiłam, wypróbowałam… I działa! Nie mogę powiedzieć, że problem został zniwelowany całkowicie, bo nie zawsze mam czas, aby nałożyć ten olej przed myciem (staram się zostawić go tak chociaż na pół godzinki), ale odczułam bardzo wyraźną ulgę. Olej bez problemu się zmywa, a poza tym ma też inne cenne dla urody zastosowania, więc nawet jeśli nie pomoże na skalp, to z pewnością u nikogo się nie zmarnuje.
O segregatorze Mamy Ginekolog wspominałam bodajże w prezentowniku… I co tu dużo mówić – dla mnie to po prostu świetny gadżet. Bardzo pomógł mi w uporządkowaniu moich dokumentów podczas jesiennego biegania po lekarzach i szpitalach. Oprócz kopert na badania zawiera też różnego rodzaju informacje medyczne i formularze, np. z terminarzem wizyt lub listą swoich lekarzy.
To tyle na dziś 🙂 czy któreś z wyżej wymienionych rzeczy są też Waszymi ulubionymi?