Jak już wspominałam na Facebooku – pisanie listów do św. Mikołaja to super sprawa. Dostałam w tym roku praktycznie same trafione prezenty. Każdy z nich bardzo mnie cieszy, ale niektóre dodatkowo zasługują na osobny wpis na blogu ;). Jak np. ta książka, która była jedną z głównych pozycji na mojej wish-liście.
Recenzję pierwszej części “Prosto i presto” znajdziecie tutaj, ale z góry przepraszam za wygląd tamtego wpisu… Był pisany jeszcze za czasów blogspota i podwójne przenosiny nieco go rozwaliły. Naprawiłam co mogłam, ale i tak nie ma w nim połowy zdjęć, które gdzieś zaginęły w akcji.
“Prosto i presto – przyjmujemy gości” to kolejna książka Anny Lucci, czyli Polki mieszkającej we Włoszech. Komu zaufać w kwestii włoskiej kuchni jak nie osobie, która ma z nią do czynienia na co dzień… Ale ta lektura nie jest typową książką kucharską, w której nie znajdziemy nic poza przepisami. Powiem więcej. To nawet nie jest – tak jak pierwsza część Prosto i Presto – książka kucharska przeplatana anegdotami z “włoskiego” życia autorki. Znajdziemy tutaj dużo więcej cennych informacji – ta książka to cały poradnik przyjmowania gości. Dowiemy się jak m.in. wybrać menu, robić zakupy, zapraszać gości, nakryć do stołu i podawać dania, co podać do picia (w tym jak dobrać wino), o czym rozmawiać itd.
Menu mamy podzielone na następujące kategorie:
- aperitify
- przystawki
- sosy
- sałatki
- pierwsze dania
- drugie dania
- festa – czyli coś na specjalne okazje
- desery
- kawy
Przepisów jest dużo, jedne są prostsze, inne wymagają nieco więcej pracy i składników, ale nie są to potrawy, które na długie godziny zamkną nas w kuchni.
Co do smaku proponowanych dań – nie mogę się jeszcze za bardzo wypowiadać, ale do tej autorki mam pełne zaufanie. Ja jestem zwolenniczką bardzo prostej kuchni – jeśli przykładowo mam przepis na domowy budyń, który składa się z 4 składników i przygotowuje się go w 5 minut oraz na taki, który składa się z 10 rzeczy i robi się go w pół godziny – nawet nie przetestuję tego drugiego. Zostanę przy tym, który przygotowuje się szybko (oczywiście pod warunkiem, że jego smak też będzie w porządku). Taki minimalizm i prostota to moja dewiza w kuchni.
W “Prosto i presto” znajdziemy właśnie takie przepisy i dlatego ja pokochałam tę książkę od pierwszego wejrzenia. Przy okazji dziękuję Oli od której dostałam pierwszą część, bo gdyby nie ona, pewnie nawet bym tej pozycji książkowej nie odkryła :).
I na koniec – wspaniała wiadomość wyczytana na tylnej okładce! W przygotowaniu jest kolejna książka z tej serii, tym razem o zdrowej kuchni śródziemnomorskiej i jej antynowotworowym działaniu! Już nie mogę się jej doczekać!
P.s. Książki “Prosto i presto” można kupić w sklepach DUKA, kiedyś widziałam je też w Rossmannie. Pierwsza część kosztuje 36,90 zł, druga 39,90 zł