Takie modne warzywo… Tyle pozytywnych właściwości… A tak bardzo mi nie smakuje… Zraziłam się po super-modnych i w wielu miejscach zachwalanych chipsach jarmużowych, które były najbardziej kapuścianą rzeczą jaką w życiu jadłam. Były bardziej kapuściane od kapusty. Być może trafiłam wtedy na jarmuż “sprzed przymrozków”, bo taki podobno ma bardziej kapuściany smak… Nie wiem, w każdym razie ten eksperyment zniechęcił mnie do tego warzywa na dłuuuugi czas. Aż do jednego spotkania, podczas którego skusiłam się na pyszne Green Smoothie, w którym jednym z głównych składników był jarmuż. Był to moment przełomowy, warzywo to powróciło do mojej diety 🙂
A dlaczego w ogóle warto dać mu drugą szansę?
- jarmuż jest bogaty w karotenoidy (beta-karoten, luteinę)
- zawiera wiele witamin, np. wit. C, K, A
- jest bogatym źródłem wapnia i żelaza
- zawiera dużo sulforafanu – związku chemicznego posiadającemu silne działanie przeciwnowotworowe
- jarmuż posiada też właściwości antyoksydacyjne, czyli pomaga walczyć z wolnymi rodnikami – ma to pozytywny wpływ na zdrowie i wygląd (dłużej jesteśmy piękni i młodzi ;))
Jarmuż to warzywo typowo jesienno-zimowe i to właśnie w tym okresie najlepiej po nie sięgać. Pod względem wartości odżywczych świetnie zastąpi owoce i warzywa, na które kończy się sezon. Niestety pomimo panującej mody – nie jest to produkt bardzo popularny, dlatego nie wszędzie go znajdziemy. Ja najczęściej widuję go w Realu (500 g za 5 zł), a jakiś czas temu fit-blogosfera cieszyła się z jego obecności w Biedronce (tam widziałam go tylko raz i to już dawno – ale moja Biedronka nie jest najlepiej wyposażona). Jarmuż po zakupie przechowujemy w lodówce w dziurkowanej folii (ten który ja kupuję jest już tak zapakowany) lub owinięty wilgotną ściereczką, najlepiej spożyć go w ciągu 2 – max. 3 dni.
Warto dodać, że z jarmużem jest podobnie jak z rabarbarem czy szpinakiem – pomimo jego pozytywnych właściwości nie można z nim przesadzać, bo zawiera szczawiany.
Jeśli chodzi o zastosowanie w kulinariach, to jest ono bardzo szerokie. Kilka możliwości:
- sałatki – do nich dobrze jest jarmuż lekko podsmażyć, podgotować na parze lub zostawić na ok. 20 min. skropiony sosem vinegrette, wtedy zmięknie
- zupy
- składnik sosu do makaronu
- dodatek do zapiekanek
- dodatek do gulaszu warzywnego
- pesto
- chipsy – dla mnie paskudne, ale wiele osób je uwielbia
- dodatek do soków
- dodatek do koktajli
I tu przyznaję się bez bicia – bardzo chciałam przy okazji tego wpisu zaprezentować np. 3 przepisy na dania z jarmużem, ale jednak się na to nie zdecyduję. Jako że smak tego warzywa w czystej postaci mi nie podpasował, ja wybrałam inny sposób na przemycenie go do mojej diety. Mam tu na myśli smoothie, koktajle, ewentualnie soki… Liście pozbawione łodyg można dodawać do takiego napoju w całkiem sporej ilości i nie czuć tego kapuścianego smaku (wiem, uczepiłam się tej kapuchy, a może faktycznie to wina tych przymrozków, a raczej ich braku?). Tym samym jarmuż poszerza moje grono produktów, które dodaję do smoothie dla zdrowia, a które nie zmieniają jego smaku (podobnie jest np. z siemieniem lnianym czy spiruliną)
Przykładowe połączenie to pomarańcza + jabłko + banan + garść liści jarmużu + dodatki takie jak spirulina czy odrobina dowolnego oleju, aby ułatwić witaminom wchłanianie + opcjonalnie woda dla rozrzedzenia.
Ale ośmielę się stwierdzić, że jarmuż można dodać też do każdego smoothie z tego wpisu.
Eksperymentujcie!
A jaka jest Wasza “jarmużowa historia”? 😉