W pierwszym wpisie z tej serii wspomniałam, że napiszę też o akceptowaniu swoich niedoskonałości, z którymi nie bardzo da się coś zrobić. Mam tu na myśli te dotyczące np. wzrostu, kształtu twarzy itp.
Uważam, że to nie dana niedoskonałość jest problemem, tylko to, jak pozwalamy jej wpływać na nasze życie. I od tego jak bardzo poważny jest to problem zależy to, jak szybko sobie z tym poradzimy. Jeśli kompleksy nad nami dominują i rządzą naszym życiem do tego stopnia, że z ich powodu z czegoś rezygnujemy, albo ocieramy się wręcz o depresję – konieczna może być pomoc specjalisty. Takie kompleksy mogą mieć bardzo głębokie podłoże i mogą narodzić się na przykład jeszcze w dzieciństwie. Niewykluczone, że niektórym pomóc może tylko terapia. Ale tego tematu nie chciałabym głębiej poruszać, bo nie jestem specjalistą i nie chcę wypowiadać się o czymś, o czym nie mam pojęcia.
Ogólnie wszystko o czym piszę w tych tematach psychologicznych, to moja subiektywna opinia oparta na moich doświadczeniach. Nie odbierajcie proszę tego jako jakiegoś wymądrzania się, bo nie o to w tym chodzi. Piszę co pomogło mi, bo może to samo pomoże komuś innemu.
Więc co z tymi kompleksami…? Kieruję się w życiu taką “mądrością” zasłyszaną już wiele lat temu w wywiadzie z jakąś aktorką. Zapytana o swoje kompleksy odpowiedziała, że nie powie o nich, bo wtedy wszyscy zaczną je zauważać. Zaczęłam się jej wtedy wnikliwie przyglądać… Może ma za duży nos? Nie… Może krzywe nogi? Też nie. O co więc mogło jej chodzić? Nie mam zielonego pojęcia, bo dla mnie była ona bardzo atrakcyjną kobietą, natomiast ona widocznie jakieś kompleksy miała. I pewnie gdyby o nich powiedziała, zauważyłabym je.
To właśnie tak działa – ludzie nie dostrzegają większości rzeczy, które Wam przeszkadzają. Zróbcie taki mały test. Pomyślcie o swoich koleżankach, które Waszym zdaniem są atrakcyjne. Pewnie nie widzicie w nich nic, co uznałybyście za brzydkie. Zapytajcie je, czy coś im się w sobie nie podoba. Jeśli nie wyznają zasady, o której wspomniałam wyżej, pewnie wymienią kilka rzeczy, o których Wy nigdy byście nie pomyślały, że są ich mankamentami.
Identycznie jest z Wami. Myślisz, że jesteś za niska? W Twoim otoczeniu jest mnóstwo osób, którym podoba się Twoja drobna sylwetka. Wydaje Ci się, że masz za duży nos? Pewnie nikt tego nie widzi, bo na Twojej twarzy uwagę przykuwają piękne kości policzkowe albo oczy. Masz cellulit? Ok, jak 90% kobiet w tym kraju, kogo to obchodzi? Tak samo nikogo nie obchodzą Twoje duże stopy czy rozstępy. Dla ludzi liczysz się Ty, a nie to, jak wyglądają poszczególne części Twojego ciała.
Prawda jest taka, że nasze kompleksy są w naszych głowach, a nie na naszych ciałach. I z tych głów musimy je jak najszybciej wyprosić. Przestańmy myśleć, że uwaga innych ludzi koncentruje się na tym, co nam się wydaje w nas najbrzydsze. Ludzie patrzą na nas jak na całokształt, nie są wobec nas tak krytyczni, jak my sami wobec siebie. Jeśli sobie tego nie uświadomimy, jeśli nie nauczymy się przestać myśleć o swoich niedoskonałościach, nigdy nie uwolnimy się spod ciężaru kompleksów i nigdy nie będziemy pewne siebie.
Wydaje mi się, że wyczerpałam już tematykę tego cyklu. Jak sądzicie? Czy są jakieś tematy Waszym zdaniem warte poruszenia? Chętnie się dowiem 🙂