Kto nigdy nie gotuje owsianki, ręka do góry! Ja płatki owsiane ugotowałam tylko dwa razy w życiu, zainspirowana warsztatami śniadaniowymi, które mieliście okazję obejrzeć w ostatnim odcinku ZdrowoManii… I muszę przyznać, że taka owsianka była naprawdę pyszna. Nie da się jednak ukryć, że gotując płatki zwiększyłam IG tej potrawy, a niestety ze względu na moje problemy ze zdrowiem powinnam być na diecie niskoglikemicznej.
I pewnego dnia dowiedziałam się, że owsianka bez gotowania ma swoją specjalną nazwę. Mało tego – została wymyślona ponad 100 lat temu przez szwajcarskiego specjalistę do spraw zdrowego odżywiania (taki ówczesny dietetyk), doktora Maxa Birchera-Bennera. Doszedł on do wniosku, że płatki owsiane nie powinny być gotowane, bo podczas tego procesu zniszczeniom ulegają zawarte w nich witaminy, minerały, enzymy i białka. Trudno się z tym nie zgodzić – tak na chłopski rozum wiele rzeczy najlepiej jeść na surowo, to samo dotyczy np. owoców i warzyw. Spotkałam się kiedyś z opinią, że nieugotowana owsianka gorzej się trawi, ale nie zauważyłam nic takiego u siebie.
Podstawą przepisu na “Musli/Muesli Birchera” jest zalanie płatków owsianych dzień wcześniej, a rano dodanie do nich mleka lub jogurtu naturalnego i innych zdrowych dodatków. Mnie bardzo podoba się pomysł, aby zalać takie płatki sokiem jabłkowym – on nadaje im lekko słodki smak i dzięki temu nie musimy w żaden sposób dosładzać owsianki (a tym samym podnosić jej IG). Ogólnie założenie szwajcarskiego doktora było takie, aby w jego musli nie było ani grama cukru. Z tego powodu nie możemy dodać do niego niektórych bakalii, np. żurawiny. Doktor zachęcał też, aby owoce takie jak jabłka ścierać na tarce ze skórką – to w niej kryje się najwięcej wartości odżywczych… Niestety dziś wiemy też, że skórka jabłek kumuluje też najwięcej pestycydów. Warto kupować jabłka ekologiczne, a jeśli jemy te owoce często a na ekologiczne nie możemy sobie pozwolić lub nie mamy do nich dostępu – obierajmy je ze skórki.
Oprócz owoców do musli warto dodać orzechy, różnego rodzaju nasiona i inne dodatki. Płatki możemy też doprawić np. sokiem z cytryny. Przepis podany w programie to tylko inspiracja – eksperymentujcie zalewając płatki różnymi sokami lub napojami mlecznymi (mlekiem owsianym, ryżowym, kokosowym, zwykłym itp.). Można też zalać je zwykłą wodą. Ja bardzo często używam wrzątku, wtedy płatki pęcznieją dosłownie w ciągu 5 minut. Zalane zimnym płynem potrzebują trochę więcej czasu.
Jeśli chodzi o sok jabłkowy – stawiajcie na taki wyciskany samodzielnie (ale to zajmuje czas, wiem), albo kupiony ale jednodniowy lub taki naturalny zrobiony ze świeżych owoców, a nie z soku zagęszczonego. Tym samym odpadają zwykłe soki w kartonie znanych marek. Ja ostatnio kupiłam naturalny sok jabłkowy w 5 litrowym opakowaniu, kosztował 15 zł. Jest to lepsze rozwiązanie niż zwykły sok w litrowym kartoniku.
Ach, najważniejsze – podczas nagrywania tego przepisu na śmierć zapomniałam o CYNAMONIE! 🙂
Ok, przejdźmy do filmu, w którym jak zwykle nie powiedziałam wszystkiego co chciałam (ale gdybym powiedziała, trwałby pewnie z 15 minut). Miałam w nim też spore problemy z językiem polskim ;).
Mam nadzieję, że mimo to obejrzycie film i dacie kciuka w górę – będę teraz upierdliwie przypominać, że to bardzo ważne jeśli chcecie pomóc w promowaniu ZdrowoManii. Aby dać kciuka, trzeba wejść na stronę filmu na YouTube, w poniższym playerze niestety się nie da.
Proporcje:
Oczywiście wiem, ze owsianka bez gotowania to nic odkrywczego, ale do dziś spotykam na swojej drodze ludzi, którzy patrzą na mnie jak na kosmitkę, kiedy mówię, że nie gotuję płatków ;). Może przyda im się ten przepis.
P.s. Poprawcie mi nastrój pliiiiis, bo poniedziałkowe nagrania w kuchni były tak pechowe, że brak mi słów 🙁 docieranie się z nowym operatorem i nowym miejscem było mocno utrudnione przez zbieg tak pechowych wydarzeń jak awaria wody (która zdarzyła się w tym domu po raz pierwszy), albo mały wypadek przy pracy, co nie wiem czy uda się później ukryć podczas montażu. Nawet przepisy nie do końca mi powychodziły bo odmierzałam składniki innymi naczyniami niż u siebie i miałam zaburzone proporcje. Po tych nagraniach wpadłam w niezłą deprechę i dopadł mnie kryzys pt. “ja się do tego nie nadaję”. No cóż, przede mną bardzo duże wyzwanie i albo mu podołam… Albo nie. I tym “optymistycznym” akcentem… Smacznego 😉
P.p.s. Kurczę, naprawdę napisałam tak długi post na temat zwykłej owsianki?
Chcesz być na bieżąco?