Spotkałyście się kiedyś z opinią, że kobiety wykorzystują hormony do zwalania na nie winy za pewne swoje zachowania? A może same tak myślicie? Ja uważam, że takie zdanie może wypowiedzieć tylko facet, albo ewentualnie kobieta, której gospodarka hormonalna funkcjonuje jak w zegarku. Chociaż, nawet to “książkowe” funkcjonowanie hormonów płciowych uwzględnia fakt, że mają one potężny wpływ na nasze zachowanie i samopoczucie. To zupełnie normalne, że kobieta przed okresem jest bardziej rozdrażniona i podatna na spadek nastroju. I tzw. PMS dotyczy również kobiet zdrowych. Może tylko jedne odczuwają go bardziej, inne mniej (szczęściary).
Ale fakt jest taki, że coraz więcej kobiet jednak zmaga się z zaburzeniami gospodarki hormonalnej. Coraz częściej słyszymy o problemach z zajściem w ciążę czy jej utrzymaniem. Często kobiety o swoich dolegliwościach dowiadują się dopiero wtedy, kiedy rozpoczynają starania o dziecko i im to nie wychodzi. Ja sama rozmawiając czasem z koleżankami o “babskich sprawach” słyszę, że mają problem z nieregularną miesiączką, z cerą, z wagą, ale nie wiedzą co im właściwie jest bo “ginekolog przepisał pigułki i jakoś to jest”.
Ginekolodzy traktują pigułki jako cudowny lek na wszystkie problemy, jakie powodują zaburzenia hormonalne, ale mnie nóż się w kieszeni otwiera kiedy o tym słyszę. Sama zanim trafiłam na obecne pigułki brałam wcześniej dwa inne rodzaje. Przepisane przez ginekologa oczywiście, na zasadzie “a, może będą ok, a jak nie to zmienimy”. Tylko że pigułek nie zmienia się po tygodniu, trzeba dać organizmowi szansę na zaprzyjaźnienie się z nimi. Ja tamtym dwóm poprzednim dawałam po miesiącu – dwóch szansy i bardzo kiepsko wspominam te okresy, bo mój organizm zaprzyjaźnić się z tymi pigułkami wyraźnie nie chciał. Niektóre kobiety mają szczęście i od razu trafiają na TE swoje jedyne. Ja takiego szczęścia nie miałam, dlatego kiedy endokrynolog ogłosił wyrok “pigułki”, miałam ochotę zaprotestować. Uznałam jednak, że pigułki dobrane na podstawie kilku dób spędzonych w szpitalu na badaniach powinny być jakoś sensownie dobrane. I nie wiem czy tym razem miałam szczęście, czy lekarz wybierając ten lek wiedział co robi, ale faktycznie – z Novynette polubiłam się szybciej niż z jej poprzednikami. Żadnych nudności o poranku, żadnego napompowania (tzn. brzuch jak balon przez chwilę był, ale odpowiedzialny był za to inny lek przepisany równocześnie). Dziś mogę powiedzieć, że jedynym skutkiem ubocznym moich pigułek jest cellulit. Nigdy nie miałam tak koszmarnego i niezwykle trudnego do wytępienia cellulitu jak teraz kiedy jadę na hormonach.
Ale ale, ja tu się rozpisałam, a wypadałoby przejść do sedna sprawy. Otóż jak już wspomniałam wyżej – często mając jakieś problemy np. z nieregularnym okresem idziemy do ginekologa a ten przepisuje nam pigułki i po sprawie. Ja nie wiem skąd to się bierze u lekarzy, ale przecież oczywiste jest, że problem może być dużo bardziej złożony… U mnie po szczegółowych badaniach okazało się, że mam m.in hiperprolaktynemię, a tego nie wyleczyłabym pigułkami. U innych kobiet z którymi leżałam w szpitalu wykryto problemy z tarczycą – na to też nie pomoże ginekolog ze swoimi ulubionymi pigułeczkami.
Dlatego, może tak w ramach podsumowania, powiem tak: jeżeli z Waszym organizmem dzieje się coś niepokojącego, jesteście dziwnie przemęczone, rozdrażnione, macie problem z bolesnymi lub nieregularnymi miesiączkami, skóra jest dziwnie przesuszona, albo wręcz przeciwnie – przetłuszczona, jeśli wypadają Wam włosy, nadmiernie się pocicie, macie problem z utrzymaniem wagi (i tu długo mogłabym wymieniać) – zbadajcie hormony. Nie dawajcie się spławiać lekarzom, którzy strzegą dostępu do endokrynologów niczym cerber wejścia do świata zmarłych… Nie zrażajcie się tym, że na wizytę do endokrynologa długo się czeka (lepiej poczekać nawet pół roku, niż nie pójść wcale). Jeśli macie taką możliwość – warto skorzystać z prywatnych lekarzy, ale tu trzeba się liczyć z tym, że trzeba wykonać sporo badań, a te też kosztują.
I cóż… Ja muszę przyznać, że byłam “zdrowym” człowiekiem, dopóki nie zrobiłam szczegółowych badań 😉. Ale nie żałuję. Te badania wpłynęły na dużo zmian w moim życiu, gdyby nie one pewnie siedziałabym teraz z chipsami przed tv zamiast pisać bloga o zdrowym lajfstajlu ;).