Dzisiaj opowiem Wam o kilku moich ulubionych, zdrowych produktach spożywczych, które na stałe goszczą w mojej kuchni. Są to głównie rzeczy ze sklepu ze zdrową żywnością, ale nie tylko :).
Zachęcam oczywiście do wysłuchania filmu, ale jeśli jesteście anty-jutubowi to pokrótce streszczę to, o czym mówię.
Do rzeczy, które zawsze mam w kuchni na pewno można zaliczyć olej kokosowy. Aktualnie mam dwie wersję – rafinowaną, pozbawioną zapachu i smaku, której używam do smarowania patelni przed smażeniem czegoś słodkiego (np. placuszków), oraz extra virgin, którą jem “na surowo”. Ta rafinowana wersja ma wysoką temperaturę dymienia, więc jest idealna do smażenia. Poza tym jednak nie ma tylu właściwości co wersja “czysta”. Ta tłoczona na zimno jest świetnym dodatkiem do smoothies, sałatek owocowych i do deserów, np. tych batoników (robiłam je wczoraj, omnomnom!) lub tych pralinek. W wielu przepisach nie da się zastąpić oleju kokosowego, ponieważ ma on właściwości zmieniające konsystencję na stałą. To on sprawia, że batoniki i pralinki w lodówce twardnieją. Ogólnie polecam aby olej kokosowy w kuchni posiadać, nie jest bardzo drogi a jest wydajny i ma wiele zastosowań, również w kosmetyce. Tu można kupić olej kokosowy rafinowany a tu extra virgin.
Kolejnym moim niezbędnikiem jest ksylitol. Ja kupuję ten fiński, wykonany z brzozy, ponieważ wydaje mi się “pewniejszy” niż ten z Chin wykonywany z kukurydzy. Różnica w cenie między nimi wynosi ok. 10 zł na kilogramie. Ksylitolu używam do wszystkiego tego, do czego kiedyś używałam cukru… Słodzę nim napoje, dodaję do wypieków. Ma niski indeks glikemiczny, podobno ma też jakieś pozytywne właściwości (np. zapobiega próchnicy), ale nie mają one dla mnie znaczenia, bo traktuję go tylko jako zamiennik cukru. 1 kg wystarcza mi na ok. 1 miesiąc stosowania… A jak nie piekę nic słodkiego to potrafi wystarczyć i na 2 miesiące.
Kolejną rzeczą, którą kupuję regularnie jest quinoa czyli komosa ryżowa. W najnowszej ZdrowoManii dietetyk mówi co prawda, że niekoniecznie warto przepłacać… Jednak mnie przekonują nie tylko super-właściwości komosy, ale i fakt, że ma niższy indeks glikemiczny niż kasza jaglana czy gryczana. Komosę najczęściej jadam na śniadanie, np. w postaci tej komosanki.
Moje następne “must have” to siemię lniane, które dodaję do koktajli, sałatek, omletów itp. Jako że czytałam sprzeczne informacje odnośnie przyswajania siemienia lnianego to w miarę możliwości dodaję i zmielone i w całości. Wtedy mam pewność, że coś tam się wchłonie ;). Z siemienia lnianego robię też kisiel, który wspaniale nawilża moje wiecznie przesuszone gardło.
Ostatnim produktem, który zawsze mam w domu jest mleko roślinne z Rossmanna. Najczęściej kupuję owsiane lub ryżowe (również waniliowe). Często można kupić je w promocji, ale w nawet w stałej ofercie cena tego mleka jest bardzo korzystna (6-8 złotych). Ma ono dobry, czysty skład, jest smaczne, łatwo dostępne (choć akurat nie lubię kiedy jest w promocji bo wtedy często półki świecą pustkami ;)). Mam nadzieję, że kiedyś w ofercie pojawi się również mleko migdałowe i kokosowe. Kokosowe zazwyczaj robię sama, ale nie zawsze mi się chce 😉 a migdały wolę zjeść niż zmielić.
Niedługo przygotuję drugą część tego filmu z kolejnymi moimi niezbędnikami.