Od kiedy zdjęłam aparat, średnio raz w tygodniu otrzymuję wiadomości z pytaniami o moje zęby. Czy się nie wykrzywiają, jaką stosuję retencję, jak je wybieliłam po zdjęciu aparatu, jak o nie dbam itp. Odpowiadam na te pytania tak często, że mimo iż w mojej trosce o zęby nie ma nic nadzwyczajnego, jakiś czas temu postanowiłam napisać o tym post. Uznałam, że testowanie nowej szczoteczki do zębów jest ku temu dobrą okazją. To będzie dość długi wpis, ale mam nadzieję, że znajdziecie w nim coś dla siebie i być może dowiecie się czegoś nowego.
Historia moich zębów 😉
Jeszcze 3 lata temu moje zęby były krzywe i dość zaniedbane. Zawsze były podatne na próchnicę, a lęk przed dentystą powodował, że z leczeniem czekałam do ostatniej chwili. Przyznaję się do tego tylko dlatego, że to już za mną. Wtedy było mi z tego powodu strasznie wstyd! Po rozpoczęciu mojej przygody z aparatem (której przebieg mogliście śledzić na blogu), zęby stały się dla mnie niesamowicie ważne i zaczęłam poświęcać im znacznie więcej uwagi. Teraz uważam, że są jednym z moich największych atutów i nie żałuję ani jednej wydanej na ten cel złotówki (pomimo, że efekt nie jest idealny – zęby są proste, ale zgryz nieco się wykrzywił).
Codzienna pielęgnacja zębów
Jak często myć zęby?
Pozostałością po noszeniu aparatu ortodontycznego jest to, że myję zęby częściej niż przed jego założeniem. Podczas noszenia aparatu myłam je po każdym posiłku, a teraz robię to 2-4 razy dziennie, w zależności od warunków i tego co jem. Warto jednak pamiętać, że częste mycie zębów nie jest dla nich wcale tak zdrowe, szczególnie jeśli używamy nieodpowiedniej szczoteczki i pasty z wysokim współczynnikiem RDA… Ale do tego dojdziemy w dalszej części wpisu.
Jaką szczoteczkę wybrać?
Mam doświadczenie z trzema rodzajami szczoteczek – manualną, elektryczną i soniczną. Po zdjęciu aparatu przestawiłam się na szczoteczkę elektryczną i wtedy poczułam naprawdę dużą różnicę w doczyszczaniu zębów. To jest dość logiczne – czyszczenie zębów odbywa się poprzez ruch szczoteczką, a szczoteczki elektryczne mają obrotowe główki, dzięki czemu wspomagają nas w szorowaniu :). Szczoteczki soniczne to natomiast jeszcze wyższy poziom, ponieważ działają one na zasadzie fal dźwiękowych, które wprowadzają główkę w drgania i czynią mycie jeszcze bardziej dynamicznym.
Szczoteczka elektryczna czy soniczna?
Stomatolodzy powiedzą, że soniczna, z powodów, o których napisałam wyżej. Dobrze obrazuje to zdjęcie które znalazłam w sieci. Szczoteczka, której aktualnie używam, czyli szczoteczka soniczna Philips Sonicare FlexCare Platinum, wykonuje aż do 62 tysięcy ruchów szczotkujących na minutę. Dzięki temu cząsteczki pasty docierają nawet do trudno dostępnych miejsc i usuwane jest znacznie więcej płytki nazębnej, niż w przypadku zwykłej szczoteczki. Również główka szczoteczki jest skonstruowana tak, aby docierała do trudno dostępnych miejsc. Ale najważniejsze jest to, że dzięki tym drganiom szczoteczka dobrze myje zęby nawet bez mocnego dociskania jej do powierzchni czyszczonych. Kiedyś, jak wspomniałam na blogu o szczoteczce elektrycznej, kilka osób napisało, że preferują manualną, bo elektryczna uszkadza im dziąsła. Moje doświadczenia ze szczoteczką soniczną Philips Sonicare są dokładnie odwrotne, bo to zwykłą szczoteczką szoruję zęby bez opamiętania i doprowadzam do krwawienia dziąseł, a szczoteczka Philips Sonicare posiada czujnik nacisku i pilnuje, aby nie zrobić dziąsłom krzywdy. Co więcej – dzięki innowacyjnej technologii szczoteczka soniczna lepiej oczyszcza powierzchnie wzdłuż linii dziąseł, co ma pozytywny wpływ na ich zdrowie.
Kilka faktów na temat szczoteczki Philips Sonicare FlexCare Platinum:
- ma dwie wymienne końcówki: pierwsza głowka to Adaptive Clean, która dopasowuje się do kształtu zębów i dziąseł i czyści je bardzo delikatnie. Nigdy po niej nie krwawiły mi dziąsła, a podczas manualnego mycia odnotowuję to niemalże za każdym razem. Druga główka to głowka InterCare – która jeszcze lepiej czyści powierzchnie między zębami.
- posiada 3 programy czyszczenia – jeden zwykły 2-minutowy, drugi nastawiony na usuwanie przebarwień i trzeci na dłuższe, dokładniejsze czyszczenie
- program “white” może wybielić zęby o dwa odcienie w ciągu tygodnia, docenią go w szczególności miłośnicy potraw niektorzystnie wpływających na kolor zębów, np. kawy i herbaty
- szczoteczka Philips Sonicare ma 3 poziomy intensywności, moim zdaniem najlepiej zaczynać od tego najsłabszego, wtedy łatwiej się przyzwyczaić do typowych dla szczoteczki sonicznej drgań (zresztą szczoteczka została zaprogramowana na tzw. łatwy start, czyli przez pierwsze 14 szczotkowań powoli zwiększa swoją moc, aby łatwiej było się do niej przyzwyczaić)
- posiada wbudowany zegar, który podpowiada kiedy zmienić czyszczoną strefę w jamie ustnej i wyłącza szczoteczkę po upływie przypisanego do danego trybu czasie. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie aby ponownie włączyć szczoteczkę i myć zęby z satysfakcją, że to już nadprogramowy czas 😉
- pełne naładowanie baterii wystarcza na ok. 3 tygodnie
- do szczoteczki otrzymujemy też stację dezynfekującą, która wykorzystując światło UV zabija bakterie bytujące na naszej szczoteczce
- jest elegancka, niewielka i stosunkowo cicha. Mniejsza i cichsza od mojej poprzedniej szczoteczki elektrycznej
- do szczoteczki otrzymujemy też podróżne etui i plastikowe nakładki zabezpieczające główki
- cena to ok. 760 zł
Jaką pastę do zębów wybrać?
Nie chcę za bardzo wchodzić w kompetencje stomatologa, dlatego odeślę Was do filmu na YouTube, w którym studentka stomatologii opowiada o tym co kryje się w pastach i na co warto uważać. W dużym skrócie (pisząc w oparciu o informacje z tego filmu) mogę podsumować, że większość past, które znamy z drogerii, nie nadaje się do codziennego stosowania. Wszystko dlatego, że mają one wysoki współczynnik ścieralności (RDA), który niszczy szkliwo. Mało który producent zwykłej, drogeryjnej pasty chwali się tym współczynnikiem, gdyż większość z nich przekracza jego normy (30-70). Drugi współczynnik jaki powinien nas interesować to PPM, czyli stężenie fluoru. To powinno wynosić min. 1450 ppm i z tego co zauważyłam, większość producentów się do tego stosuje. Co do szkodliwości fluoru nie chcę się wypowiadać, czytałam wiele sprzecznych artykułów na ten temat i nie mam co do tego radykalnych poglądów ;). Ja nie zrezygnowałam całkiem z past z fluorem, ale też nie opieram swojej pielęgnacji zębów wyłącznie na nich.
Przejdźmy zatem do moich ulubionych past… Jestem w zasadzie wierna trzem i to o nich chciałabym napisać kilka słów.
Pasta Elmex – poleciła mi ją ortodontka jako najskuteczniejszą w zapobieganiu próchnicy i od tamtego czasu pasta ta zaczęła gościć w mojej łazience regularnie. I jak się potem dowiedziałam z podlinkowanego wyżej filmu – jest ona zalecana również ze względu na korzystny współczynnik RDA, ponieważ jest on niski i pasta ta nie niszczy szkliwa. Podobne właściwości ma pasta Meridol, która dobrze wpływa też na dziąsła, więc zdarza mi się po nią sięgać.
Colgate Advanced White – moja ulubiona pasta “wybielająca”, której jestem wierna od lat. Ma oczywiście wyższy współczynnik ścieralności, ale nie stosuję jej za każdym razem.
RBA, Organiczna pasta do zębów, cedrowa – pasta zupełnie inna niż wszystkie 😉 specyficzna w smaku (ziołowa), bardzo skutecznie odświeża, pomimo że nie jest miętowa… Nie zawiera fluoru, ale nie mogę się wypowiedzieć na temat jej skuteczności, bo stosuję ją zamiennie z tradycyjnymi pastami.
Inne produkty do higieny jamy ustnej jakie stosuję, to woskowane nici dentystyczne i płyn. Używam ich na samym końcu, po myciu zębów (nici woskowanej powinno się używać po myciu zębów, a niewoskowanej przed czyszczeniem). Szczególnie nitkowanie jest bardzo ważnym elementem troski o zęby. Dawniej je zaniedbywałam, teraz bardzo doceniam jego działanie. Co prawda producenci szczoteczek sonicznych czasami podkreślają, że szczoteczki te tak dokładnie czyszczą przestrzenie międzyzębowe, że zastępują nitkowanie… Ale ja uważam, że to bardzo indywidualna sprawa, bo każdy ma inaczej ściśnięte zęby. Moje są ulokowane bardzo ciasno i stosowanie nici jest w ich przypadku koniecznością.
Wizyty u stomatologa
Najważniejsze jest to, że przestałam bać się dentysty i każdemu to polecam. Teraz raz w roku robię kontrolę zębów i jak zajdzie taka potrzeba – leczę je, usuwam kamień i robię piaskowanie. Warto wiedzieć, że niektóre zabiegi stomatologiczne przysługują nam w ramach NFZ i można z tego skorzystać nawet w niektórych gabinetach prywatnych. Korzystam z tego np. usuwając kamień. Tutaj znajdziecie wykaz takich usług.
Moja retencja ortodoncyjna
Tutaj nie ma co się rozpisywać, więc powiem krótko – moje zęby po roku od zdjęcia aparatu cały czas są na swoim miejscu. Mam przezroczystą nakładkę retencyjną, którą zakładam na noc i nadal jest ona idealnie dopasowana do moich zębów, więc nie przesunęły się one nawet o milimetr. Przez kilka pierwszych miesięcy nosiłam ją tak często jak było to możliwe, po ok. 4 miesiącach zaczęłam zakładać ją tylko na noc. Aktualnie na jedną noc w tygodniu moje zęby “mają wolne”. W listopadzie będę mogła dać im spokój aż przez 2 noce, ale nie mogą to być noce dzień po dniu. Noszenie nakładki tak weszło mi w krew, że przez cały ten rok ANI RAZU o niej nie zapomniałam. Na dole mam “drucik” retencyjny po wewnętrznej stronie zębów, również bezproblemowy.
Wybielanie zębów
Na koniec zostawiłam to, o czym nie mogę powiedzieć zbyt wiele, bo zwyczajnie nie mam doświadczenia w tej kwestii. Czasami komplementujecie biel moich zębów i pytacie, czy je wybielałam, ale ja nie robiłam tego nigdy w życiu, nawet po zdjęciu aparatu. Nie zdecydowałam się na to z obawy przed nadwrażliwością, poza tym chciałam dać moim zębom spokój, one naprawdę wiele przeszły przez ostatnie 3 lata ;). Poza tym, wbrew pozorom, zęby po zdjęciu aparatu wcale nie są brudne i zaniedbane :). Jedyne co robię w kierunku utrzymania bieli zębów, to mycie szczoteczką w trybie “white” i używanie raz na kilka dni pasty Colgate, o której wspomniałam wyżej. Muszę jednak podkreślić to, co w swoim filmie zaznaczyła też Weronika – takie pasty nie wybielają koloru zębów, to jest fizycznie niemożliwe! Mogą jedynie dokładnie je doczyścić i przywrócić naturalny kolor, co sprawi, że będą wydawały się bielsze. Taki efekt uzyskujemy też po piaskowaniu, którego oczywiście nie można robić zbyt często, bo jest to zabieg bardzo niszczący szkliwo. Takie pasty “wybielające” z wysokim RDA przynoszą więcej szkody niż pożytku, gdyż na zarysowanej powierzchni zębów łatwiej gromadzą się bakterie i w efekcie zęby są bardziej narażone na próchnicę. Dla mnie dobrą alternatywą dla nich jest stosowanie trybu wybielającego w szczoteczce Philips Sonicare, co też daje dokładne czyszczenie, ale bez efektu ubocznego w postaci zarysowań szkliwa.
Dodatkowo staram się dbać o utrzymanie białego koloru zębów, unikając produktów zostawiających osad na zębach i jeśli w jakimś okresie piję ich więcej (wg mnie najgorsza pod tym względem jest zielona herbata), staram się to robić przez słomkę.
Na końcu warto dodać, że zadbane zęby to nie jest wyłącznie kwestia estetyczna (i praktyczna, bo zęby muszą nam służyć do końca życia). Chory ząb ma zły wpływ na cały organizm, a lista możliwych schorzeń wywołanych przez próchnicę lub problemy z dziąsłami jest bardzo długa! Ten post i tak jest już rozwlekły, więc nie będę rozwijać tego tematu, ale w sieci na pewno znajdziecie dużo artykułów potwierdzających tę informację. Dlatego gorąco namawiam do tego, aby nie zaniedbywać tej kwestii i nie oszczędzać na akcesoriach do higieny jamy ustnej i wizytach u stomatologa. To po prostu się nie opłaca, z której strony by na to nie spojrzeć…
Mam nadzieję, że dowiedzieliście się czegoś nowego np. o pastach do zębów 🙂 chętnie dowiem się jak to u Was jest, jakie są Wasze sposoby na piękny uśmiech :).
Post powstał w ramach współpracy z marką Philips.