Miłośnicy książek dzielą się na dwie grupy. Na tych, dla których najważniejsza jest treść książki i jej oprawa nie ma większego znaczenia… I na tych, dla których jedną z największych przyjemności z czytania książki jest przewracanie jej kartek i wąchanie zapachu papieru. Do której grupy się zaliczacie? W dzisiejszym poście opowiem, jak jest u mnie i czy warto kupić Kindle.
Ja zaliczam się na szczęście do tej pierwszej grupy. Piszę “na szczęście”, bo dzięki temu czytając książki w formie elektronicznej, nie mam poczucia straty czegoś cennego. Powiem więcej – to dla mnie wybawienie, bo książki stały się ostatnio moją małą zmorą. Opanowały moje mieszkanie. “Wylały się” z biblioteczki i rozeszły po wszystkich szafkach, blatach, stołkach, pudełkach… W pewnym momencie poczułam się nimi przytłoczona, a przecież ciągle chciałam czytać coś nowego. Odkurzyłam kartę do biblioteki, ale to nie rozwiązało problemu, bo te biblioteczne książki też były “namacalne” i też domagały się swojego kawałka przestrzeni. Gdzieś w międzyczasie “odkryłam” e-booki i zaczęłam czytać je na tablecie. Niedługo jednak cieszyłam się tą wygodą, bo po takim czytaniu moje oczy stawały się strasznie przekrwione, gorzej widziałam, wzrok po prostu bardzo się męczył. Trudne było też czytanie na zewnątrz w słoneczny dzień, odblaski znacznie to utrudniały. Niby używałam specjalnych aplikacji do czytania ebooków, ale u mnie to się nie sprawdziło. Wiem jednak, że są osoby, które korzystają z tabletów, telefonów lub iPadów i są z tego rozwiązania zadowolone. Ja natomiast już jakiś czas temu zaczęłam marzyć o czytniku.
Czy warto kupić Kindle? Plusy czytania w wersji elektronicznej na przykładzie Kindle Paperwhite 3
I oto jest on, cały w czerni ;)… Mój pierwszy Kindle. Polubiliśmy się od pierwszego wejrzenia. Nie potrzeba wiele czasu, aby zaprzyjaźnić się z tym maleństwem, serio! Większość poniższych cech można przypisać też innym czytnikom, więc poniższe punkty to raczej ogólne korzyści z czytania w wersji elektronicznej, a nie tylko walory tego modelu.
- jest leciutki, lżejszy, niż jakaś “kieszonkowa” książka.
- jest też cienki i niewielki, mieści się nawet w małych torebkach, więc można zabrać go ze sobą praktycznie wszędzie (choć wskazane jest posiadanie etui).
- to nie chwyt marketingowy, że wyświetlacz Kindle imituje zwykłą kartkę. Jestem skłonna uwierzyć, że nasze oczy nie odczuwają różnicy pomiędzy czytaniem na papierze a korzystaniem z tego urządzenia.
- ekran jest matowy i lekko chropowaty, nie ma tu mowy o żadnych odblaskach, na pewno można korzystać z niego również latem, kiedy czytamy w plenerze i świeci słońce.
- ten model posiada podświetlenie, za co chyba najbardziej go pokochałam 😉 Nie jest to takie podświetlenie jak w przypadku telefonów i tabletów. To podświetlenie przednie, które nie męczy oczu i można je wygodnie regulować w zależności od potrzeb. Teraz cieszę się faktem, że mogę czytać siedząc sobie tylko przy lampkach choinkowych i delektując się świątecznym klimatem…. W podróży docenię fakt, że ja będę mogła czytać, kiedy pociąg wjedzie do tunelu lub współpasażerowie będą chcieli spać przy zgaszonym świetle… A mojemu związkowi dobrze zrobi to, że Wojtek, który jest nocnym markiem, będzie mógł czytać leżąc obok mnie, a nie chowając się gdzieś po kątach z lampką :). Moim zdaniem zdecydowanie warto kupić model z podświetleniem.
- istotny jest również font, który został zaprojektowany specjalnie z myślą o czytnikach elektronicznych. Nie mam porównania, ale podobno ten dostępny w Kindle PW 3 font “Bookerly” jest bardzo komfortowy dla oczu i umożliwia im długotrwałe czytanie bez zmęczenia.
- obsługa czytnika jest bardzo prosta, zakupione ebooki można przesyłać na specjalnego maila (każdy Kindle ma swojego maila, którego otrzymuje się po rejestracji na Amazonie) lub “załadować” na Kindle za pomocą kabla USB. Zajmuje to dosłownie chwilę.
- podczas czytania możemy robić notatki, zaznaczać różne fragmenty, dawać zakładki w różnych miejscach itp.
- kupowanie ebooków jest znacznie wygodniejsze niż kupowanie zwykłych książek, robimy to bez wychodzenia z domu i od razu mamy dostęp do naszych lektur.
- czytnik jest niedrogi w utrzymaniu, ponieważ jedno ładowanie może wystarczyć nawet na kilka tygodni.
- ale naj, największym plusem jest dla mnie to, że w tym jednym małym i lekkim sprzęcie można pomieścić całą masę książek bez zajmowania miejsca w mieszkaniu. A jaka to wygoda i oszczędność miejsca, kiedy wyjeżdża się w podróż…
Audiobooki
Kolejną alternatywą dla papieru jest książka w wersji czytanej, czyli audiobook. To rozwiązanie dla tych, dla których wymówką od czytania są problemy ze wzrokiem lub brakiem czasu. Audiobook wprowadzi Was w fabułę jakiejś książki np. podczas sprzątania, stania w korku, spaceru z psem, biegania, jazdy komunikacją miejską… No wszędzie, naprawdę nie ma wymówek ;).
Skąd brać eBooki i audiobooki?
Na pewno nie z nielegalnych źródeł. Nie wiem czy muszę to pisać, bo przecież mam mądrych i świadomych czytelników… Ale na wszelki wypadek powiedzmy sobie to głośno – twórców należy wspierać, a nie okradać. Jeśli nie możemy pozwolić sobie na zakup jakiejś książki, wypożyczmy ją z biblioteki lub od kogoś znajomego.
Serwisem, w którym możecie kupić eBooki i audiobooki jest virtualo.pl, czyli miejsce z szerokim wyborem książek w wersji elektronicznej. Znajdziecie tam zarówno beletrystykę, jak i poradniki, książki kulinarne itp. I mam dobrą wiadomość! Ten post jest wstępem do mojej współpracy z tym serwisem, co oznacza, że w najbliższym czasie na moim blogu będzie więcej książek i wpisów z serii “Biblioteczka…”. Będę sprawdzać jakie poradniki dot. zdrowia, rozwoju, szczęścia itp. warto kupić, a jakie można sobie odpuścić (możecie w komentarzach sugerować, co Waszym zdaniem powinnam sprawdzić 🙂 tylko niech to będzie coś z oferty Virtualo). Czasami polecę Wam też jakąś fajną powieść lub kryminał.
Ale wracając do virtualo.pl, to od razu nasuwa się fajny pomysł na uniwersalny prezent, szczególnie w wersji last-minute. Punkty virtualo lub voucher na konkretną książkę to coś, co może się przydać wielu osobom. Nie trzeba posiadać czytnika, bo eBooki i audiobooki można odczytywać też na innych urządzeniach elektronicznych (telefon, tablet, komputer). Fajnym rozwiązaniem są książki kulinarne, które przydadzą się również osobom nie przepadającym za czytaniem książek. Ale zawsze najbezpieczniej podarować punkty, bo dzięki nim ktoś może skompletować sobie kilka książek, lub po prostu mieć zniżkę na jakąś wybraną przez siebie :).
Dajcie znać, czy lubicie czytać (lub słuchać) książki w wersji elektronicznej i czy dużo czasu zajęło Wam przestawienie się na nie. Fajnie, gdyby użytkownicy większej ilości czytników wypowiedzieli się, jaki sprawdził im się najlepiej i czy warto zainwestować w Kindle.
Wpis powstał w ramach współpracy z serwisem virtualo.pl