Skłamałabym mówiąc, że od dziecka uwielbiam Boże Narodzenie. Absolutnie tak nie było i nie ma co się na ten temat rozgadywać. Po prostu kiedyś nie doceniałam tego czasu przygotowań i późniejszej celebracji. W sumie trudno też mówić o jakiejś wielkiej celebracji… Cała moja najbliższa rodzina była “pod ręką”, więc nigdzie się nie ruszaliśmy, tylko zalegaliśmy w domu z masą jedzenia i programem TV w ręku. Ja nie znosiłam wigilijnego i świątecznego menu, więc przez całe święta jadłam kanapki z pasztetem i babcine pierogi. Wszystko się zmieniło, kiedy wyfrunęłam z rodzinnego gwiazda… I nie da się tego ukryć – relacje z najbliższymi często układają się dużo lepiej, kiedy nie mieszka się pod jednym dachem. Nikt nikogo do niczego nie zmusza, bardziej docenia się wspólne chwile. I święta nabierają innego charakteru.
Dlatego teraz uwielbiam ten czas i autentycznie czekam na niego przez cały rok. Już teraz jest mi przykro, że te wyjątkowe 3 dni dobiegły końca… Ale przed nami jeszcze sylwester i wyjazd do rodziny, która też jest mi bardzo bliska. Nie ma więc powodu do smutku, trzeba dalej celebrować ten piękny czas :).
Ubiegły tydzień minął mi na kurowaniu się, pracy, ostatnich zakupach i gotowaniu. I chyba po raz pierwszy od kilku lat udało mi się naprawdę spokojnie przeżyć ten czas. Dość dobrze rozplanowałam pracę, zakupy co prawda musiałam ciągle przekładać, ale ostatecznie udało mi się przebrnąć przez nie zupełnie bezboleśnie… Ze względu na zmiany, jakie w tym roku zaszły w mojej diecie, postanowiłam przygotować też jakieś świąteczne potrawy w wersji wegetariańskiej, aby nasze mamy nie martwiły się, że nie mam co jeść. W związku z tym sporo czasu w zeszłym tygodniu spędziłam też w kuchni. Wybaczcie, nie było czasu na stylizację do zdjęcia, oto mój wegetariański bigos prosto z gara 😉
W ramach prezentu dla pań domu robiłam ciasteczka i śliwki w czekoladzie.
Moja tegoroczna skromna choinka i efekt co najmniej dwugodzinnego pakowania prezentów…
Moje tradycyjne coroczne selfie w lustrze przed wigilią.
Luna też ma parcie na szkło ;).
Podobno z prezentów świątecznych najbardziej cieszą się dzieci. To nieprawda. Najbardziej cieszą się psy.
I dorośli, którzy dostają to, co zamówili 🙂 do mojej kolekcji dołączyły kolejne 3 części Jeżycjady, kolejna książka o jodze i wspaniałe, kolorowe dzieło Kasi Ogórek, czyli jej pierwsza książka zawierająca 60 pomysłów na DIY! Książkę Kasi kurier przyniósł chwilę po tym, jak ubraliśmy choinkę, miał wyczucie 🙂
Dostałam też grę “Pan tu nie stał”, która umiliła nam ten świąteczny czas. Bardzo fajna zabawa :).
Więcej grudniowych wspomnień i świątecznego klimatu znajdziecie w moich ostatnich vlogmasach.
Zapraszam też na małą spowiedź z realizacji postanowień noworocznych 🙂
Na blogu w ubiegłym tygodniu pojawiły się następujące posty:
Czytanie w wersji elektronicznej + czy warto kupić Kindle
Przepis na ciasteczka cynamonowe
Znowu nie mam dla Was innych linków, ale ostatnio mało czasu spędzam w internecie i zwyczajnie nie trafiłam na nic wartego polecenia.
Życzę Wam spokojnego i refleksyjnego ostatniego tygodnia tego roku!