Dziś będzie bez wstępu, bo nie mam na niego pomysłu… Siedzę nad tym już chyba z pół godziny i nic. Jak już przejdę do zdjęć, będzie prościej 😉To był trochę stresujący tydzień, bo skumulowały mi się różne badania kontrolne. O ile te u ortodonty i optometrysty można uznać za rutynowe i żadnych “rewelacji” się po nich nie spodziewałam, tak już USG tarczycy i piersi trochę mnie stresowało. Jak się okazało – słusznie. Znowu potwierdza się teoria, że jesteśmy zdrowi, dopóki się nie zbadamy. Wiele kobiecych chorób przez długi czas przebiega bezobjawowo i dopóki nie zrobimy sobie jakiegoś przeglądu technicznego, nie mamy o nich pojęcia. Trochę mnie już wkurza ta niekończąca się historia, dopiero co opanowałam jeden problem, a tu na światło dzienne wychodzi kolejny. No nic, trzeba wziąć to na klatę, zrobić uzupełniające badania i doszkolić w kolejnym, do tej pory obcym dla mnie temacie.
Dobrze, że chociaż zęby cały czas na swoim miejscu 😉
Kolejny stres tego tygodnia to występ w TV. Po wielu miesiącach nagrywania na YouTube myślałam, że kamera mnie już nie rusza, ale każda wizyta w telewizyjnym studiu to weryfikuje. Prawda jest taka, że telewizja mnie PARALIŻUJE. Serio. Zmienia mi się głos, zasycha mi w ustach, zaczynam mówić bez ładu i składu. Chyba po prostu lepiej się czuję jako osoba zadająca pytania, a nie odpowiadająca na nie. I śmiać mi się chce, bo wystąpiłam jako marketingowiec, a z mojej wypowiedzi wynikało, że marketing to jedna, wielka ściema ;). Aż się boję, co z tego wyjdzie 😀 odcinek “W dobrym stylu” z moim gościnnym udziałem powinien ukazać się w ciągu miesiąca. Fotka z samochodu po nagraniach, bo przed i w trakcie byłam zbyt spięta, aby latać tam z aparatem.
Stres trzeba jakoś odreagować. Przeziębienie mam nadzieję już za chwilę odejdzie w niepamięć i długo nie wróci i będę mogła w 100% przestawić się na swój aktywny tryb wiosenno-letni. Już nie mogę się doczekać jogi na trawce!
Póki co trzeba zadowolić się spacerami. Bywa jeszcze, że jestem jedyną osobą ubraną po zimowemu, ale cały czas nie mogę się doleczyć, więc nie chcę przeszarżować.
Jest coraz piękniej 🙂
I coraz chętniej wychodzi się gdzieś na coś dobrego. Zimą nie chciało się ruszać tyłka 😉
Dzisiejsze popołudnie spędziliśmy m.in. na spacerze po Starówce i przy okazji wstąpiliśmy na obiad do Veg Deli. Długo trzeba było na niego czekać, ale jak już przyjechał… Poezja. Wojtek zamówił curry z dynią, a ja kremową polentę z warzywami, boczniakami i chipsami z jarmużu. Dania były bardzo dobrze doprawione, idealnie skomponowane… Warto było na nie poczekać.
Poruszyła mnie dzisiaj historia chorej na serce Julii i jej rozpaczliwie poszukującej pomocy babci… Do operacji dziewczynki brakuje jeszcze 1,5 miliona złotych, ale wierzę, że można się zjednoczyć i uzbierać te pieniądze. Jeśli możecie sobie odmówić jakiejś kawy czy obiadu na mieście, zerknijcie proszę na tę zbiórkę. Liczy się czas 🙁
Jestem przeciwna demonizowaniu słońca… Dobrze, że nie jestem sama.
Lumpiata opowiada o swojej “przygodzie” z mięśniakiem. Może nie są to najprzyjemniejsze tematy, ale nie powinniśmy ich unikać.
I coś dla Warszawiaków:
Temat wciąż aktualny 🙁 jak oswoić lęk przed podróżami (i nie tylko) w dobie terroryzmu:
Odpowiadam na pytania do freelancera, cz. 3
Czy syrop klonowy jest zdrowy?
Co nas truje, czyli jak moje mieszkanie stało się moim wrogiem.
Jak zaoszczędzić w Londynie, czyli wskazówki i informacje dot. zwiedzania Londynu.
Na końcu jak zwykle przypominam o moim newsletterze 🙂 w tym tygodniu będę miała dla Was malutkie rozdanie – mam dwie nadprogramowe książki “Nur. Zapiski afgańskie” i chętnie oddam je w dobre ręce. Szczegóły w środowym liście (newsletter wysyłam w co drugą środę o 20tej).
[mailerlite_form form_id=2]
Udanego, słonecznego tygodnia!