Wiecie, że przegląd tygodnia obchodzi jutro swoje pierwsze urodziny? Taak, ten cykl wystartował dokładnie rok temu, wyglądał wtedy tak, a od tego czasu pojawił się na blogu prawie tyle razy, ile tygodni ma rok. Prawie, bo chyba 2 razy pominęłam go z braku czasu lub materiałów do wykorzystania.
Przyznam, że w ciągu tego roku kilka razy zastanawiałam się nad sensem tego cyklu… Nie da się ukryć, że opiera się on w dużej mierze na prywacie, którą też dozuję (np. nie pokazuję rodziny i znajomych) i efekt jest taki, że co tydzień w przeglądach oglądacie to samo – jedzenie, Lunę i fotki ze spacerów (głównie tych z psem, na których moje outfity też są raczej monotonne i możecie mieć mnie za dresiarę). Generalnie – nuda. Nie macie jeszcze dość?
Ale przegląd tygodnia to też linki, które raz są, a raz ich nie ma. Niestety, są tygodnie kiedy nie mam za bardzo czasu na wędrówki po internecie, a nawet jak coś fajnego wyłapię, to często nie uda mi się tego gdzieś zapisać i link przepada (hmm, nadal nie potrafię uruchomić pocket na chromie na tablecie – jak to zrobić?). Ale przyznam, że te linki to główny powód dla których PT chcę zatrzymać. Lubię dzielić się nowymi odkryciami, szczególnie jeśli są to fajnie zapowiadające się, jeszcze początkujące blogi.
Dziś niestety linków nie będzie, bo to był pracowity tydzień i intensywny, aktywny weekend prawie bez komputera. Szczerze mówiąc marzę w tej chwili już tylko o kliknięciu “opublikuj” i wskoczeniu do łóżka. Padam i ledwo widzę na oczy, dlatego wybaczcie mi ewentualne błędy stylistyczne w tym wpisie, jutro przeczytam go “na trzeźwo” i poprawię 🙂
To miejsce miało się tutaj znaleźć tydzień temu, ale tak jak pisałam – remont jednej ulicy pokrzyżował mi plany. Nie poddaję się jednak tak łatwo, dzisiaj postanowiliśmy dostać się w tamte okolice rowerem. Nie ominęły nas objazdy, błądzenie i nadrabianie kilometrów… A na końcu trzeba było złamać prawo 😉 (tzn. zakaz wstępu)… Ale warto było! Oto ona, Kępa Zawadowska, a raczej rekultywowane składowisko odpadów paleniskowych EC Siekierki…
Naprawdę trudno na zdjęciach oddać wielkość i wysokość tego terenu, więc niech tutaj punkt odniesienia stanowi człowiek…
A tutaj nasze rowery pozostawione na dole
Z góry można podziwiać miasto, widać Wilanów a w oddali nawet centrum
Jeśli chcecie wybrać się w to miejsce to mam kilka spraw/wskazówek 😉
- po pierwsze – nie powiem Wam jak dokładnie tam dojechać bo samo poszukiwanie tego miejsca jest fajne 😉 podpowiem tylko że trzeba trzymać się wału wiślanego
- po drugie – warto wrócić tą samą drogą, którą się tam weszło, chyba że ma się ochotę na ekstremalną wyprawę
- po trzecie – nie chcecie widzieć jak wyglądały moje buty i stopy po tej wycieczce. Wstyd było wracać przez miasto
- po czwarte – weźcie ze sobą środki przeciw komarom
Gratis dorzucam jeszcze jedno miejsce, a mianowicie Kopiec Powstania Warszawskiego, z którego można podziwiać kawałek miasta.
Tylko sami widzicie, że widoki nie są super-imponujące bo… Warszawa jest bardzo zielonym miastem i ta zieleń dominuje wiele krajobrazów. Ale co kto lubi, mnie się podoba – to piękny widok szczególnie jesienią, kiedy drzewa zaczynają zmieniać barwy.
Niech te dwa zdjęcia wystarczą, żeby nie psuć radości z odkrywania tego miejsca tym, którzy na Kopcu jeszcze nie byli.
Jeszcze kilka fotek z wypraw rowerowych w te dwa wyżej wymienione miejsca.
Zawady raz jeszcze.
Omnomnom, pasta z ciecierzycy i suszonych pomidorów. Mniam!
Teraz coś dla fanów Luny, żeby nie było protestów, że bez niej przegląd się nie liczy 🙂 Luna już uwolniona z kołnierza, więc znowu jest szczęśliwym psem.
Szczególnie kiedy coś ukradnie z jakiegoś pudełka.
Zając.
I na koniec kilka fotek uchwyconych na szybko telefonem.
Z cyklu “mała rzecz a cieszy” – zakupy z second handu – szmatki do zdjęć kulinarnych i przypadkiem zaplątała się jakaś sukienka. Całość kosztowała niecałe 25 zł.
Sukienka szybko doczekała się debiutu.
Ale pogoda w tym tygodniu nie mogła się zdecydować – w cieniu poniżej 20 stopni i chłodny wiatr, w słońcu pełnia lata… Trudno się ubrać żeby było idealnie.
Kolejna mała, a raczej wielka radość to powrót na taniec. Cudownie było po 2 miesiącach założyć te najwygodniejsze na świecie buty 🙂
I na koniec jeszcze coś z ostatnich spacerów – osiedlowe kozy.
I tym optymistycznym akcentem… Klikam to upragnione “opublikuj” i życzę Wam udanego przyszłego tygodnia!