Witajcie pod nowym adresem :). Mam nadzieję, że większość z Was nie zabłądzi i będzie teraz trafiać tutaj. Na wstępie przypominam o konieczności przeprowadzki na Bloglovin, o ile oczywiście chcecie mnie tam śledzić:
A przechodząc do tematu wpisu. Pamiętacie mój pierwszy tego typu post? Cieszył się on Waszym zainteresowaniem, dlatego przygotowałam kolejny (nie ostatni) z tej serii.
Pasta Tahini
Lubicie hummus? Ta pasta jest jednym z głównych jego składników. Trochę się jej naszukałam w zwykłych supermarketach, aż w końcu postanowiłam zrobić ją sama. Słoiczek takiej pasty kosztuje od kilkunastu złotych wzwyż, a samo ziarno sezamu jest jednak tańsze. A pastę przygotowuje się dosłownie w 5 minut, więc dla mnie wybór jest jasny.
Przyznam, że nie do końca rozumiem, dlaczego w każdym przepisie każą prażyć sezam przed zmieleniem go. Robiłam tę pastę nie raz, czasami prażyłam sezam, czasami nie. Ostatnio robiłam też chałwę i eksperymentalnie zrobiłam dwie – jedną z sezamu prażonego, drugą nieprażonego i w obu z sezamem było wszystko ok.
Ale gdyby ktoś chciał prażyć to należy to zrobić na suchej, rozgrzanej na małym gazie patelni, co chwilę nią potrząsając aby sezam się nie przypalił. Należy zdjąć go z ognia jak tylko delikatnie się przyrumieni, inaczej będzie gorzki. Następnie sezam mielimy w blenderze z dodatkiem oliwy z oliwek. I już, gotowe! Szczelnie zamkniętą pastę można przechowywać w lodówce.
P.s. Pasta sama w sobie raczej nie smakuje wyśmienicie, ale pamiętajcie, że jest ona tylko dodatkiem do innych potraw i to z nimi stanowi całość :).
Ekstrakt z mięty
Zachorowałam na niego od kiedy u mojej nieformalnej teściowej spróbowałam brownie z kremem miętowym. Połączenie mięty i czekolady to jeden z moich ulubionych smaków. Taki ekstrakt można dodawać też do lodów, drinków, różnych kremów, polew. Tylko ma on jeden poważny minus – jest drogi.
Samodzielnie przygotowuje się go w banalny sposób – kilka umytych gałązek mięty zalewamy wódką. Odstawiamy na kilka tygodni w ciemne miejsce.
Ekstrakt z pomarańczy lub cytryny
Dodatek do ciast, naleśników… I wszystkiego co Wam przyjdzie do głowy ;). Zamiennik sztucznego aromatu pomarańczowego.
Potrzebujemy wyczyszczonej i sparzonej wrzątkiem skórki z pomarańczy, ale tylko tej jej pomarańczowej części – białą (albedo) staramy się jak najdokładniej odkroić. Można ją drobno posiekać i z tego co widzę po wygooglowaniu takiego ekstraktu – wszyscy to robią, ja się wyłamałam, bo nie wydaje mi się, aby miało to jakieś znaczenie 😉
Skórkę zalewamy roztworem 1:1 wody i wódki. Ekstrakt z cytryny przygotowujemy w identyczny sposób.
I podobnie jak w przypadku ekstraktu miętowego – odstawiamy w ciemne miejsce (ale nie do lodówki), a smakiem ekstraktu możemy cieszyć się po kilku tygodniach (min. 2).
Jako że na ekstrakty trzeba trochę poczekać – nie zwlekajcie z wykonaniem ich, mogą Wam się przydać do świątecznych wypieków :).