Na pewno spora część z Was wie o co chodzi w “wyzwaniu” 100 szczęśliwych dni, a jeśli ktoś nie wie, to zapraszam tutaj. W skrócie – prosta zasada, codziennie robimy jedno zdjęcie, które pokazuje co nas uszczęśliwia i wrzucamy je na wybrany profil społecznościowy (instagram, facebook, twitter) z hashtagiem #100happydays.
Ten nawyk ma nas nauczyć dostrzegania małych rzeczy, które poprawiają nasz nastrój i czynią nas szczęśliwymi choć na chwilę. I wiecie co? Nie planowałam brać udziału w tym wyzwaniu, bo ja w ogóle nie mam problemu z takimi rzeczami. Dla mnie szczęście to właśnie te małe chwile i bez problemu dostrzegam je w każdym dniu. Ale nie zawsze tak było. Stwierdziłam, że przystąpienie do tego projektu to dobra okazja aby napisać tu kilka zdań na temat mojej definicji szczęścia.
Miewałam w życiu okresy, kiedy czułam się bardzo szczęśliwa, dosłownie unosiłam się ponad chodnikami z tego szczęścia. Ale taki stan nie może trwać wiecznie. Nawet jeśli mamy taki okres, że wszystko się pięknie układa to naiwnie jest wierzyć, że to się nigdy nie skończy. I z drugiej strony – nawet kiedy mamy cały czas pod górę, wiatr wieje nam w oczy i jedyne czego pragniemy to usiąść i płakać, to nawet wtedy poczucie szczęścia nie musi być nam obce. Dla mnie szczęście to pyszne śniadanie zjedzone we dwoje. To spotkanie jeża na biegowej ścieżce. To wycieczka rowerowa z bliskimi osobami. To chwila relaksu na wsi, z widokiem na ukwiecony ogródek. Dłuuugi spacer z psem, podczas którego odkrywamy nowe miejsca. Szykowanie się na zajęcia taneczne. Każdy moment, kiedy ktoś nam bliski szczęśliwie wróci z trasy albo odbierze dobre wyniki jakichkolwiek rutynowych badań. To najlepszy na świecie sorbet arbuzowy zjedzony z widokiem na Alpy i jezioro Como. Zachód słońca widziany z żaglówki gdzieś na środku jeziora Mamry… Popołudnie na trójmiejskiej plaży po spotkaniu z klientem, na którym przekazałam koledze projekt, za którym nie przepadałam ;). I poranek na jeszcze skutej lodem plaży tego samego dnia. To ulubione smaki lata. To każda chwila z aparatem w dłoni.
To pierwsze w sezonie promienie słońca łapane na balkonie. Powrót w siodło po 10 latach. To kilka godzin spędzonych na basenie lub na plaży w słoneczny dzień. To komentarz od czytelnika, że lubi przebywać na moim blogu lub że do czegoś go zainspirowałam. Szczęściem jest nawet pierwszy upadek na rolkach podczas którego nic poważnego mi się nie stało. Szczęście to pies śpiący mi na kolanach kiedy pracuję. Poranny spacer z Luną, w zimowy, mroźny poranek. To fajna niespodzianka zrobiona przez bliską osobę. Pierwsze truskawki z babcinego krzaczka. To nowa fryzura, której zrobienie zawsze wydawało mi się niewykonalne. Albo nowy lakier na paznokciach. Szczęściem może być dobre jedzenie i babski wieczór przy butelce 😉 wina. I wreszcie szczęście to także sprawianie radości najbliższym, nawet jeśli jest to tylko zakup ulubionej zabawki psa 🙂
Iiiiii długo mogłabym tak wymieniać, ale we wszystkim chodzi o to samo – szczęście to nie tylko zdrowie, super praca, przystojny facet i urocze dziecko. To milion różnych drobnych rzeczy, które spotykają nas na co dzień. I jeśli tylko będziemy je dostrzegać i delektować się nimi, nigdy już nie powiemy o sobie, że jesteśmy nieszczęśliwi. Po prostu – nie możemy uzależniać naszego poczucia szczęścia tylko od “dużych” rzeczy. Gdybym ja tak robiła – jakieś pół roku temu musiałabym pogrążyć się w głębokiej depresji i nie wyszłabym z niej do dziś. Szkoda życia na czekanie aż absolutnie wszystko będzie po naszej myśli.
Jako że jednak dołączyłam do projektu “100 happy days”, będę Was teraz zasypywać tego typu zdjęciami. Postaram się aby było na nich coś więcej niż Luna (jakby nie było – mój największy promyczek szczęścia w codziennym życiu) i dobre jedzenie ;). Dodatkowo – jako że będą dni kiedy tych szczęśliwych chwil wartych uwiecznienia może być więcej – będę czasami tagować tak więcej niż 1 zdjęcie dziennie. Fotki na bieżąco będę zamieszczać na Instagramie, a niektóre dodatkowo udostępniać też na Facebooku. Abym miała do nich później łatwiejszy dostęp, będę używać też własnego hashtagu #LMka100happydays.
Dajcie znać jeśli również bierzecie udział w tym “wyzwaniu” 🙂 a jeśli jeszcze się nie zdecydowaliście – zdecydowanie polecam 🙂