Nie wiem jak to możliwe, że za chwilę listopad, a ja jeszcze za bardzo nie czuję jesieni. Może dlatego, że jeszcze chwilę ponad tydzień temu spacerowałam po nadwiślańskiej plaży boso, w krótkich spodenkach i w koszulce na ramiączkach. Słyszałam gdzieś ostatnio, że to rekordowo ciepły rok! Podobno od czasu kiedy są robione pomiary tak ciepło od kwietnia do października jeszcze nie było. Cóż, ja nie narzekam, choć zdaję sobie sprawę, że w przyrodzie wszystko ma swój czas i taka pogoda w październiku może przynieść sporo szkody. Ale wiecie co? Ja już marzę o świętach 😀 nie mogę się doczekać przygotowań do nich. Bardzo lubię grudzień i kiedy kończy się lato, czekam na ten miesiąc z utęsknieniem.
Wiem, że blog ostatnio leży i kwiczy. Zdaję sobie sprawę z faktu, że brakuje tu ostatnio treści, które byłyby atrakcyjne dla szerszej grupy odbiorców. Jeśli ktoś na nie czeka, muszę poprosić o jeszcze chwilę cierpliwości. Jak tylko odzyskam gaz w kuchence, na pewno wrócą wpisy kulinarne. Strasznie mi już brakuje normalnego gotowania.
Sezon rowerowy zawsze kończyłam we wrześniu, bo bardzo nie lubię jeździć, kiedy wieje zimny wiatr. W tym roku niespodzianka – pogoda cały czas mi sprzyja. Dalej więc zapewniam sobie odpowiednią dawkę ruchu i jednocześnie oszczędzam paliwo i chronię środowisko, yeaaah!
Ten tydzień znowu był zdominowany przez pracę, ale w nagrodę w piątek zrobiłam sobie prawie-wolne. Odwiedziły mnie koleżanki i tym samym poszerzyłam grono fanów jaglanych babeczek 🙂
Wczoraj w końcu doczekałam się wolnego, ale niezbyt atrakcyjnego pod względem pogody dnia… Wpadłam w szał sprzątania i ulepszania mieszkania. Po cholerę ja trzymałam te wszystkie gazety? Niektóre jeszcze pamiętają szczenięce czasy Luny i są całe poobgryzane.
Dzisiaj natomiast pogoda była cu-dow-na. Odwiedziliśmy jeden z najbardziej fotogenicznych parków w stolicy. Park Rydza Śmigłego sprzyja sesjom i planom zdjęciowym. Stamtąd zrobiliśmy sobie też spacer na Osiedle Jazdów, gdzie odbywała się akurat “wyprzedaż garażowa”.
Historyczny szpital psychiatryczny robi nieco przytłaczające wrażenie.
Domki fińskie.
Z moich październikowych planów zostało mi tylko ugotowanie zupy dyniowej, co przesunęło się w czasie z przyczyn niezależnych ode mnie. Dziś zrealizowałam plan pt. “jesienna sesja zdjęciowa w liściach”. Na słońcu było tak ciepło, że musiałam zdjąć wełniany sweter i muszę przyznać, że jesiennych fotek w takim stroju to ja jeszcze nie miałam ;). Pokażę Wam kilka tych z Luną, bo wrzucenie innych byłoby zbyt narcystyczne.
Luna stapia się z tym jesiennym tłem 🙂
W tym tygodniu miałam przyjemność gościnnie pojawić się u Gosi-Freelancerki i wraz z innymi blogerkami pokazać swoje miejsce pracy. Bardzo fajny wpis, fajnie tak podpatrzeć jak pracują inni.
Dwie osoby ostatnio nominowały mnie do “Liebster Blog Award”. To dla mnie bardzo miłe wyróżnienie, ale z założenia nie tworzę takich wpisów u siebie na blogu, dlatego na pytania dziewczyn odpowiedziałam u nich w komentarzach. Jeśli chcecie zerknąć o co mnie i inne blogerki zapytały dziewczyny – zapraszam do Eweliny i Anity.
Znacie ten widok? A może Was też można przyłapać na podobnej sytuacji? Mnie niestety pewnie tak, bo jestem uzależniona od sprawdzania maila kiedy w ciągu tygodnia jestem gdzieś na mieście… Muszę wiedzieć czy powinnam się spieszyć do komputera ;).
Bardzo fajny blog o zdrowiu, ekologii… I jak sama autorka określa – o dążeniu do życia w zgodzie z naturą.
O Polakach pozytywnie – dobrze czasami poczytać coś dobrego na temat naszego kraju i jego mieszkańców.
Na dziś to wszystko, życzę Wam pięknego, słonecznego tygodnia!