Gruzja. Od kilku dni wbrew moim wszelkim obawom i na skutek spontanicznej decyzji goszczę w tym kraju. Pochłaniam olbrzymie ilości pysznego jedzenia, integruję się z blogerami z trochę innych bajek… Czasami płaczę ze śmiechu, a w wolnych chwilach pracuję, jak każdy przyzwoity freelancer ;).
Jeśli chodzi o naszą ekipę to tak naprawdę jesteśmy bardzo różni, a w zdecydowanej większości przed tym wyjazdem nawet nie znaliśmy swoich blogów. Wielkie brawa dla organizatora za ten eksperyment, bo pokazał on, że blogerzy mimo wszystko zawsze znajdą wspólny język. Nie tylko wtedy, kiedy po przyjeździe do hotelu lub restauracji w pierwszej chwili pytają o wi-fi ;).
Zacznijmy może od tego, dzięki komu tu jesteśmy – po pierwsze jest to oczywiście Biuro Promocji Adżarii, które jest naszym głównym sponsorem. Na miejsce szczęśliwie dowiozły nas linie lotnicze WizzAir, które ja uwielbiam za to, że latają w bardzo wiele miejsc, są tanie i… najważniejsze 😉 pozostały na Lotnisku Okęcie, więc po wylądowaniu zawsze po 10 minutach jestem w domu. Warto dodać, że WizzAir zadbał też o to, abyśmy mogli przywieźć ze sobą sporo pysznych pamiątek… Ja niestety nie skorzystałam z możliwości bagażowych i teraz muszę szukać przemytnika z pojemną i niezapełnioną walizką.
Skoro piszę o pierwszych wrażeniach, to powinnam skupić się na Tbilisi, bo to tam zaczęła się nasza gruzińska przygoda.
Gruzja to naprawdę piękny i bardzo atrakcyjny turystycznie region, a mimo to ich dochody z turystyki nie są zbyt wysokie. Wynikać to może m.in. z małej świadomości atrakcyjności tego kraju… I o tym właśnie będę próbowała Was przekonać w najbliższym czasie. Ja przyznam, że mnie najbardziej interesuje środowisko naturalne i kultura, mniej historia. Pod tym względem jeszcze wiele mam do zobaczenia, ale już widzę olbrzymi potencjał tego państwa. Gruzja jest dopiero 10tym krajem, który odwiedziłam (przy czym kilka dosłownie “polizałam”), ale od początku wiedziałam, że będzie na swój sposób wyjątkowa.
Gruzja na przemian mnie zachwyca i zasmuca. Smuci mnie bieda i bezdomne zwierzęta. Zachwyca krajobraz, specyficzna architektura, kultura i dobre jedzenie…
To kraj tak bardzo różny od tych zachodnio-europejskich… Niby aspiruje do europejskiej nowoczesności, a jednocześnie nie traci swojej naturalności. Ja uwielbiam miejsca, które cały czas mnie zaskakują, a tak właśnie jest tutaj.
Za nami tak naprawdę dopiero trzy dni. Dziś zaczęła się druga część przygody – ta bardziej kulturowa i krajobrazowa, więc jestem podekscytowana :). Adżaria póki co powitała nas piękną pogodą i super gościnną atmosferą.
Jedno jest pewne – całego wyjazdu nie uda mi się streścić w jednym wpisie, dlatego na pewno będzie ich kilka. Zastanawiam się czy podzielić to na dni, miejsca, czy może tematycznie…? Pomyślę, a póki co… Dalej walczę ze zmianą czasu. Niby 3h to niewiele, ale wieczorem mocno daje to w kość – moja godzina zasypiania to tutaj godz. 3. Wstajemy dość wcześnie, więc w efekcie codziennie śpimy po kilka godzin… Ale jeszcze nie padliśmy, wszystko przed nami 🙂
Pozdrawiam już z Batumi 🙂 do przeczytania! I wpadnijcie na bloga jutro, bo jak czas pozwoli to będzie kolejny odcinek ZdrowoManii 🙂