Zapraszam Was dzisiaj na spacer po Batumi – mieście, które zadowoli zarówno turystów poszukujących luksusu i typowo turystycznych atrakcji, jak i osoby nastawione na kontakt z prawdziwym obliczem Gruzji. Batumi potrafi zaskoczyć i trudno przejść obok niego obojętnie. Mam nadzieję, że uda mi się choć trochę wprowadzić Was w klimat tego miasta.
Przeglądając relacje napisane przez moich współtowarzyszy podróży, mam ochotę zaprzestać dodawania moich. Popadłam w olbrzymie kompleksy przeglądając ich rewelacyjne zdjęcia. Ja przez całą podróż męczyłam się z moim aparatem – kitowy obiektyw już dawno przestał mi wystarczać, a przerzucenie się na tryb manualny powodowało frustrację. Zupełnie mi ostatnio nie po drodze z fotografią i nawet zrobienie najprostszych zdjęć na bloga mnie przerasta.
Ale nie będę odstawiać szopek i pokażę co mam, bo nie wyobrażam sobie aby w mojej relacji pominąć Batumi. Miasto to powitało nas piękną pogodą i wspaniałym zachodem słońca.
Batumi posiada wiele cech typowych dla nadmorskiego kurortu. Znajdziemy tu długą i szeroką nadmorską promenadę z palmami…
Przy bulwarze spotkamy też bardzo ciekawą budowlę – wieżę czaczy. Tak, tej wysokoprocentowej 🙂 w sezonie działa tam specjalny kranik i dystrybutor kubeczków, które umożliwiają poczęstowanie się tym trunkiem. Zapomniałam zapytać czy ktoś strzeże pełnoletności osób chcących skorzystać z tego udogodnienia…
Po Batumi można poruszać się np. wynajętym rowerem miejskim. Przy bulwarze można znaleźć też siłownie plenerowe, place zabaw itp. Trzeba przyznać, że pod tym względem miasto sprzyja mieszkańcom i odwiedzającym je turystom.
A na promenadzie znajdziemy też różne dziwne rzeczy, np. ruchomy pomnik zakochanej pary Ali i Nino – Muzułmanina z Azerbejdżanu i Chrześcijanki z Gruzji. Figury te przybliżają się i oddalają się od siebie, ale nie miałam “przyjemności” obejrzenia tego w ruchu 😉
Jedną z atrakcji turystycznych miasta jest diabelski młyn
Batumi słynie z dość nietypowych i nie do końca przemyślanych budowli. Widoczna na tym zdjęciu wieża jest aktualnie tylko pomnikiem gruzińskiego alfabetu i pożeraczem energii elektrycznej. Jest szansa, że zgodnie z założeniami w kuli na szczycie wieży powstanie restauracja.
A to najwyższy w mieście budynek, który… Też nie został zagospodarowany. A przepraszam, jest wieszakiem dla neonów i tego-czegoś-dziwnego-w-kolorze-złota 🙂 podobno to diabelski młyn, a sam budynek miał być siedzibą Uniwersytetu Technologicznego. Szczerze mówiąc myślałam, że mnie wkręcają kiedy usłyszałam, że to miejsce stoi puste.
Batumi to też spory port i stocznia.
I kamienista plaża – osobiście zdecydowanie wolę kamieniste od piaszczystych, więc pewnie latem byłabym tam bardzo szczęśliwa 😉 temperatury w sezonie (czerwiec-wrzesień) dochodzą do 40 stopni, a temperatura wody też jest bardzo przyjemna (powyżej 20 stopni).
Zastanawiam się czy panowie robili sobie selfie czy może kręcili vlogi? 😉
No dobra, zwiedziliśmy nadmorskie okolice to teraz czas iść na miasto. I tutaj może spotkać nas małe zaskoczenie, bo do mieszanki kiczu i nowoczesności dochodzi prawdziwe oblicze Gruzji i tego miasta. Architektura jest zróżnicowana, a budynki często bardzo zaniedbane. Tworzy to specyficzny klimat, który na każdym kroku przypomina, że jesteśmy na wschodzie.
Najciekawsze obrazy kryją się w podwórkach. Czy tylko ja lubię takie klimaty?
To poniższe zdjęcie spowodowało u mnie olbrzymią frustrację fotograficzną. Niech mi ktoś doświadczony powie – czy kitowym obiektywem da się zrobić zdjęcie tak, aby ta najjaśniejsza część fotki nie była prześwietlona?
Uwielbiam to zdjęcie z mini i rajstopami, chyba je sobie wywołam do ramki 🙂
Typowe blokowisko.
Na ulicach Batumi też nie brakuje zwierzaków. Ale jak widzicie – wcale nie wyglądają na biedne i zagłodzone.
Na moje nieszczęście bezdomne psy w Gruzji są też bardzo towarzyskie, ale o tym już pisałam. Tutaj psiak napotkany pod naszym hotelem.
I skoro już jesteśmy przy hotelu – będąc w Gruzji nawet mieszkając w 5* hotelu nie da się uniknąć kontaktu z prawdziwym obliczem tego kraju. Kontrasty są widoczne na każdym kroku.
Obok wnętrza hotelu też nie mogę przejść obojętnie. Radisson Blu pokochałam za bardzo wygodne łóżko, mięciutką pościel, wygodny kącik do pracy i piękny widok z okna.
No i za basen i saunę, co tu kryć… Idealny sposób na relaks po całym dniu zwiedzania i przed kolacją lub inną imprezą.
A taki widok z okna o poranku gwarantuje udany dzień!
Batumi będzie kojarzyć mi się też z moim pierwszym razem w kasynie… Nauczyłam się grać w ruletkę i spróbowałam szczęścia na automatach. Dostaliśmy kupon na 50 lari (ok. 100 zł) do przepuszczenia. Wygrałam 28 lari więc teoretycznie byłam przegrana… Ale jako że tej 50-tki nie dało się spieniężyć, a wygrane 28 mogłam zamienić na gotówkę to… Cóż, wyszłam na plus 😉
Warto wspomnieć, że kasyna w Batumi powstały głównie z myślą o turystach. Przyjeżdża ich tam całkiem sporo np. z Turcji, gdzie tego typu rozrywki podobno są zakazane.
Ok, na koniec jeszcze rzut oka na Batumi nocą. To widok z tarasu widokowego na który wjeżdża się kolejką linową. Wjazd trwa ok. 10-15 minut.
Batumi pożegnało nas wichurą i wzburzonym morzem…
Pisząc o Batumi nie można nie wspomnieć o jego dwóch dużych atrakcjach. Jedną z nich jest ogród botaniczny, który opisałam w poprzednim poście. Druga to delfinarium, które również początkowo mieliśmy w programie. Ostatecznie na zwiedzenie tego miejsca zdecydowała się tylko jedna osoba. Ja podziękowałam ze względów ideologicznych – delfiny wolałabym oglądać w ich naturalnym środowisku.
Muszę przyznać, że czuję duży niedosyt jeśli chodzi o zwiedzanie Batumi. Jako że byłam wiecznie niedospana, tylko jednego dnia udało mi się przejść na samotny spacer po mieście i zrobić kilka zdjęć. Raz byliśmy na krótkim spacerze po Batumi z polską przewodniczką, ale musiałam się urwać w połowie aby przed wieczornym wyjściem dokończyć pracę nad ZdrowoManią. Myślę, że kiedyś jeszcze będę chciała wrócić do Batumi i zagłębić się w klimat tego specyficznego miasta. Raczej nie zamieszkam wtedy w Radissonie, ale na terenie miasta znajdują się też mniejsze hotele, hostele i kwatery prywatne. Każdy znajdzie tam coś dla siebie.
I jak Wam się podoba Batumi? Zwiedzalibyście?