W ostatnim wpisie pokazałam Wam Monterosso Al Mare, dlatego dziś czas przesunąć się o jedno miasteczko na południe… Po około 2 godzinach spokojnej wędrówki Lazurową Ścieżką dotarliśmy do Vernazzy. Widok na Vernazzę jest jednym z najczęściej wykorzystywanych na pocztówkach i innych materiałach reklamowych przedstawiających Cinque Terre. Nic dziwnego – jest naprawdę zachwycający.
To niewątpliwie jeden z najpiękniejszych widoków w całym Cinque Terre, a na żywo robi oczywiście większe wrażenie niż na zdjęciu. Właściwie to nie potrafię się zdecydować na jedno zdjęcie prezentujące to miejsce, wybaczcie 😉
Co do samego miasta… Moją uwagę zwrócił fakt, że jest ono najbardziej zniszczone z całej piątki. 25 października 2011 roku przez Vernazzę zeszła lawina błotna, która koszmarnie zniszczyła uliczki tego miasta. Specyficzna powódź dotknęła całe Cinque Terre, ale to Vernazza ucierpiała najbardziej. Lawina zniszczyła linię kolejową, porwała do morza samochody i cały dobytek wielu mieszkańców, 13 osób pozbawiła życia. Tutaj i tutaj znajdziecie zdjęcia i filmy dokumentujące to wydarzenie. Musicie to zobaczyć, bo naprawdę trudno wyobrazić sobie ten ogrom zniszczeń i rozpacz, jaką musieli wtedy czuć mieszkańcy.
Po dwóch latach miasteczko zostało w dużej mierze odbudowane i można powiedzieć, że stanęło na nogi… Warto jednak zauważyć, że zniszczone elewacje to efekt nie tylko powodzi, ale i sztormów, podczas których fale niemalże wdzierają się do miasta, a morska woda sprzyja niszczeniu wszystkiego, co napotka na swojej drodze.
Vernazza to dobre miejsce aby na chwilę usiąść, odpocząć i przemyśleć swoją podróż. Czasami podczas krótkich wyjazdów przyłapuję się na tym, że karmię swoje oczy pięknymi widokami i zachwycam się klimatem jakiegoś miejsca, ale jednocześnie traktuję je tylko jak turystyczną miejscowość i patrzę na nie zbyt płytko.
Mam wrażenie, że w ten sposób “zaliczyłam” kilka miejsc (chociażby Varennę i Lecco nad jeziorem Como), a tak naprawdę nic o nich nie wiem (poza tym gdzie leżą i że są atrakcyjne turystycznie). Cinque Terre to również przepiękne miejsce, przez wiele osób uważane za najpiękniejszy region Włoch (choć osobiście wierzę, że ten kraj ma jeszcze wiele do zaoferowania) i trudno nie patrzeć na nie przez pryzmat tych pięknych widoków… Ale to co dla nas jest odskocznią od codzienności, dla innych jest domem. My odwiedzamy ten rejon wtedy, kiedy jest piękna pogoda, cieszymy się słońcem, zachwycamy urokliwymi uliczkami, fotografujemy piękne miejsca (często naruszając czyjąś prywatność)… A dla mieszkańców to szara rzeczywistość – walka z żywiołami, codzienne trudności w postaci pokonywania wielu schodów, życie w ciemnym mieszkaniu przy zasłoniętych okiennicach, niewielka ilość sklepów i punktów usługowych… Długo można tak wymieniać.
I ta Vernazza to trochę taki symbol – turysta chodzi i podziwia jakie piękne jest Cinque Terre, a mieszkańcy za to malownicze położenie swojego miasteczka płacą wysoką cenę. Podróżując zawsze warto mieć tego świadomość i choć spróbować spojrzeć na dane miejsce okiem mieszkańca. Tak naprawdę dopiero kontakt z inną narodowością i kulturą jest dla nas w jakiś sposób pouczający i wzbogacający. Piękne widoki, pyszne, lokalne posiłki, kąpiele w morzu czy zapach kwiatów na nadmorskiej promenadzie to tylko detale, które na chwilę mogą sprawić, że poczujemy się niesamowicie szczęśliwi. Ale według mnie dopiero wczucie się w taką prawdziwą atmosferę jakiegoś miasta sprawi, że ta podróż zapadnie nam w pamięci.
W Vernazzy postawiliśmy na chwilę relaksu na kamieniach i co tu dużo mówić – zrobiliśmy to kosztem czegoś. Wielu zakątków miasta nie udało się odwiedzić, a ja wyjechałam z poczuciem sporego niedosytu…
Następnego dnia rano przyjechaliśmy do Vernazzy pociągiem i stąd wyruszyliśmy na Lazurową Ścieżkę do Corniglii. A ta już na początku zapowiada się zachęcająco i daje możliwość spojrzenia na Vernazzę z jeszcze innej perspektywy…
Dalsza trasa to znowu podziwianie wybrzeża i pięknej przyrody…
Zachwyca mnie zieleń Parku Narodowego Cinque Terre.
I tutaj wyłoniła nam się już Corniglia i plaża Guvano, która również była naszym celem… Jak być może już wiecie z vloga – nieosiągalnym. Ale o tym będzie w następnym poście 🙂
A Vernazzę i drogę do Corniglii możecie lepiej obejrzeć w dwóch poniższych vlogach:
I jeszcze tak podsumowując – ja czuję wielki niedosyt jeśli chodzi o Vernazzę. Widziana z Lazurowej Ścieżki zachwyca, a poznana bliżej troszkę składnia do refleksji… I budzi apetyt na więcej. W sumie nawet dobrze wyjechać z tego miasta ze świadomością, że ma się w nim jeszcze wiele do odkrycia. Mam nadzieję, że będzie mi dane wrócić do Cinque Terre.