Dziś będzie szybko i na (jeden) temat. Jestem jeszcze na wakacjach z ograniczonym dostępem do internetu, ale aby zmniejszyć sobie ilość zaległości po-wyjazdowych, nie chcę pomijać przeglądu tygodnia. Zapraszam Was dzisiaj na krótki przegląd włoskiego tygodnia, który dla mnie zaczął się w środę o poranku.
W poniedziałek i wtorek pracowałam i przygotowywałam się do wyjazdu, więc nie mam fotek z tych dwóch dni… Poza tą zapowiadającą czwartkowy odcinek ZdrowoManii (który przy okazji również polecam).
W środę musiałam wstać o 3 rano, ale warto było się poświęcić! Nie będę Wam teraz opowiadać o Sardynii, bo na to poświęcę pewnie dwa osobne posty… A dziś zapraszam na mały przedsmak :). Tradycyjnie w przeglądzie pokazuję bardziej prywatne fotki, a we wpisach podróżniczych znajdą się te bardziej „widokowe”.
Dzień Dziecka zobowiązywał 😉
Jeśli chodzi o pogodę, to z jednej strony nie mogę narzekać, bo słońce tak daje popalić, że nie nadążam z nakładaniem kolejnych warstw kremu z filtrem… O tym, że pogoda dopisuje świadczy też fakt, że znowu nabawiłam się mojej tradycyjnej już wysypki na twarzy, która atakuje mnie zawsze po kontakcie twarzy ze słoną wodą i silnym słońcem. Słońce pali naprawdę niemiłosiernie i wczoraj praktycznie cały czas na plaży przeleżałam pod ręcznikiem, bo nie chcę się już opalać. Ale jak na złość, pogoda zepsuła się wtedy, kiedy mieliśmy plany bardziej ambitne, niż plażowanie ;). Dzisiaj mieliśmy płynąć w całodniowy rejs, ale prognozowane było duże zachmurzenie i przelotne opady z burzami, więc uznaliśmy, że rejs w takiej sytuacji jest bez sensu (zresztą pewnie i tak się nie odbył). Jutro już jedziemy do Cagliari, gdzie mamy wynajęte mieszkanie na jeszcze jedną noc, a w środę rano wracamy do Polski. Tęsknię już za Lunaskiem, więc odliczam godziny 🙂
Woda w morzu jest cieplejsza, niż myślałam, że będzie. 20 stopni to dolna granica, jaką jeszcze jestem w stanie zaakceptować 😉
Ale powiem szczerze, że nie mieliśmy szczegółowego planu na ten wyjazd. Nauczona doświadczeniem z ostatniej wizyty w Grecji, postanowiłam nie planować. Jedyne co chcieliśmy odwiedzić na 100%, to najpopularniejszą na Sardynii plażę, a na wszystko inne decydowaliśmy się spontanicznie. Tak było i z rejsem, dlatego jakoś łatwiej pogodzić się z tą koniecznością zmiany planów.
Przesyłam pozdrowienia i uciekam korzystać z ostatnich chwil w kraju glutenu i najlepszych lodów!