Narty blisko Warszawy? Teoretycznie nawet nie musimy wyjeżdżać z miasta, bo jest Górka Szczęśliwicka… Ale praktycznie to jednak coś innego ;). I trzeba przyznać, że na tych naszych mazowieckich nizinach fani narciarstwa nie mają łatwo, bo niewiele jest w okolicy miejsc, gdzie można wyskoczyć poszusować tylko na kilka godzin. Mnie już nieco nosiło, bo rok temu bardzo polubiłam narty, a tej zimy z przyczyn technicznych nie udało nam się wyjechać w góry. Potrzebowałam więc miejsca, gdzie mogłam pojeździć chociaż przez kilka godzin, aby przypomnieć sobie, jak to w ogóle jest ;).
Szwajcaria Bałtowska – dojazd z Warszawy
Bałtów to świetne miejsce na narty blisko Warszawy przede wszystkim dlatego, że przez zdecydowaną większość drogi mamy do dyspozycji świetną, dwupasmową trasę. Do samego Radomia dojeżdżamy w niewiele ponad godzinę, a tam na dużym rondzie na krajowej siódemce skręcamy w lewo. Następnie kierujemy się na Rzeszów, a w Skaryszewie odbijamy z tej głównej drogi i dalej jedziemy już przez małe miejscowości. Ruch jest tam bardzo niewielki, ale i oznakowanie nie będzie wystarczające, więc warto włączyć nawigację. Podsumowując jednak całość – dojazd z Warszawy do Bałtowa jest dość prosty i przyjemny, w zależności od tego skąd startujecie i z jaką prędkością jeździcie, można zamknąć się w 2-3 godzinach.
W samym Bałtowie po przejechaniu przez malownicze wąwozy skręca się w lewo, a potem trzeba patrzeć na znaki, ale ten kierujący do stacji narciarskiej łatwo przeoczyć, więc od razu powiem, że dość szybko skręca się w prawo. To jest taki jakby zjazd w dół na mostek.
Stacja narciarska Szwajcaria Bałtowska – trasy i zaplecze
No umówmy się – Zieleniec to to nie jest. Ale dla mniej wymagających narciarzy, którzy po prostu chcą pojeździć i nie oczekują warunków typowo górskich, lub wręcz alpejskich, Szwajcaria Bałtowska jest naprawdę ok. Na miejscu znajduje się kilka parkingów, spora wypożyczalnia sprzętu, jest też jakieś zaplecze gastronomiczne, można też oczywiście wziąć lekcje u instruktora jazdy. Jeśli chodzi o wyciągi, to są dwa – jeden podwójny orczykowy i jeden krzesełkowy. Do tego wyrwirączka na oślej łączce dla dzieci.
No właśnie, trasy. Od razu zaznaczam, że ta ośla łączka jest naprawdę dla dzieci. Kąt nachylenia jest tak niski, że trudno tam mówić o jakiejś sensownej jeździe… Dlatego początkujący dorośli muszą skorzystać z pozostałych tras. Jest ich w sumie 5, choć bliższe prawdy jest powiedzenie, że 3, bo jedna z tych 5 to ta dla dzieci, a dwie inne trasy szybko łączą się ze sobą, więc uznałabym je za jedną. I to właśnie ta trasa (2-3) przypadła mi do gustu najbardziej. Nie jest zbyt stroma, ma nieco łagodniejsze pochylenie, niż trasa numer 1 i 4… A jednocześnie zawiera też fragmenty, gdzie można się nieco bardziej rozpędzić. Dla mnie była naprawdę idealna!
Bardziej zaawansowani mogą skorzystać z trasy 1 i 4 i snowparku, który widzę na mapie, ale nie przyjrzałam mu się na własne oczy.
Jeśli mam się do czegoś przyczepić, to mogę tylko do przepustowości bramek na orczyk/krzesełka, bo w weekendy i w środku sezonu robią się tam niezłe korki. Wiem, bo obserwowałam na kamerkach 😉 my pojechaliśmy tam w piątek (2 marca), więc ilość ludzi była umiarkowana i rzadko robiły się jakieś zatory.
Szwajcaria Bałtowska – ceny
Dokładny cennik znajdziecie oczywiście na stronie Szwajcarii Bałtowskiej. Istnieją dwa sposoby rozliczania – punktowy, lub godzinowy. W przypadku tego drugiego karnet kosztuje od 50 do 80 zł, w zależności od tego, jak długo planujecie jeździć. Na miejscu płaci się też 15 zł zwrotnej kaucji za kartę.
Sprzęt można wypożyczyć na 3-5 godzin i płaci się za niego przy zwrocie, kiedy będzie już wiadomo, na jak długo był Wam potrzebny. My wypożyczaliśmy te tańsze komplety i kaski, całość zamknęła się w 40 zł/os.
Podsumowując…
Nam się bardzo podobało! Z pewnością odwiedzimy to miejsce jeszcze nie raz, choć pewnie już nie w tym sezonie.
Napiszcie, czy znacie i czy lubicie Szwajcarię Bałtowską, albo polećcie jakieś inne miejsce, gdzie można wyskoczyć na narty blisko Warszawy 🙂