Próbowaliście kiedyś całkowicie odstawić słodycze? Na pewno są ludzie, którzy w ogóle nie lubią słodkości i takim osobom na pewno nie sprawiłoby to problemu. Ja jednak należę do osób z zupełnie przeciwnej grupy. Ochota na słodkie nachodzi mnie bardzo często, co jest dość problematyczne, bo w moim domu (poza gorzką czekoladą) słodyczy nie ma. Jak żyć?
Ano, zawsze można wyskoczyć do sklepu, kupić jakiegoś batonika i z rozkoszą zakleić się syropem glukozowo-fruktozowym i innymi świństwami. Można też przygotować sobie coś na szybko samodzielnie… I teraz jesienią śmiało mogę to napisać – są rzeczy, których przygotowanie zajmie nam tyle samo czasu co wyszykowanie się i wyjście do sklepu.
Takich rzeczy jest całkiem sporo, w dodatku ja ciągle odkrywam nowe, dlatego na jednym takim wpisie na pewno się nie skończy. Dziś 4 propozycje prostych, mało wymagających pod względem ilości składników i nakładu pracy deserów.
Na pierwszy ogień idą…
Jabłka pod skorupką
To alternatywa dla crumble, czyli owoców pod kruszonką. Crumble też można szybko przygotować, ale jakkolwiek absurdalnie by to nie zabrzmiało – ostatnio przygotowując ten deser akurat nie miałam w kuchni miejsca na szykowanie kruszonki. Postanowiłam więc wypróbować patent z szarlotki sypanej. Być może znacie to fenomenalne ciasto bez żadnego wyrabiania – mąka, kasza manna i cukier w takich samych proporcjach (ja akurat cukru dodaję mniej niż reszty). Do tego jabłka i masło i ciasto gotowe. Ale to jednak trochę trwa, dlatego znalazłam szybszą opcję.
Jabłka ścieramy na tarce o dużych oczkach, posypujemy cynamonem, w szklance mieszamy po ok. 2 łyżki mąki, kaszy manny i cukru. Mieszanką ze szklanki delikatnie posypujemy jabłka, na to układamy cienkie plasterki dobrze zmrożonego masła (cała powierzchnia musi być dokładnie przykryta). To zajmuje nam 10 – 15 minut.
Wkładamy do piekarnika nagrzanego do ok. 190 stopni i pieczemy przez ok. 15 minut. Tak, robi się z tego pół godziny, ale przez połowę tego czasu tylko delektujemy się zapachem z piekarnika.
P.s. Nie jest to oczywiście deser dietetyczny, ale mimo to i tak zdrowszy od gotowych batoników czy ciasteczek.
Krem czekoladowy z awokado
Trafiłam na ten przepis kiedyś w szczęśliwostkach Pauliny. To niesamowite, jak z trzech takich prostych składników można wyczarować coś smacznego i w dodatku zdrowego. Awokado + miód + kakao i mamy zdrowszą wersję Nutelli. Spróbujcie!
Ja ostatnio trochę przegięłam z kakao, ale i tak było dobre ;). Krem sprawdzi się do naleśników, różnego rodzaju deserów (zamiast tradycyjnego kremu), a ja stosuję go też jako smarowidło na pieczywo.
Domowy budyń
Budyniu z torebki nie lubię już od dzieciństwa. Ten uwielbiam od pierwszego spróbowania. Przepis znajdziecie tutaj, a ja dodam tylko, że przygotowuje się go bardzo szybko, a jego składniki zazwyczaj mamy w domu.
Domowy kisiel
I znowu – kisiel nigdy nie zaliczał się do grona lubianych przeze mnie deserów. Ja chyba już jako dziecko podświadomie czułam co nie jest dla mnie dobre 😉
Ten przepis wypatrzyłam u Aliny i od razu go wypróbowałam. W jednym garnuszku gotujemy siemię lniane (kilka łyżek na szklankę wody, aż się zrobi glutek, u mnie trwało to mniej niż 10 minut), w drugim maliny z miodem i opcjonalnie cynamonem (użyłam mrożonych malin). Potem obie te rzeczy mieszamy. Siemię lniane jest bardzo zdrowe, ale ja nie wyobrażam sobie abym mogła je wypić samodzielnie. Takie połączenie go z malinami to naprawdę genialny sposób na wprowadzenie tych ziarenek do swojej diety!
No i ochotę na słodkie można zaspokoić 😉 to kolejny po budyniu przepis, który można zrealizować ZAWSZE bo siemię i mrożone maliny zawsze możemy mieć w domu :).
Na dziś to tyle, ale jak już wspomniałam na początku – na pewno będę miała dla Was więcej takich propozycji. A teraz powiedzcie mi, czy skusicie się na którąś z powyższych? 🙂