Im więcej czytam podsumowań roku na blogach, tym bardziej odechciewa mi się robić i publikować własne ;). Niestety, nie stałam się dużo mądrzejsza, nadal mam introwertyczną naturę, zdarza mi się przejmować głupotami, miewam problemy z panowaniem nad emocjami i pielęgnowaniem relacji z ludźmi, nie odniosłam wielkich sukcesów i nie spełniłam największych marzeń. Mimo to, kiedy patrzę wstecz na cały rok 2016, przepełnia mnie uczucie wdzięczności. Dziś mogę powiedzieć to głośno, bez obawy, że zapeszę – to był naprawdę dobry rok! Dobry pod względem zawodowym, zdrowotnym, rodzinnym… Nikogo w nim nie straciłam, a wiele spraw zaczęło się układać. Jedna lekcja, jaką najbardziej zapamiętałam? Bardzo ważna. W życiu bardzo wiele zależy od nas i od naszego nastawienia. Nie możemy sterować tym, co nam się przytrafia, ale mamy wpływ na to, jak to odbieramy. Niby wiem to od dawna, ale w tym roku jakoś mocniej to do mnie dotarło.
Przygotowałam – głównie dla siebie – małe video podsumowanie roku, zachęcam do obejrzenia, jeśli macie ochotę 🙂
Zacznijmy od najważniejszego, czyli od zdrowia. Na tej płaszczyźnie zdecydowanie odniosłam sukces. W dużej mierze dzięki moim hitom, które przedstawię Wam jeszcze w tym tygodniu :). Szłam w tym roku drogą zdecydowanie inną niż na skróty i u mnie okazała się ona najskuteczniejsza. Prawie nie chorowałam, nie brakowało mi energii, nie miałam nawrotu trądziku, wyregulował mi się cykl miesięczny… A wszystko to bez leków! Jestem z siebie dumna 🙂
W tym roku pobiłam też rekord długości wyjazdu bez psa ;). We wrześniu po raz pierwszy od przygarnięcia Luny zdecydowaliśmy się na tygodniowy wyjazd, a po miesiącu powtórzyliśmy ten wyczyn. Nie powiem, że było łatwo, bo tęsknota to jedno, a organizacja opieki dla psa na tak długo to inna sprawa… Ale grunt, że się udało. Dzięki pomocy bliskich, którzy zaopiekowali się moim zwierzakiem, spełniłam swoje podróżnicze marzenie, jakim niewątpliwie była wizyta w Cinque Terre.
Ten rok pokazał też, do jakich krajów mam największą słabość. Po mojej trzeciej wizycie we Włoszech przyszła pora na trzecią wizytę w Grecji. Bardzo tęskniłam za wakacjami na greckiej wyspie… I tu zdradzę Wam mały sekret – prawie się podczas tego urlopu utopiłam. Do dziś ta koszmarna sytuacja staje mi przed oczami i pamiętam towarzyszące mi w tamtej chwili emocje. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale nie potrafię o tym zapomnieć. Ludzkie życie jest strasznie kruche.
Udało się odwiedzić też polskie góry, choć inne niż zazwyczaj… Wyjazd na Camp Be OFF obfitował w różnego rodzaju atrakcje 🙂
Wisienką na torcie był weekend w czeskiej Pradze.
Zawodowo rok 2017 będzie dla mnie dużym wyzwaniem. Zaczynam właśnie trzeci rok prowadzenia własnej działalności, a to oznacza przejście na duży ZUS. Jakby tego było mało, w dość nieprzyjemnych okolicznościach zerwałam właśnie współpracę z moją księgowością. Przez całe 2 lata siedziałam na niezłej minie i to cud, jeśli w moich papierach wszystko gra, ale to będę musiała wyjaśniać już z urzędem skarbowym.
Patrząc wstecz na 2016 widzę może nie tyle pasmo sukcesów, co po prostu stabilizację i poczucie bezpieczeństwa, które na freelancingu nie są takie proste do osiągnięcia. To był przede wszystkim kolejny rok pracy nad ZdrowoManią. Przez długi czas tworzyliśmy po 2 odcinki tygodniowo i to był naprawdę intensywny okres. Niestety nie przełożyło się to na zainteresowanie widzów, liczba wyświetleń malała zamiast rosnąć i w pewnym momencie straciłam trochę motywacji. Prywatnie praca nad tym projektem dużo mi daje, ale przecież nie robię tego tylko dla siebie. Ostatecznie na skutek tego spadku motywacji zdecydowałam się na powrót do jednego odcinka tygodniowo. Uważam, że to była bardzo słuszna decyzja, bo dzięki niej miałam więcej czasu na inne projekty i na bloga.
Ale nie zliczę ilu wspaniałych rzeczy doświadczyłam podczas pracy nad tym kanałem. Jedną z nich był mój absolutnie ulubiony w tym roku wywiad z Antonim Huczyńskim, znanym jako dziarski dziadek. Ten film też ku mojej uciesze pobił rekord kciuków w górę i jest drugi pod względem ilości wyświetleń.
Rekord oglądalności pobił odcinek o Hangarze 646, a w nim najfajniejsza dla mnie jest część teledyskowa od 6:20. Zapomniałam umieścić fragmenty z Hangaru w moim video podsumowaniu roku 🙁
Po raz pierwszy w ramach mojej pracy zawodowej mogłam uczestniczyć też w projekcie charytatywnym dla zwierzaków. Przy okazji pracy nad nim poznałam świnkę Lily, za którą rozglądałam się po Ursynowie, od kiedy o niej usłyszałam.
Skutkiem ubocznym mojego zdrowego stylu życia było stworzenie własnego, blogowego produktu. W 2016 roku sprzedało się dokładnie 400 sztuk dziennika obserwacji organizmu! Jestem w niemałym szoku, bo nie spodziewałam się, że aż tyle osób będzie chciało ponieść ten trud codziennego zapisywania swoich posiłków, kosmetyków i innych tego typu rzeczy i obserwowania jak wpływają one na ich organizm. Jednocześnie jestem dumna, zarówno z tego produktu, jak i z ludzi, którzy ten trud podjęli. Mam nadzieję, że chociaż część z nich dzięki temu poczuła się lepiej.
Za największy sukces mojego bloga uznaję osiągnięcie II miejsca w rankingu Share Week. Do dziś w to nie dowierzam i jestem wdzięczna każdej osobie, która poleciła wtedy mojego bloga i przyczyniła się do tego wyniku. To dało mi dużo wiary w to, co robię. Z radości po raz pierwszy stanęłam na głowie 😉
W tym roku zaliczyłam też swój debiut w programie na żywo i w gazecie. Rozbawiła mnie kilka dni temu moja ciocia, która patrząc na stos gazet, który przywiozłam babci zapytała, czy w którejś może znowu poczytać o mnie :D.
Przez cały ten rok towarzyszyła mi joga. Nie non stop, bo miewałam od niej nawet kilkutygodniowe przerwy, ale to jest aktywność, do której zawsze wracam z przyjemnością. No i te przerwy to też nie takie na 100%, tylko po prostu z rzadszą/krótszą praktyką, bo tak całkiem bez jogi to ja już chyba nie umiem żyć ;). Te 3 pozycje rok temu były dla mnie nieosiągalne.
Lato w tym roku jakoś szczególnie nie rozpieszczało pogodą (tak je zapamiętałam), ale i tak udało się przeżyć podczas tej pory roku wiele wspaniałych chwil, wycieczek, pikników itp.
Długo jeszcze mogłabym wracać do tych pięknych chwil, a najbardziej właśnie do tych letnich ;).
Jeśli chodzi o plany na 2017 rok to – tak jak rok temu – nie robię takowych. Będę w styczniu robić swoją pierwszą vision board i może się nią z Wami podzielę, ale nie traktuję tego jako planów. Nie lubię planować, bo życie i tak lepiej wie, czego powinnam doświadczyć i często jego plany rozmijają się z moimi. Ja sobie życzę tylko tyle, aby rok 2017 nie był gorszy niż 2016. Tego życzę też Wam!