Na lekcjach WF zawsze bliżej mi było do akrobatyki, niż do sportów zespołowych. Niestety miałam pecha do nauczycielek z innymi upodobaniami, dlatego przez wszystkie lata mojej edukacji zajęć akrobatycznych było tyle, co przysłowiowy kot napłakał. Przez to zawsze czułam się bardzo niespełniona na tej płaszczyźnie. To chyba dlatego pokochałam acro yogę od pierwszego wejrzenia i wypróbowania. To nie miało związku z moją miłością do jogi, bo moim zdaniem w acro yodze jest więcej acro niż jogi ;). Chociaż zachęcam do obejrzenia mojego wywiadu na temat acro yogi z Michałem Maciaszkiem, on fajnie wytłumaczył tę kwestię:
Acro yoga – moja historia 😉
Na szczęście Wojtek zrozumiał to moje szybsze bicie serca na widok poczynań różnych acro-joginów i zgodził się, abyśmy też spróbowali. Na początku totalnie amatorsko. Wtedy nawet za bardzo nie wiedzieliśmy, jak się wchodzi w jakąś pozycję, ale robiliśmy to metodą prób i błędów i coś tam z tego wychodziło. Z naciskiem na “coś tam” ;).
Brakowało temu jednak gracji… I bezpieczeństwa pewnie też ;). W końcu w tym roku Wojtek zaproponował, abyśmy poszli na jakieś zajęcia. Zareagowałam – a jakże – bardzo entuzjastycznie i od razu zaczęłam czegoś takiego szukać… I jakież było moje zdziwienie, kiedy nic nie znalazłam! Dopiero rozmowa z Agatą naprowadziła mnie na Michała Maciaszka… Wyobraźcie sobie moją radość kiedy zorientowałam się, że właśnie trwają u niego zapisy na kurs acroyogi dla początkujących.
No i poszliśmy. Najpierw na pierwszą część, ale te 4 zajęcia strasznie szybko minęły i pozostawiły po sobie duży niedosyt. Dlatego dość oczywiste było, że zdecydujemy się na kontynuację. Aktualnie jesteśmy po 6 zajęciach, dzisiaj idziemy na siódme… I potrafimy o wiele więcej, niż na początku, ale wciąż jeszcze bardzo wiele przed nami.
Co daje acro yoga?
Przede wszystkim świetną zabawę. Po każdej naszej praktyce endorfiny we mnie buzują i rozsadzają mnie od środka. Poza tym acro yoga dodaje wiary w siebie… Kiedy stopniowo zaczyna się robić rzeczy, do tej pory podziwiane tylko na Instagramie lub na YouTube… to jest to coś wspaniałego i bardzo budującego. Acro yoga stała się dla mnie też motywatorem do praktyki zwykłej jogi. W tej raczej staram się nie stawiać na efekty, przez co często sobie odpuszczam, ćwiczę np. tylko w ramach relaksu, nie wykorzystując maximum swoich możliwości… W jodze ogólnie liczy się droga, a nie cel, ale w acro ten cel też jest ważny. Jeśli chce się osiągać efekty, trzeba trochę pocisnąć, wzmocnić się, uelastycznić… Bez tego to wszystko utknie w miejscu, a tego przecież nie chcemy.
Czy acro yoga jest trudna?
Chyba jak każda aktywność – i tak i nie. Nie, bo ja nie jestem wysportowaną osobą, a jednak na tym poziomie daję sobie radę. I tak, bo większość pozycji i przejść jest na początku niewykonalna, a kiedy zaczyna się nad nimi pracować, łatwo też nie jest. Czasami ograniczenia pojawiają się w niespodziewanym momencie, coś wydaje się proste, a w praktyce okazuje się bardzo trudne…
Ta pozycja była pierwszą, która sprawiła nam problem na kursie, bo nie wchodzi się w nią ze zwykłego tronu/krzesełka, tylko baza w specyficzny sposób podnosi osobę latającą. Podczas pierwszej próby wejścia w to, Wojtek prawie mnie rozerwał 😉
Dziś najtrudniejsze dla mnie są wejścia boczne. Boli mnie od nich udo, nie jestem w stanie się ulokować na nodze bazy i oderwać od ziemi. Michał mówi, że opanowanie tego to podstawa do dalszych ćwiczeń, ale ja póki co nadal nie ogarniam ;). Nie pokażę Wam więc zdjęcia, o jakie pozycje mi chodzi, bo po prostu nie potrafię ich wykonać.
O dziwo za to całkiem nieźle wychodzą mi różnego rodzaju stania na rękach, nie sądziłam, że będę w stanie tak szybko je robić. Ale boję się wykonywać je bez asekuracji, na tyle jeszcze nie ufam swojemu ciału i zmysłowi równowagi. Upadek z takiej wysokości mógłby być fatalny w skutkach więc… Bądźmy rozsądni 😉
Trudnością w acro jodze są też bliskie kontakty z innym człowiekiem. Tego najbardziej się obawiałam, kiedy szliśmy na kurs. Nie da się ćwiczyć tylko z jedną osobą, na takich zajęciach trzeba otworzyć się na innych. To dzięki nim cały czas poznaje się nowe figury i robi postępy. Czasami jakaś pozycja nie wychodzi nam z jedną bazą/latającym, a z kimś innym wyjdzie idealnie za pierwszym razem. To może być kwestia dopasowania ciała, czyjejś siły, równowagi itp.
No i ogólnie – obmacujemy się tam wszyscy. Nie jest to tak straszne, jak na początku mi się wydawało ;).
Ach no i warto podkreślić, że w acro jodze można pełnić trzy role: bazy (tej osoby na dole), osoby latającej (flyera) lub osoby asekurującej (spottera). Teoretycznie powinno się spróbować każdej z tych ról i nie ograniczać do jednej z nich. Ja jednak totalnie nie nadaję się na bazę, bo nie jestem w stanie nikogo unieść… Wszyscy są ode mnie wyżsi, zazwyczaj też trochę ciężsi, a ja mam słabe kolana i próby podnoszenia kogoś kończyły się u mnie bólem. W asekuracji też jestem kiepska, bo nie mam wystarczająco siły, aby złapać spadające z bazy ciało ;). Jestem stworzona do latania, zdecydowanie!
Jak acro yoga wpływa na związek?
Facet ma przerąbane, bo kobieta chodzi posiniaczona i ktoś może go posądzić o przemoc w rodzinie ;). Nie no, żartuję, o tej porze roku siniaki są niewidoczne tych siniaków nie ma wcale aż tak dużo. Ale tak poza tym, to jest to kolejna rzecz, która łączy dwójkę ludzi i stanowi fajną formę wspólnego spędzania czasu wolnego. To też lekcja zaufania i troskliwości. Dodatkowo – jak Michał słusznie zauważył w odcinku – acro joga uczy komunikacji. Trzeba porozumiewać się ze sobą prostymi i zrozumiałymi komunikatami, a to czasami nie jest proste. Obie osoby powinny też szanować ograniczenia swojej drugiej połówki. Czasami jedna osoba w parze jest zbyt ambitna i może za mocno naciskać na drugą, aby robiła coś ponad swoje siły. Nawet jeśli jesteście w związku z długim stażem, może się okazać, że w acro yodze będziecie musieli się dotrzeć.
Acro yoga z instruktorem, czy bez?
Tę kwestię też Michał świetnie omawia w zamieszczonym na początku wpisu filmiku, ale od siebie dodam, że warto zrobić chociaż kurs wprowadzający! Bardzo ułatwia on zadanie, uczy zasad bezpieczeństwa, niesamowicie inspiruje! Później można już ćwiczyć samodzielnie w domu, albo chodzić na jamy, czyli spotkania acro-joginów.
Informacje, które mogą Wam się przydać:
- najbliższy kurs Michała odbywa się w weekend 2-3 grudnia. Ze względu na duże zainteresowanie Michał utworzył drugą grupę, ale i tutaj miejsca mogą się szybko skończyć, radzę nie zwlekać z rezerwacją 🙂
- informacje o jamach znajdują się na facebookowej grupie AcroYoga Jam Warsaw. Idąc tam dobrze mieć partnera i znać podstawowe zasady, ale ogólnie to bardzo sympatyczna i pomocna społeczność, może ktoś się Wami zaopiekuje i coś doradzi 🙂