W zasadzie powinnam przy tych błędach dopisać “cz. 1” 😉 bo na pewno z czasem znajdę tego więcej. Wszystkie obserwacje przychodzą z czasem, a ja z każdym kolejnym treningiem jestem coraz mądrzejsza ;). Czego więc się nauczyłam? Zaznaczam, że to o czym piszę to tylko moje subiektywne odczucia osoby początkującej.
Błąd 1 – Nieregularne treningi
Jeszcze nie tak dawno jarałam się tutaj faktem, że mimo iż moje przerwy między treningami wynoszą nawet po kilka tygodni, moja kondycja cały czas pozytywnie mnie zaskakuje. Cóż, było tak do czasu. Na samym początku, kiedy działałam według programu dla początkujących, trenowałam bardzo regularnie. Wpadłam wtedy wtedy w taki rytm, że nawet kilkutygodniowa przerwa w treningach mnie z niego nie wybiła. Jednak kiedy zaczęło nawalać kolano i tych dłuższych przerw zrobiło się więcej… Cóż, półgodzinny trening zaczął dawać mi w kość niczym maraton.
Dlatego – wydaje mi się – lepiej zastąpić te “zrywy” większa regularnością, nawet gdyby to miały być tylko 2-3 treningi tygodniowo. I zamierzam nad tym popracować..
Błąd 2 – Ściganie się z samą sobą lub (jeszcze gorzej) innymi
Taaak… Przy każdym treningu odzywa się we mnie duch rywalizacji i potrzeba bicia swoich rekordów. Jako że ogólnie optymalne dla mnie tempo jest wolne, miewam czasem takie ambitne myśli aby ten czas poprawić. Wystrzelam wtedy na starcie niczym strzała a po 2 minutach wymiękam. Wydaje mi się (i nawet natknęłam się dziś na takie info w nowym numerze Women’s Health) że lepiej jest biegać dłużej a wolniej. WH mówi, że ważniejsze jest jak długo będziemy w ruchu, a nie jak szybko wrócimy do domu. Co prawda w innym artykule WH każe poprawiać swój czas (skracać trening na rzecz szybszego tempa), ale to jak dla mnie jest wyższy stopień wtajemniczenia ;). Nie mam nic przeciwko przyspieszaniu i poprawianiu swojego tempa, ale najpierw powinnam się skupić na wydłużaniu dystansu i czasu, przez jaki mogę biec bez przerwy, a potem mogę pracować nad szybkością.
Ściganie się z innymi jest jeszcze bardziej bez sensu – każdy z nas ma jakieś odpowiednie dla siebie tempo biegania. Każdy inne, co jest uzależnione od wielu różnych czynników. To co dla niektórych jest bułką z masłem, dla innych może być szczytem jego możliwości. Nie ma co oglądać się na innych, na początku trzeba skupić się na sobie.
Błąd 3 – Nie słuchanie swojego organizmu
To trochę nawiązuje do błędu 2, ale ugryzę tę kwestię od innej strony. Jak już wspomniałam – mam ambicje, aby cały czas poprawiać swoje wyniki, biec dłużej, więcej, szybciej… Wszystko fajnie, o to też w tym chodzi, ale trzeba znać umiar i słuchać swojego organizmu. Są dni kiedy kiepsko się czujemy – za dużo zjadłyśmy/za mało zjadłyśmy/ mamy okres/coś nas boli/jest gorąco/jesteśmy zmęczone itd.itp. Jeśli w takie dni zmuszamy się do treningu narzucając sobie jakieś tempo i cele – może się to skończyć nie najlepiej. Ja kiedyś poszłam na trening, podczas którego wycisnęłam z siebie siódme poty, chyba poprawiłam wtedy swój czas. Pękałam z dumy dopóki w windzie nie zrobiło mi się ciemno przed oczami. Jak w mieszkaniu padłam na podłogę (ale był to upadek kontrolowany, żeby nie było ;)), tak nie podniosłam się prawie do wieczora (no dobra, przeniosłam się na kanapę). Było mi niedobrze, czułam się fatalnie. Przegięłam po prostu. I co? Długo potem nie miałam ochoty na bieganie, bo nie chciałam przeżywać tego znowu, trening nie kojarzył mi się z przyjemnością. I tak właśnie błąd nr 3 przyczynia się do błędu nr 1.
Na razie to tyle błędów, jakie zauważyłam 🙂. Wiem, że zagląda tu sporo osób, które biegają znacznie dłużej niż ja – podzielcie się proszę swoim doświadczeniem jak to u Was było w tych opisywanych przeze mnie kwestiach, a może Wy popełniałyście inne błędy początkującego biegacza, przed którymi trzeba przestrzec innych. Będę bardzo wdzięczna za uwagi 🙂