Czas zakończyć ten 8-dniowy tydzień 😉 jeśli ten ósmy dzień jest wolny od pracy, to nawet lubię taki układ :). Ogólnie raczej nie zaliczam się do tych odliczających dni do weekendu, ale ten tydzień trochę dał mi popalić. Fajnie było go zakończyć dłuższym weekendem. To co, przeglądamy?
To pytanie powraca co kilka Q&A, więc chciałabym odpowiedzieć na nie tak raz, a dobrze ;). Polecam lekturę książki “Piersi. Poradnik dla każdej kobiety”, w której kwestia wpływu antyperspirantów na raka piersi jest omówiona w rozdziale z obalaniem mitów. Jak autorka słusznie zauważa – nie ma wiarygodnych badań, które dowodziłyby, że antyperspiranty z aluminium powodują raka piersi. Być może już po wydaniu tej książki takie badania się pojawiły, ale tu znowu – badania badaniom nierówne i autorka przytacza też takie, które z jakichś powodów są bezwartościowe, bo np. pomijają grupę kontrolną w postaci kobiet nie chorujących na raka piersi. Dlatego nie możemy na ślepo łykać wszystkiego, co przeczytamy w internecie, albo co powie jakiś “znachor”, bo czasami nagonka na jakiś składnik jest sztucznie nakręcona przez firmy, które mają w tym swój interes, albo przez ludzi negatywnie nastawionych do postępu nauki i wszystkiego, co nie jest naturalne.
Ja zrezygnowałam z dezodorantów typu Rexona dlatego, że ogólnie uważam, że mają zbyt długi, sztuczny skład, poza tym są produkowane przez koncerny testujące na zwierzętach. Przetestowałam trochę z tych w miarę naturalnych dezodorantów i póki co najlepiej sprawdzają się u mnie te z ałunem (np. Earth Salt lub Crystal Essence). Internet krzyczy, że ałun to to samo (lub nawet coś gorszego) niż aluminium, ale szczerze mówiąc mam to w nosie. Dopóki nie pojawią się wyraźne badania mówiące o związku ałunu z zachorowaniem na raka piersi*, nie mam zamiaru śmierdzieć w imię ideologii nie mającej póki co naukowego podparcia. A niestety – w 100% naturalne metody, jak oliwka magnezowa, czy jakieś mikstury z sodą zupełnie się u mnie nie sprawdzają.
Inna sprawa, że ja korzystam z tego, że pracuję w domu i jak nie wychodzę do ludzi, to po prostu nie używam dezodorantu. I odwrotnie – jak idę do ludzi, a zapowiada się gorący/stresujący dzień, to zdarza mi się użyć tych standardowych (najskuteczniejszych) dezodorantów, które mam jeszcze gdzieś w szafce, bo np. dostałam od mamy pod choinkę. Absolutnie nie czuję się zagrożona z powodu używania czegoś od czasu do czasu.
*Oczywiście jeśli znajdziecie takie (wiarygodne) badania, to czujcie się zaproszeni do tego, aby mi je przesłać, chętnie się zapoznam.
Zacznijmy od jedzenia. Nadal staram się, aby było ono jak najbardziej odżywcze i kolorowe, ale pozwalam sobie też na takie przyjemności, jak domowe bułeczki cynamonowe mojej mamy, czy pizza u teściowej.
W tym tygodniu gdzieś pomiędzy obowiązkami i spotkaniami starałam się wciskać spacery po mieście. Tegoroczna jesień jest przepiękna.
Nie zabrakło też wizyt u lekarzy. Od kilku tygodni tydzień bez siedzenia w poczekalni i wizyty w gabinecie to tydzień stracony. W tym nadchodzącym ta zasada zostanie jeszcze niestety zachowana ;).
Cieszy mnie jednak, że od operacji minęły już dwa tygodnie i mogę wrócić do aktywności, kąpieli, iść na basen itp. Blizny po laparoskopii w ogóle mi nie przeszkadzają. Spodziewałam się, że ta w pępku będzie się brzydko goić, a w rzeczywistości jest prawie niewidoczna. Jedyne co mi trochę doskwiera, to że brzuch nie chce być płaski, nawet rano. Podobno po takiej operacji przez jakiś czas w brzuchu jest gaz, którym jest on napełniany podczas zabiegu. Nie odczuwam z tego powodu żadnych dolegliwości poza tym, że brzuch wizualnie jest napompowany jak balonik. Może ktoś podpowie, jak długo może to potrwać? Czytałam, że nawet kilka tygodni.
Poza tym stała się rzecz niespodziewana – czerpałam przyjemność nawet z takich rzeczy, jak stanie w korkach ;). I ogólnie jazda po Warszawie, tęskniłam za moim samochodem.
W piątek miałam coś w rodzaju piątku 13-tego. A jak na złość tego dnia miałam nagrania do reportażu dla Polsatu, do których przez różne zawirowania w ogóle nie miałam czasu się przygotować. Poszłam na nie z totalną pustką w głowie, a wszystko co chciałam powiedzieć, przypomniało mi się dopiero następnego dnia 😀 muszę być bardziej konsekwentna w swojej decyzji, że nie będę już występować w TV.
Na koniec dla relaksu kilka zdjęć zrelaksowanej Luny 😉
Tak sobie zerkam na moje jesienne plany blogowe i prywatne… I widzę jedną wielką, czarną dziurę. Nie lubię planować, bo i tak zazwyczaj życie mi pokazuje, że to nie ja tu rządzę. Mimo wszystko powoli i nieśmiało będę próbowała wdrożyć choć część rzeczy, które zaplanowałam na tę jesień. Te związane z moim głosem (jak live’y czy więcej treści audio) muszą jeszcze trochę poczekać, ale w tym miesiącu planuję reanimować newsletter. Pewnie znowu pozwolę sobie napisać w nim coś od serca, a może przy okazji uda mi się zdobyć dla Was jakieś zniżki lub nagrody. Jeśli ktoś jeszcze się nie zapisał, to zapraszam tu: