To miało być podsumowanie kwietnia, ale tak długo z nim zwlekałam, że na podsumowanie załapał się też maj. Tak, zamieniamy przeglądy tygodnia na przeglądy miesiąca. Do tej decyzji przyczyniły się dwie rzeczy… Po pierwsze, od kiedy posmakowałam, jak to fajnie mieć wolne niedzielne wieczory, zapragnęłam organizować je sobie częściej. Z perspektywy odbiorcy może tego nie widać, ale przygotowanie przeglądu tygodnia zajmuje zazwyczaj od 2 do ok. 5 godzin. Zimą weekendy i tak zazwyczaj spędzamy w domu, więc nie stanowiło to problemu (wtedy też ogólnie robię mniej zdjęć, więc i materiałów do przeglądów jest mniej)… Ale podczas cieplejszej połowy roku (kiedy i zdjęć przybywa), staje się to trochę uciążliwe. Niedzielne popołudnia i wieczory zazwyczaj spędzamy poza domem i ja w tym czasie nie mogłam się wyluzować, bo myślałam jeszcze o czekającym na mnie obowiązku. Cóż… Ta blogowa seria przetrwała prawie 6 lat, co i tak uważam za bardzo duży wyczyn… Ale ostatnio dużo myślałam na temat mojej blogowej działalności i postanowiłam trochę wyluzować. I tu wyłania nam się drugi powód rezygnacji z przeglądów tygodnia – jako że ogólnie zmniejszyłam ilość postów na blogu o około połowę, nie chciałam, aby co drugi post był przeglądem tygodnia. Stawiam teraz na trochę inne treści, o czym pisałam niedawno w tym wpisie.
Co się działo w kwietniu?
Kwiecień zdecydowanie upłynął nam na oswajaniu Emi. Był to więc miesiąc zarówno bardzo trudny, jak i piękny – każdy jej postęp przynosił mi mnóstwo radości. Wyłączyłam się w tym okresie trochę z życia towarzyskiego, wyciszyłam też to zawodowe… Cieszyłam się budzącą się do życia przyrodą i bardzo dużo spacerowałam.
W kwietniu Emi była jeszcze niezłym spaślaczkiem. Nie to, co teraz! Teraz to prawie fit laska 😉
Dopiero oswajała się z naszym dotykiem – takie czułości były możliwe tylko na spacerach.
A jaki był maj?
Oprócz tego, że chłodny i deszczowy, to już o wiele bardziej różnorodny, niż kwiecień 😉 Udało mi się odwiedzić rodzinę na wsi, dostałam kilka fajnych propozycji współpracy, miałam czas zadbać o siebie, wróciłam do szkoły jogi i na taniec (spełniło się moje wielkie marzenie o Multisporcie!), ogarniałam mieszkanie i różne psie sprawy (okulista, behawiorysta…), jadłam kilogramy fasolki szparagowej, bardzo miło spędziłam dzień matki, wprowadzałam kolejne, ekologiczne zmiany…
Zdjęcia z telefonu
Na początku miałam ambicje, aby przydzielić te zdjęcia do konkretnych miesięcy, ale życie szybko zweryfikowało moje plany. Przez te dwa miesiące uzbierały mi się tysiące fotek i teraz po ich przejrzeniu, wyborze, obróbce i robieniu kolaży już totalnie nie ogarniam, co było w którym miesiącu. Ogólnie przyznam, że przez ten ogrom materiałów ten wpis mnie przeczołgał 😀 piszę go od kilku dni i nie zliczę ile razy miałam ochotę rzucić to wszystko w cholerę, bo np. rozkojarzyłam się i zapisywałam kolaże w png (a muszą być w jpg).
A to dowód, że zdjęć miałam naprawdę tysiące. Ok, częściowo w tych folderach są zrzuty ekranu i różne tekstowe stories, ale sami zobaczcie, przez co musiałam przebrnąć przygotowując ten wpis :O
No to sprawdźmy, co się kryło w tych folderach.
Ja pracuję, ona demotywuje.
Niedziela na wsi.
Włosy po fryzjerze.
Po lewej – ja i moje krzywe jedynki czekamy na nowy aparat retencyjny. Szybko pożałowałam, że zdecydowałam się założyć retainer (drucik) też na górę. Chyba wolałabym pozostać przy noszeniu nakładki na noc.
Po prawej – po sporym kryzysie moja skóra zaczęła wychodzić na prostą.
Relaksacja z dwoma psami – pamiętam, jak bardzo się cieszyłam z tych pierwszych razów, kiedy Emi zaczęła przychodzić do mnie i do Luny.
Ekologicznie po mieście.
Pod koniec kwietnia zaczęłam testy Pranamat.
A w maju wróciłam do mojej ulubionej szkoły jogi i tańca <3 MultiSport to życie!
Kolejne próby zmniejszenia ilości plastiku w moim otoczeniu – szampon do włosów w kostce (4 szpaki), mydło do zmywania naczyń (Klareko), mydło gospodarcze (Ajeden), szampon w kostce dla psów (Totobi). Wszystko to można kupić w sklepie Prosty Skład.
A to dwa nowe sprzęty w naszym domu. W obu jestem zakochana! Niedługo nagram test odkurzacza, ale gdyby ktoś z Was już teraz planował zakup jakiegoś Mamibota, to mam dla Was zniżkę 5% na hasło LIFEMANAGERKA.
Po lewej z Kasią, po prawej z Magdą.
Co roku funduję sobie jakieś nowe okulary przeciwsłoneczne w outlecie Paris Optique w Piasecznie. Ceny tam są niższe, niż w pozostałych salonach o ok. 30%. Baaardzo spodobał mi się też ten kapelusz w H&M, ale go nie kupiłam. Muszę porównać go z moim zeszłorocznym kapeluszem i jeśli ma większe rondo, to chyba po niego wrócę. Zależy mi na osłanianiu twarzy, bo nie używam filtrów SPF50.
Trochę zakupów spożywczych… Ja wiem, że to wygląda, jak dwa ujęcia tych samych zakupów, ale zapewniam, że to inne dni 😀 ja po prostu jestem nudna 😀
Po lewej – rysa na eko-wizerunku 😉 po prawej – wzorowe zakupy.
Spacery, spacery, duuuużo spacerów.
Nie zabrakło też tych schroniskowych spacerów. I stał się cud – uzbieraliśmy 20 000 na zwierzakobus dla Azylu! Dziękuję każdemu, kto się do tego przyczynił <3
A Semi (po lewej) nadal czeka na dom 🙁
Jedzenie
Co tu dużo mówić – zaczyna się robić coraz smaczniej. Ale ku mojemu rozczarowaniu nie udało mi się jeszcze dorwać świeżo wyglądającego bobu w akceptowalnej cenie. A tak ogólnie, to na moim talerzu królują domowe pasty kanapkowe, awokado i warzywa w przeróżnej postaci.
Podrzucam wpisy, które mogły umknąć Waszej uwadze:
Na dziś to tyle, bo po rezygnacji z przeglądów tygodnia nie pamiętałam już o zapisywaniu ciekawych linków. Docelowo ta seria wpisów ma być bardziej rozbudowana, ale póki co chciałam się odkopać spod zaległości.