Balaton to popularny przystanek w drodze do lub z Chorwacji. Osobiście jestem zwolenniczką drogi przez Węgry, więc bardzo ten wybór polecam i zachęcam do tego, aby podczas takiej wizyty poznać nieco okolice tego węgierskiego “morza”. Podpowiem Wam dzisiaj, jak można spędzić jeden dzień nad Balatonem – który fragment wybrzeża wybrać, co tam zobaczyć itp.
Dlaczego warto zobaczyć Balaton?
Bo to bardzo ciekawe jezioro! Największe w środkowej Europie, widziane z samolotu stanowi znak rozpoznawczy Węgier. Balaton w najdłuższym miejscu ma 77 km długości, a w najszerszym 14 km. To płytkie jezioro, jego średnia głębokość wynosi ok. 3 m, a w najgłębszym miejscu (przy Półwyspie Tihany) osiąga ok. 12 m. Jednocześnie (głównie na południowym wybrzeżu) znajduje się tam wiele miejsc, w których woda przez długi czas sięgać nam będzie zaledwie do kolan.
Turkusowa woda w Balatonie zachęca do kąpieli, ale… Jeśli chodzi o mnie, to tylko z daleka ;). Z bliska jest mętna i nie wydaje się zbyt czysta. To jednak złudzenie spowodowane tym, że wpływające do Balatonu wody zasilają jezioro w różnego rodzaju minerały, takie jak wapń czy magnez i to one powodują, że woda nie jest przejrzysta. Nie zniechęcajcie się więc ;). Na korzyść Balatonu przemawia też fakt, że panuje tam sprzyjający wakacjom klimat, a ta płytka jak na jezioro woda, szybko się nagrzewa.
Warto wiedzieć, że plaże nad Balatonem w dużej mierze są płatne. Jest to koszt rzędu ok. 6 zł/osobę/dzień, więc nic strasznego. Na tych płatnych plażach do dyspozycji odwiedzających są różne udogodnienia i atrakcje (przebieralnie, toalety, zjeżdżalnie, prysznice itp.). Jednak raczej nie nastawiajmy się, że będą one przypominać np. plaże nadbałtyckie 😉 plaże nad Balatonem najczęściej są trawiaste lub betonowe.
Jeden dzień nad Balatonem – co zobaczyć?
Swój jeden dzień nad Balatonem można zaplanować na różne sposoby. Linia brzegowa jest bardzo długa i ma wiele do zaoferowania. Jedną z atrakcji jest możliwość objechania jeziora dookoła rowerem (to chyba lepiej rozłożyć na dwa dni ;)). Przyznam, że zainspirowało mnie to na przyszłość… Ale tym razem postawiliśmy na bardziej leniwą opcję. I opowiem Wam dzisiaj jak ten nasz dzień nad Balatonem wyglądał, może ktoś będzie miał ochotę potraktować to jako gotowy plan zwiedzania dla siebie.
Na początku stanęliśmy przed wyborem, na którym brzegu jeziora się zatrzymać. Celowałam raczej w północne wybrzeże, bo nad Balatonem nie planowaliśmy już się kąpać (a temu chyba bardziej sprzyja południowe wybrzeże), a bardziej zależało nam na zwiedzaniu. Na północy jest kilka miejsc, które przykuły moją uwagę, kiedy czytałam o nadbalatońskich atrakcjach.
Badacsonytördemic
Zatrzymaliśmy się w regionie Badacsony, który niektórzy nazywają węgierską Toskanią. I sami przyznajcie – coś w tym jest!
Miejsce, z którego są zrobione te zdjęcia to Laposa Birtok – miejsce z przepięknym widokiem, gdzie można skosztować lokalnych win lub kupić coś na wynos.
W tym rejonie Węgier jest pięknie i zielono, położone na wzgórzach winnice zdecydowanie dominują w tym krajobrazie. Bliskość Balatonu stanowi tu dodatkową atrakcję, a nie gra pierwsze skrzypce. Jeśli chodzi o nocleg, to mieszkaliśmy w malutkim (ale świetnie wyposażonym) mieszkanku z wielkim tarasem, tuż obok winnicy. Link do zniżki na pierwszy nocleg znajdziecie w bocznej kolumnie mojego bloga. Nie wiem niestety, czy to jeszcze działa, ale warto spróbować, jeśli ktoś jeszcze się nie rejestrował na AirBnb.
Odległość od jeziora to ok. 40 minut spaceru, ale my i tak zatrzymaliśmy się tam z zamiarem wykonania małej objazdówki po okolicy. I właśnie od tego zaczęliśmy nasz jeden dzień nad Balatonem, a naszym pierwszym celem był…
Balatonfured
To jeden z nadbalatońskich kurortów. Zaczęliśmy od niego, bo chcieliśmy kupić trochę forintów, a tam w centrum handlowym był kantor. Tam też zostawiliśmy samochód i ruszyliśmy na spacer po okolicy. A ta początkowo nie wyglądała zachęcająco… Przez długi czas nie było możliwości dojścia do jeziora, bo odgradzały nas od niego tereny hotelowe i campingowe, jacht club itp. Miałam nadzieję, że główna promenada będzie wiodła wzdłuż jeziora, ale i tutaj spotkało nas rozczarowanie. Dlatego tu od razu mam dla Was wskazówkę – nie zostawiajcie auta na początku miasteczka, tylko wjedźcie w jego głąb, ale trzymajcie się jak najbliżej brzegu.
Warto odwiedzić to miejsce jako taką ciekawostkę, jak wygląda typowy węgierski kurort. Nie chciałabym jednak zatrzymać się tam na dłużej, to nie mój klimat ;).
Tihany
W wielu artykułach na temat Balatonu, miasteczko to było wymieniane jako najpiękniejsze na całym wybrzeżu. Cóż, całego wybrzeża nie widziałam, ale położone na półwyspie Tihany miasteczko o tej samej nazwie na pewno jest miejscem wartym odwiedzenia. Okolica ta słynie z dwóch rzeczy – z uprawy lawendy i papryki. Pól lawendowych faktycznie tam nie brakuje i w sezonie z pewnością prezentują się one obłędnie na tle turkusowych wód Balatonu… Ale nam, ze względu na pobyt wrześniowy, niestety nie udało się tego zobaczyć. Niemniej i tak Tihany zrobiło na nas bardzo pozytywne wrażenie. Kameralne, położone na wzgórzu miasteczko ma nam do zaoferowania nie tylko kilka knajpek i sklepów z pamiątkami, ale też piękny widok na Balaton.
Podziemne jezioro Tapolca
Na końcu napiszę jeszcze o miejscu, którego nam nie udało się odwiedzić ze względu na psa. Na tym etapie podróży nie chcieliśmy już zostawiać Luny samej, a ta atrakcja nie jest dostępna dla zwierząt. Mówię tutaj o podziemnym jeziorze Tapolca, po którym można przepłynąć się łódką. Trasa “rejsu” biegnie pomiędzy wąskimi tunelami skalnymi, więc wydaje mi się, że nie jest to atrakcja dla każdego, mogą mieć z nią problem osoby cierpiące na klaustrofobię. Bilety podobno warto kupić wcześniej online.
Dzień nad Balatonem – czy warto?
Zdecydowanie tak! Węgry mają do zaoferowania piękne widoki i ciekawą kuchnię, a Balaton jest tak charakterystycznym miejscem na mapie Europy, że warto na własne oczy przekonać się, jaki panuje tam klimat.