Po powrocie z Włoch ciężko mi było dokończyć pracę nad tym wpisem, bo wpadłam w totalny kocioł emocji, niestety głównie negatywnych. Jeśli obserwujecie mnie na Instagramie to wiecie, że ostatnie dni upłynęły nam na poszukiwaniach znalezionego przez Wojtka psa. Poruszyliśmy internet, aby go znaleźć, ale nikt się nie zgłaszał i traciłam już nadzieję. Na każdym kroku ktoś mówił, że teraz sezon na porzucanie psów i pewnie tego też ktoś się pozbył. Było to dla mnie niewiarygodne, bo po pierwsze nie mieszczą mi się takie rzeczy w głowie (choć doskonale wiem, że się dzieją) i nie sądziłam, że ja tak bezpośrednio się z tym zetknę… A po drugie to był bardzo udomowiony pies – wskakiwał na kolana, dawał się podnosić, spał z nami w łóżku… Ktoś musiał go kochać, więc jak mógłby go wyrzucić? Prawdziwym okazał się scenariusz, który brałam pod uwagę i który pocieszał mnie w tych chwilach zwątpienia… Psa zgubił ktoś, kto zajmował się nim na czas wyjazdu właściciela i była to osoba mało zorientowana w mediach społecznościowych. Wszystko dobrze się skończyło, a w mojej głowie wytworzyła się przestrzeń na dokończenie tego wpisu i zmontowanie vloga. Na którego oczywiście Was zapraszam! Znajdziecie w nim dużo włoskiego klimatu, opowieść o najgorszej rzeczy, jaka może spotkać blogerkę promującą zdrowy styl życia (i jaka mnie spotkała ;)) i powitanie z 3 psami 😀
Jestem w…
…moich ukochanych Włoszech! Tak, to jednak (pod względem turystycznym) jest mój kraj numer 1. Cinque Terre, Varenna, najbardziej turkusowy turkus, jaki widziałam w życiu (Cala Goloritze), najpyszniejsze lody… Tak, Włochy to moja miłość. Tuż tuż za nimi plasuje się Grecja.
Jestem tu dlatego, że…
… postanowiłam zabrać tu moją Mamę z okazji Dnia Matki. Rok temu razem zabraliśmy nasze Mamy w góry, ale teraz ze względu na dwa psy postanowiliśmy je rozdzielić 😉 i ja z moją wyjechałam teraz, a Wojtek swoją zabierze w to samo miejsce w sierpniu. Postawiłam na Bergamo dlatego, że my już dobrze znamy to miejsce i że podróż tam z kilku powodów jest po prostu wygodna. Idealna dla osób, dla których długie godziny w drodze mogłyby być niekomfortowe.
Chciałabym…
… jeszcze wrócić w te okolice. Tak, czwarty raz 😉 koniecznie z Wojtkiem, abyśmy mogli zwiedzać w swoim stylu, czyli bardzo dużo chodząc i zaglądając we wszystkie kuszące zakamarki. W Bergamo jest ich dla nas może już niewiele, ale okolice jeziora Como wciąż są do odkrycia.
Jestem wdzięczna za…
… możliwości. Za to, że mam kogo zabrać na taką wycieczkę i że mogę sobie na to pozwolić. Kiedyś marzyłam o tym, abym w dorosłym życiu móc zabierać gdzieś Mamę i zrekompensować jej wszystkie lata, kiedy nie mogła sobie pozwolić na podróże. Teraz jednak mam wątpliwości, czy jej zależy nam tym tak samo jak mnie. Nie okazuje pozytywnych emocji, nie ekscytuje się wszystkim tak, jak ja… Ta jedna podróż w roku z okazji Dnia Matki wydaje się być najlepszym kompromisem w tej sytuacji i pewnie będziemy kontynuować tę tradycję.
Zaskoczyło mnie…
… że w Bergamo nadal jest tak spokojnie. Ostatnio na Instagramie widzę, że coraz więcej osób tam jeździ, wydawało mi się więc, że zrobiło się tam już trochę bardziej tłoczno. Ale nic z tych rzeczy! We vlogu dokładnie pokazałam, jak bardzo jest tam spokojnie i kameralnie.
Oczarowała mnie…
…jak zwykle Varenna. To miasteczko jest przepiękne, muszę napisać o nim osobny post.
Czuję się…
… bardzo dobrze, jak to we Włoszech 😉 upał 34 stopni w cieniu okazuje się do przeżycia, kiedy jest się w tak pięknym miejscu. Jedyne co mi trochę doskwiera, to ta konieczność powstrzymywania się przed zwiedzaniem w swoim stylu. Ten wyjazd nie jest dla mnie i na każdym kroku muszę sobie o tym przypominać.
Cieszę się…
… że ten wyjazd trwa tylko tyle, co weekend. Tęsknię za swoją kluseczkową ekipą. Podróże bez nich to nie to samo!
Przypominam, że wyżej możecie zobaczyć vloga z tego wyjazdu. Mam nadzieję, że choć trochę oddałam w nim ten włoski klimat <3
Polecam jeszcze dwa wpisy na temat Bergamo. Pierwszy ze sporą porcją informacji praktycznych:
I drugi z trasą zwiedzania: