I znowu przyszedł ten troszkę smutny moment w roku, kiedy uświadamiamy sobie, że kolejne święta dopiero za rok. Ja zawsze trochę żałuję, ale jednocześnie cieszę się, że to już koniec tego obżerania się. Przez ostatnie 3 dni w moim słowniku nie istniało słowo dieta. I nie będzie istniało jeszcze przez kilka dni, bo zostało jeszcze sporo ciast. Wypisałam się przygarnięcia do domu słoików z bigosem, sałatek śledziowych i pierogów. Mam dość tego ciężkiego żarcia.
Obiecałam Wam na początku grudnia świąteczne fotki Warszawy i przyznam, że czekałam z nimi na śnieg. Nie doczekałam się jednak, dlatego na spacer z aparatem postanowiłam wybrać się właśnie dziś, w ten świąteczny, bardzo ciepły wieczór. Na ten sam pomysł (spaceru, niekoniecznie z aparatem) wpadła dziś chyba połowa Warszawiaków i ich gości. To co się dzieje na Starym Mieście przebija to, co ma tam miejsce latem po pokazach fontann. Szczerze mówiąc trudno było w takich warunkach robić jakieś zdjęcia, dlatego skupiłam się na kręceniu krótkich ujęć.
Włączcie sobie proszę jakość min 760p (niby HD), ale nie regulujcie odbiorników, niektóre fragmenty są nieostre 😉 na podglądzie wydawały się ok, a oglądając je na komputerze nieco się zdziwiłam 😉
Zdjęcia były robione na długim naświetlaniu, przez co ludzie wyglądają jak duchy. Ale o to też chodziło, inaczej zasłanialiby cały widok, zajmowali całe zdjęcie… Było ich zdecydowanie ZA DUŻO!
I jak Wam się podoba taka świąteczna Warszawa? Dla mnie wygląda bajecznie, ale oczywiście jestem nieobiektywna 😉