Zleciał pierwszy miesiąc! Przede mną jeszcze tylko ok. 23 ;). To odpowiedni moment na kolejny wpis “z pamiętnika…”. Następny z wrażeniami będzie dopiero po założeniu drugiego łuku (w kwietniu lub w maju). Nie martwcie się, nie zamierzam relacjonować leczenia miesiąc po miesiącu 😉 widzę w statystykach, że przez Google trafiają do mnie początkujące aparatki, dlatego chętnie dzielę się swoimi wrażeniami z tych ważniejszych momentów. Ale trzeba zaznaczyć, że leczenie ortodontyczne to…
Bardzo indywidualna sprawa
Tu znowu mam okazję podziękować Wam – exAparatkom za wszystkie rady i informacje. Bardzo wiele mi one dały, choć jak szybko się okazało – niektóre opisywane przez Was problemy w ogóle mnie nie dotyczyły. Żadnych obtarć śluzówki, podrażnień, żadnego bólu zębów, który zmusiłby mnie do brania leków przeciwbólowych… Nie oznacza to jednak, że było sielankowo… Bo porównując moje doświadczenia z innymi – u mnie stosunkowo długo trwał ból przy dotyku zębów, który uniemożliwiał mi gryzienie. Zajęło to prawie tydzień, podczas gdy u większości osób trwa to max. 3 dni. Schudłam w tym czasie prawdopodobnie 2kg. Prawdopodobnie, bo ważę się średnio raz w roku, ale od ok. 10 lat waga zawsze pokazuje tyle samo, a ostatnio pokazała 2kg mniej.
Miałam jeszcze problem z jedną śrubą na pierścieniu, która wierciła mi dziurę w języku, ale przez cały miesiąc ją woskowałam, a teraz na wizycie ortodontka mi ją spiłowała. Niniejszym uwolniłam się od wosku 😉
Kwestia przyzwyczajenia?
Pierwsze dni z aparatem były naprawdę kiepskie, o czym pisałam tutaj. Czułam dyskomfort, aparat utrudniał mi wszystko, nawet mówienie i uśmiechanie się. Wszyscy mówili, że miną 2-3 tygodnie i się przyzwyczaję i nie będę aparatu w ogóle czuć, ale nie do końca w to wierzyłam. Teraz z perspektywy czasu stwierdzam, że przyzwyczaić się faktycznie można, ale życie z aparatem różni się od życia bez aparatu i nie da się o tym żelastwie zapomnieć. Nie chodzi tylko o to, że się go czuje, ale o całą “logistykę” z nim związaną. Konieczność noszenia ze sobą szczoteczek do zębów, problem z przekąszeniem czegoś na szybko na mieście, mycie zębów w różnych mało komfortowych miejscach… No i fakt, że wiele rzeczy musi zniknąć z mojego menu – mam problem z pogryzieniem zapiekanek, papryki… To mnie akurat zdziwiło, że nawet po tych kilku tygodniach od założenia bywały dni, że zęby strasznie bolały przy gryzieniu. Tzn. że aparat cały czas “pracuje”, co nawet mnie cieszy 😉
Ligaturki
Zakładając aparat popełniłam jeden duży błąd – wybrałam białe ligatury. Szybko tego pożałowałam. Po pierwsze aparat przez nie wyglądał dziwnie, bardziej rzucał się w oczy. Po drugie – gumki ekspresowo się przebarwiły, wystarczyło napić się soku z marchwi i po bieli nie było już śladu… Jeden obiad z kurkumą zmusił mnie do wymiany gumek pomiędzy wizytami, co wiązało się z dodatkowym wydatkiem. Ale było warto, bo nowe, różowe gumki okazały się strzałem w dziesiątkę. Ten kolor nie odróżnia się tak od ust i przez to aparat mniej rzuca się w oczy. Poza tym różowy jest fajny 😉 będę mu wierna chyba do końca leczenia, a przynajmniej do czasu, kiedy zęby się wyprostują. Na razie noszę taki ciemniejszy:
Wizyta kontrolna
Trwała ok. 10 minut, zadałam dręczące mnie pytania, wymieniono mi łuk i ligatury, spiłowano śrubę, która mnie uwierała i już, 150 zł poszło ;). Co mnie bardzo zaskoczyło – po wizycie kontrolnej i podkręceniu łuku nie bolą mnie zęby. Przygotowałam się na kolejna płynną dietę, a tymczasem mogę jeść normalnie. Chyba słabiutkie było to podkręcenie…
Efekty…?
Nie spodziewałabym się żadnych efektów po miesiącu, gdyby ortodontka przy zakładaniu aparatu nie powiedziała, że mogą być one już dostrzegalne. Wypatrywałam ich więc w lustrze niemal codziennie. I oczywiście nic nie wypatrzyłam 😉 . Ale na wizycie kontrolnej pani doktor powiedziała, że efekty są i faktycznie patrząc na model gipsowy mojej szczęki – widzę je! To pokrzepiające 😉
Czyli tak podsumowując… Jest lepiej niż w tych pierwszych dniach i chyba powinnam zacząć delektować się tym okresem, kiedy mam tylko jeden łuk. Irytuje mnie konieczność założenia drugiego, bo dolne zęby mam proste, a to jednak dwukrotnie zwiększa zarówno dyskomfort, jak i koszt całej tej imprezy. No ale jak się powiedziało “A”…
Aktualizacja 25.02.2014
Jestem zmuszona zrobić aktualizację tego wpisu, bo mam wyrzuty sumienia, że podane w nim informacje okazały się wybrakowane 😉 . Od ostatniej wizyty u ortodonty (niecały tydzień temu) zęby po prostu przesuwają się “w oczach”. Coś niesamowitego! W moim sercu zaczyna tlić się jakaś iskierka miłości do aparatu 😉