Dzisiejszy wpis rozpoczyna nową serię, w której będę dzielić się przetestowanymi przeze mnie trikami ułatwiającymi życie w kuchni. Oczywiście będą to przede wszystkim rzeczy usprawniające naszą logistykę zdrowego odżywiania, dlatego ten cykl można podpiąć pod tamtą serię i tak też będę te posty tagować.
Niektóre z tych patentów będą strasznie banalne, ale wiem z doświadczenia, że i na takie rzeczy czasami potrzebujemy naprowadzenia. Będę prezentować tu zarówno patenty na które wpadłam sama, jak i te przetestowane przeze mnie, znalezione wcześniej w sieci np. za pomocą serwisu Pinterest.
Zaczniemy od rzeczy znalezionej właśnie na zagranicznym blogu. Jak wiadomo – jarmuż lub szpinak to zdrowa zielenina, którą warto dodawać do różnego rodzaju smoothie z owocami. Nie wpływają szczególnie na smak, ale dodają wiele fajnych wartości odżywczych. Zielenina ma jednak ten minus, że nie zawsze mamy ją w lodówce, bo szybko się psuje i jej zakup powinien być przemyślany. Akurat ze szpinakiem czy jarmużem nie można też przesadzać, bo zawierają szczawiany i trzeba zachować umiar w ich spożywaniu. Dlatego też często jakaś ilość tej zieleniny mi się marnuje.
I niedawno przeglądając Pinterest trafiłam na ten patent – mrożenie jarmużu do smoothie w postaci takich małych babeczek, czy też jak kto woli krążków. Początkowo wzbudziło to moją nieufność. No bo po co? Czy nie prościej zamrozić jarmuż w torebkach? Szybko jednak doszłam do wniosku, że nie ;). Po pierwsze dlatego, że takich torebek mam w zamrażalniku sporo i poszukiwanie właściwej bywa upierdliwe. Po drugie – tylko zamrożony na sucho jarmuż da się wygodnie dzielić na mniejsze porcje, a jarmuż przed mrożeniem powinno się blanszować (o tym za chwilę). Po trzecie – blanszowany jarmuż mrozi się w jednym dużym kawałku i jak chce się mieć go w mniejszych porcjach, trzeba używać naprawdę sporo torebeczek foliowych. Wiecie, to są niby takie mało istotne rzeczy ale ja zwracam uwagę na to ile foliowych torebek używam w swoim domu i jeśli mogę gdzieś użyć ich mniej to z tego korzystam.
Co do tego blanszowania… Szukałam ostatnio informacji na ten temat i trafiłam na ten artykuł. W skrócie – blanszowanie przed mrożeniem spowalnia utratę witamin, pomaga zachować kolor i smak warzywa.
Przejdźmy jednak do sedna, czyli patentu, który dzisiaj polecam. Aby zamrozić w ten sposób jarmuż trzeba go najpierw zblanszować wrzucając na dosłownie minutę-dwie do wrzątku, a następnie zmiksować z niewielką ilością wody. Użyjcie tyle wody, ile Wasz blender potrzebuje aby zmielić liście jarmużu. U mnie to szklanka na ok. 7 dużych garści. Jedna garść to mniej więcej jedna “jarmużowa babeczka”. Smoothie z jarmużu przelewacie do pojemników na muffinki i wkładacie do zamrażalnika. Potem jedna “kostka” wystarczy aby wzbogacić jeden koktajl.
Ja widzę tylko jeden minus tej metody – trzeba wygospodarować kawałek płaskiego miejsca w zamrażalniku. Ale to tylko na ok. 2-3 godziny, po tym czasie kostki można przełożyć do jednej torebeczki.
Ogólnie uważam, że to fajny patent na wykorzystanie nadprogramowego szpinaku lub jarmużu. Nie trzeba przecież mrozić nie wiadomo jakiej ilości, wystarczy kilka krążków, które poratują kiedy brakuje nam w domu zieleniny.