Witajcie po długim weekendzie! Jak się udał? Mój był perfekcyjny 🙂 dużo czasu na powietrzu, aktywnie… Stwierdzam, że tegoroczne lato jest po prostu idealne i niech no ktoś tylko spróbuje przy mnie na nie narzekać ;).
Myślałam kiedyś, że nigdy nie będzie mi dane spróbować spływu kajakowego, bo kojarzyło mi się to wyłącznie z kilkudniowym wyjazdem, najlepiej pod namioty… A jakoś mnie nie ciągnęło do tego typu wakacyjnych wojaży, jak się ma ograniczony urlop i wakacyjny budżet, to kierunki swoich wypadów dobiera się analizując różne za i przeciw. I tak u mnie zdecydowanie wygrałaby np. kilkudniowa wyprawa w moje ukochane Tatry :).
Ale ostatnio odkryłam, że taki spływ kajakowy można zaliczyć nawet prawie nie ruszając się ze swojego miasta! Tydzień temu zwiedzaliśmy na rowerach okolice Konstancina i jadąc wzdłuż rzeki, na wysokości tężni mijaliśmy ludzi w kajakach. “Też tak chcę” pomyślałam zarówno ja, jak i mój mężczyzna. No i tydzień później te same okolice przemierzaliśmy już w kajakach :).
Jeziorka okazała się rzeką dziką, bardzo krętą i pełną niespodzianek. Być może przyczynia się do tego też aktualny niski poziom wody, który sprawia, że wiele przeszkód jest na wierzchu i w wielu miejscach można wylądować na mieliźnie. Na początku stwierdziłam, że cały urok tego spływu to te wszystkie przeszkody, ale w drugiej połowie wyprawy wszyscy zgodnie uznaliśmy, że mogłoby być tego uroku trochę mniej ;).
Kilka razy adrenalina mi podskoczyła jak zawisnęliśmy na jakimś konarze, albo kiedy napotkaliśmy wodospad. Bałam się z niego spłynąć, chciałam pokonać ten fragment lądem, biegałam więc po lesie na bosaka szukając przejścia, ale nie udało się 😉 wracając do kajaka wpadłam do wody i miałam już serdecznie dość, a kiedy z duszą na ramieniu wpłynęliśmy na wodospad, okazało się, że nawet nie poczuliśmy tego spadku. Zmyliło mnie to, że płynących przed nami znajomych nieco obróciło ;).
Na miejsce dopłynęliśmy ostatni z całej grupy wypływającej o naszej godzinie (bo na początku nie mogliśmy sobie odmówić postoju w pewnym malowniczym miejscu :)).
Kilka szczegółów technicznych, dla zainteresowanych takimi spływami w okolicy Warszawy, na przykładzie rzeki Jeziorki:
- Spływ kajakowy Jeziorką zaczyna się w Piasecznie/Zalesiu Dolnym przy tzw. Górkach Szymona, a kończy w Konstancinie przy Starej Papierni
- Spływ trwa od 3 do 3,5h, ale trzeba zarezerwować sobie więcej czasu bo te 3,5h to samo płynięcie, a w międzyczasie też trochę się odpoczywa.
- Pokonujemy odległość około 14km
- Godziny startu spływów to 9, 10, 14 i 15.
- Koszt wynajęcia dwuosobowego kajaka to 70 zł w weekend, 60 zł w dni robocze
- Więcej informacji na stronie organizatora
- Film organizatora ze spływu
- Z tego co widzę na ich Facebooku – wypożyczają kajaki również na Wiśle, ale to już nie taka frajda jak na małej, dzikiej rzeczce 🙂
Kilka drobnych wskazówek dla osób, które nigdy wcześniej nie “spływały” (dla mnie był to pierwszy raz, wcześniej pływałam w kajaku tylko na zbiornikach “stojących” ;))
- warto wziąć jakieś ubranie na zmianę, bo trudno uniknąć zamoczenia, szczególnie spodenek 😉
- na stopy klapki, ale to nawet takiemu laikowi jak mnie wydawało się oczywiste 😉
- może się przydać coś do jedzenia, jeśli nie do kajaka to żeby czekało w samochodzie. Ja po tych kilku godzinach wiosłowania byłam wściekle wygłodzona 😉
Zobaczmy jeszcze co powiedziało Endomondo:
Z tymi kaloriami to raczej przegięło 😉
Podsumowując – dla mnie na te kilka godzin to rewelacyjna rozrywka, świetny pomysł na spędzenie wolnego dnia na łonie natury. Ale czy wybrałabym się na dłuższy, weekendowy albo nawet kilkudniowy spływ? Nie 🙂 te kilka godzin okazało się wystarczające, dziś czuję, że mam mięśnie w barkach, o co siebie nie podejrzewałam 😉 poza tym nacieszyłam się tą dziką przyrodą, ale nie zmęczyłam nią. Naprawdę świetna sprawa, gorąco polecam 🙂
Kilka przykładów innych spływów w okolicy Warszawy