Dzisiejszy post to chyba jeden z najważniejszych wpisów z cyklu “logistyka zdrowego odżywiania”. Robienie zapasów to ważna sprawa, bo posiadanie pod ręką pewnych zdrowych produktów, z których można wyczarować wartościowe posiłki, to olbrzymie ułatwienie. Niestety jak sama się przekonałam – robienie zapasów wiąże się z pewnym ryzykiem… Nie miałam o nim pojęcia dopóki sprawa nie dotknęła mnie osobiście, więc dziś chcę przestrzec innych.
Moje skłonności do chomikowania zemściły się na mnie dość boleśnie… Do mojej szafki-spiżarki dostały się mole spożywcze. To jakiś koszmar kiedy sięgasz do szafki np. po pestki dyni do sałatki i odkrywasz w nich pełzające larwy moli oraz dorosłe osobniki żywiące się właśnie tym, co sama zamierzałaś zjeść. Na początku nie dotarło do mnie, że dotknął mnie TEN problem, ale jak potem tego samego odkrycia dokonałam w kaszy bulgur, to autentycznie zwątpiłam. Szybko okazało się, że to cholerstwo jest prawie wszędzie. W 90% produktów spożywczych znalazłam te larwy!!!! Wiedziałam już, że muszę wypowiedzieć temu wojnę… Jak doczytałam w Internecie – to dość powszechny problem, szczególnie w domach stawiających na zdrową żywność, produkty pełnoziarniste, kasze itp. Wystarczy, że jeden robaczek dostanie Wam się do szafki z żywnością i pozamiatane.
Czekałam z tym postem kilka miesięcy, bo chciałam się upewnić, że zastosowane przeze mnie sposoby walki z molami są skuteczne. Póki co nie odnotowałam kolejnej ich inwazji, więc chyba jest OK.
Jak pozbyć się moli spożywczych?
Należy bezwzględnie powyrzucać wszystkie produkty, które noszą jakiekolwiek znamiona kontaktu z tymi szkodnikami. Ja początkowo wszystko przeglądałam, ale było to strasznie upierdliwe… W efekcie i tak wszędzie znajdowałam larwy (często były na samym dnie opakowania), więc ostatecznie zdecydowałam się na totalne czystki. To bolało, bo miałam w domu po kilka rodzajów kasz, mąk itp. Świadomość wyrzucenia tak dużej ilości jedzenia powodowała, że chciało mi się płakać.
Produkty te wyrzucamy do osobnego, szczelnie zamykanego worka i jak najszybciej wynosimy z domu.
Następnie zabieramy się za bardzo dokładne porządki… Myjemy wszystkie szafki (które mają kontakt z żywnością) wodą z mydłem lub płynem do mycia naczyń, a następnie wstawiamy do nich miseczkę z gorącym octem (może być rozcieńczony, np. pół szklanki octu i pół szklanki wody). Moja szafka-spiżarka ma kilka półek, więc zrobiłam to samo na każdej półce. Zamykamy tę szafkę i czekamy ok. pół godziny aż ocet wystygnie. Potem znowu myjemy wszystko wodą z mydłem. Trzeba sprawdzić nie tylko wnętrze szafek, ale również ich okolice – to co się dzieje pod i za nimi oraz na nich. Ja nie miałam takiej możliwości, bo moja szafka-spiżarka jest szafką wbudowaną we wnękę. Ale jako że na jej dolnych półkach mój mężczyzna trzyma różne swoje narzędzia, jemu również nakazałam zrobienie w nich porządków. Następnie zafundowałam tej szafce kilkudniową kwarantannę i przez ten czas stała pusta. Przez kilka dni w domu jeszcze pojawiały się mole, więc tłukliśmy je i wyrzucaliśmy kolejne, pojedyncze produkty które były np. fabrycznie opakowane i żal mi było je wyrzucić. Dopiero po usunięciu wszystkiego mole całkowicie zniknęły. Być może nie zawsze trzeba postępować aż tak drastycznie. U mnie było to konieczne, bo w ogóle nie znałam tego problemu i nie zareagowałam jak pojawiły się pierwsze jego symptomy.
Warto zwrócić uwagę, że piszę powyżej jak pozbyć się moli spożywczych domowym sposobem, bez użycia chemii. Nie kupowałam żadnych specjalnych środków i na szczęście obeszło się bez nich.
Skąd się biorą mole? Jak zapobiegać molom spożywczym?
Najpierw trzeba się zastanowić skąd one się wzięły… Opcje są w zasadzie dwie… Ta pierwsza jest trochę przerażająca, ale niestety to właśnie ona bardzo często stanowi przyczynę problemu. Mole spożywcze po prostu przynosimy ze sklepu. Ich jajeczka/larwy mogą być nawet w opakowaniu kaszy czy innego produktu sypkiego i kwestią czasu jest, kiedy coś się z nich wylęgnie. Podobno dobrą metodą jest mrożenie wszystkich kupowanych produktów przez min. 24h, albo nawet przechowywanie ich w zamrażalniku. Nie stosuję tego bo a) nie mam na to miejsca, b) zastanawiam się czy nie wpływa to negatywnie na wartości odżywcze np. kaszy….? Nie wiem, może w komentarzu ktoś się wypowie na ten temat.
Ja zapobiegam w inny sposób i tę metodę polecam każdemu. Otóż wszystko, ale to dosłownie wszystko przesypuję do w miarę możliwości szklanych pojemników. Ewentualnie do takich wykonanych z grubego plastiku, bo przez cienki plastik mole podobno potrafią się przegryźć (co za cholerstwo!). Jako że czasami brakuje mi już słoików, stosuję inne zabezpieczenie – nowe albo już otwarte foliowe opakowania wkładam dodatkowo do pojemnika plastikowego, np. po lodach. Czasami w jednym takim pojemniku mogę zmieścić kilka torebeczek. Pamiętajcie, że jeśli kupujecie kasze czy makaron w torebce i wydaje Wam się, że są one bezpieczne bo opakowania nie zostały otwarte to… Niestety tak nie jest. To podwójnie ryzykowne – jeśli w tej nowej kaszy są larwy, to mogę one wydostać się z opakowania i przenieść się na inne produkty… Lub jeśli do szafki wpadnie jakiś mol z zewnątrz, to może dostać się do takiego opakowania.
No właśnie – druga droga przybywania moli to np. przez okno lub otwory wentylacyjne. Jeśli tylko zobaczycie gdzieś takiego osobnika – strzeżcie się! Tłuczcie bez wyrzutów sumienia! I niestety – to znak, że warto zrobić przegląd żywności, szczególnie jeśli nie stosujecie powyższych metod zapobiegawczych.
Jeszcze a propos metod zapobiegawczych to jak już wspomniałam – stosowałam wyłącznie domowe sposoby. Nie chciałam stosować np. plastrów z feromonami, bo bałam się, że przyciągnę nimi mole z otworów wentylacyjnych, z korytarza czy zza okna. Czytałam takie opinie na forach i logicznie myśląc – przekonuje mnie to. Nie obchodzi mnie to, że taki mol złapie się na plaster… Nie wiem czy wcześniej nie zostawi gdzieś jaj (a produkuje olbrzymie ich ilości!) i ogólnie – jego widok mnie stresuje. A poza tym na plastry lecą chyba tylko samce… Ostatecznie postanowiłam zastosować to, co podobno je odstrasza, a nie przyciąga… Mole spożywcze nie lubią zapachu wanilii, cytrusów, liści laurowych, goździków, lawendy, eukaliptusa… I pewnie jeszcze wielu innych, dlatego wystarczy zadbać o odpowiedni zapach w szafce z żywnością*. Ja początkowo poszłam na łatwiznę i porozrzucałam trochę liści laurowych i goździków, albo co jakiś czas wylewałam w szafce kroplę jakiegoś specjalnie kupionego w tym celu aromatu do ciast (cytrynowego lub waniliowego). Jeśli zależy Wam aby te zapachy ładnie wyglądały to można zrobić jakieś woreczki zapachowe, albo np. powbijać w pomarańczę goździki… Ładnie mogą wyglądać też suszone plasterki pomarańczy. Ja na razie jakoś nie odnalazłam w sobie weny aby bawić się w takie rzeczy :).
*Niektórzy pisali mi, że u nich to nie podziałało. U mnie w połączeniu z wszystkimi innymi metodami przyniosło to pożądany efekt.
Podsumowując…
Naprawdę zachęcam, aby nie zaniedbywać tego problemu… Uporządkuję jeszcze ten post w kilku krótkich punktach:
- jeśli mole nam się przytrafią, wyrzucamy dosłownie wszystkie sypkie produkty spożywcze, a następnie robimy baaardzo dokładne porządki…
- wszystkie sypkie produkty spożywcze przechowujemy w pojemnikach ze szkła lub grubego plastiku. Mam tu na myśli kasze, mąki, bakalie, makaron… Podobno mole jedzą nawet karmę dla psów. Nie wiem jaki mają stosunek do przypraw, ale w szafce z przyprawami nie spotkałam żadnych latających osobników, zresztą przyprawy intensywnie pachną, a za zapachami niektórych z nich one nie przepadają, więc chyba przyprawy można uznać za bezpieczne (ja nie wyrzucałam).
- dotyczy to również produktów nowych, nieotwartych, gdyż mole mogą przegryźć się przez folię
- dbamy o ładny zapach w szafce (lawenda, cytrusy, goździki, wanilia)
U mnie póki co jest spokój. Wszystko trzymam w pojemnikach i co kilka użyć jakiegoś produktu wnikliwie przyglądam się słoikowi czy nie ma w nim jakiegoś życia… Nawet jeśli je znajdę – wtedy do wyrzucenia będę miała tylko tę jedną rzecz, a nie całą szafkę jedzenia. Zapewniam Was, że lepiej zapobiegać niż leczyć i gorąco zachęcam do zasłoikowania swoich zapasów :).
Uff, wiem, że długi wyszedł ten post ale starałam się aby był jak najbardziej przydatny. Jeszcze przed chwilą jedna z Was napisała mi na snapie, że znalazła u siebie mole i w rozmowie na ten temat przypomniała mi o czym jeszcze warto tu wspomnieć.