Przeczytałam gdzieś kiedyś, że wiosenne przesilenie nie istnieje. Że nie ma żadnego naukowego uzasadnienia i potwierdzenia dla tego zjawiska. Przez chwilę nawet w to uwierzyłam, ale z każdą kolejną wiosną utwierdzałam się jednak w przekonaniu, że przełom zimy i wiosny jest dla naszego organizmu trudny i nie potrzebuję na to dowodów naukowych podpartych badaniami na szczurach ;).
Wystarczy mi obserwacja swojego organizmu, a za nią idą fakty – marzec i kwiecień są dla mnie trudnymi miesiącami. Jestem bardziej podatna na przeziębienia i przede wszystkim mam odczuwalnie mniej energii. Nie ma w tym nic dziwnego – zimowe jedzenie jest mniej wartościowe od tego, które mamy do dyspozycji późną wiosną, latem i jesienią. Zima to w przyrodzie i dla naszego ciała czas wyciszenia i odpoczynku…. Wiosną przebudzeni słońcem chcemy ruszyć do działania, ale osłabiony brakiem witamin i mniejszą aktywnością organizm, potrzebuje chwili na przyzwyczajenie się i nabranie energii do tego nowego rytmu. Oczywiście są osoby, które zimą również uprawiają dużo sportów na świeżym powietrzu i wcale nie są “ospali”, ale ja do nich nie należę ;). Przejdźmy zatem do najważniejszego, czyli…
Co jeść wiosną? Czy nowalijki są zdrowe?
Nowalijki, czyli pierwsze wiosenne warzywa, budzą sporo kontrowersji. Trudno się dziwić, powstają nieco “wbrew naturze” i często do ich wyhodowania nie wystarczą odpowiednie warunki hodowlane (co może zapewnić szklarnia), a konieczne jest sięgnięcie po chemiczne środki, które przyspieszają wzrost i sztucznie “pompują” warzywo. Oczywiście produkty te nie są pozbawione witamin (prawdopodobnie mają ich więcej, niż warzywa zimujące), ale w gratisie do składników odżywczych dostajemy szkodliwe dla zdrowia substancje chemiczne. Dlatego z nowalijkami po prostu nie można przesadzać. Nie jedzmy ich codziennie, a jedynie okazjonalnie. Dodatkowo unikajmy tych najpiękniejszych i najbardziej wyrośniętych… Poza tym w przypadku tych warzyw nie-do-końca-sezonowych 😉 dobrze jest sięgać po produkty z rolnictwa ekologicznego. No i obierać je ze skórki, bo choć jest w niej sporo wartości odżywczych, to niestety kumuluje się tam też dużo pestycydów.
Jeśli macie już dość zimowej diety i potrzebujecie zastrzyku “świeżych” witamin, to jak co roku zachęcam do sięgania po kiełki. Są prawdziwą bombą witaminową, a można je w bardzo prosty sposób wyhodować samodzielnie.
Wiosna to też czas na pokrzywę. Sprawdźcie jak ją zrywać, jak przygotować zupę pokrzywową i jakie korzyści może ona przynieść Waszemu organizmowi 🙂
Naturalne energetyki, czyli produkty dodające energii
Wiosna to idealny moment na przetestowanie naturalnych energetyków. Naturalne produkty dodające energii to m.in.:
- korzeń maca
- żeń-szeń
- guarana
- krótko parzona (do 3 minut) zielona herbata
- yerba mate
Ja od siebie polecam herbatkę Green Energy Yogi Tea i korzeń maca dodawany do pierwszego posiłku.
Wiosenne oczyszczanie organizmu?
Każdego dnia do naszego organizmu docierają różnego rodzaju substancje niepożądane, które mogą szkodzić naszemu zdrowiu. Na szczęście jednak natura fajnie się do tego przygotowała i wyposażyła nas w wątrobę, nerki i inne organy, których zadaniem jest neutralizowanie szkodliwego wpływu tych substancji na nasze zdrowie. Wydalamy je z organizmu np. za pomocą moczu i potu. Niestety czasy w jakich żyjemy mają to do siebie, że tych “atakujących” nas szkodliwych substancji jest coraz więcej. Odczuwamy to szczególnie zimą, kiedy jakość powietrza drastycznie się pogarsza, a nasze ciało traci swoją naturalną zdolność bronienia się przed szkodliwym wpływem otoczenia. Nie nadąża. I tak, smog jest dla nas realnym zagrożeniem, tak samo jak palenie papierosów, wdychanie różnych oparów chemicznych itp. I niestety, choćbyśmy wydali kilka tysięcy złotych na detoksykującą dietę sokową, albo jakiś inny wymysł farmacji lub medycyny alternatywnej, nie pozbędziemy się tak łatwo tych wszystkich szkodliwych substancji z naszego organizmu. Również wszelkiego rodzaju głodówki są przereklamowane, choć zdaję sobie sprawę, że mają one sporo zwolenników.
Czy oznacza to, że jestem całkowicie przeciwna “dietom oczyszczającym”? Nie. Ale moim zdaniem nasza dieta przez cały czas powinna być oczyszczająca ;). Pozbawiona nadmiaru cukru, alkoholu, zbędnych, szkodliwych dodatków do żywności… Jeśli ktoś na co dzień nie odżywia się najlepiej, wszelkiego rodzaju “detoksy” mogą być dla niego dobrym zaczątkiem nowego sposobu odżywiania. Jest duża szansa, że wyrobione podczas takiej diety nawyki zostaną z daną osobą na dłużej. I wtedy to ma sens.
Ale najważniejsze, aby pamiętać o wspomaganiu swojego organizmu na co dzień, żeby tych toksyn do usunięcia było mniej, albo żeby nasze organy lepiej sobie z tym radziły. I w tym celu możemy:
- pić więcej wody
- wspomagać się ziołami, takimi jak ostropest plamisty (na pubmedzie znajdziemy sporo badań potwierdzających pozytywny wpływ tej rośliny na pracę wątroby)
- wybierać produkty ekologiczne
- zrezygnować z używek, nie pić alkoholu
- nie nadużywać leków
- zaopatrzyć się w oczyszczacz powietrza
- unikać aktywności na (nie)świeżym powietrzu, kiedy ilość pyłów zawieszonych przekracza dopuszczone normy (europejskie, nie polskie, które są zawyżone!)
- ograniczyć ilość szkodliwej chemii w swoim otoczeniu
Krótko mówiąc – sprawdza się tu zasada stara, jak świat – lepiej zapobiegać, niż leczyć, a w tym przypadku detoksykować ;).
Jeszcze co do detoksykacji – mam mieszane uczucia co do wpływu ssania oleju na oczyszczanie organizmu. To metoda ajurwedyjska, więc ciężko znaleźć badania na jej temat (tzn. wszystkie, na które trafiłam odnosiły się do wpływu ssania oleju na higienę jamy ustnej). Ja za każdym razem jak zaczynam ssać olej, to po pierwszych kilku dniach odnotowuję lekkie pogorszenie cery, pojawiają się na niej małe, ropne krostki. Nie wiem jednak, czy można to uznać za dowód skuteczności… Mam mieszane uczucia, więc nie chcę tego ani polecać, ani odradzać.
Aktywność na powietrzu, słońce, witamina D
To jest to, czego najbardziej brakuje mi zimą. Może wyskoczy się od czasu do czasu na dłuższy spacer, jakieś narty, sanki, czy łyżwy, ale to jednak zupełnie nie to samo, co lato, kiedy dużo jeździ się na rowerze, a zwykły, poranny spacer z psem trwa ponad godzinę. Aktywność outdoorowa świetnie dotlenia organizm, a co za tym idzie powoduje, że mamy więcej energii do działania. Ja wiosną zawsze wracam do slow joggingu. To na tyle prosta i przyjemna aktywność, że można wykonywać ją nawet podczas spaceru z psem, albo z inną osobą, bo biega się tutaj w tempie spacerowym, umożliwiającym normalną rozmowę.
Oczywiście każdy powinien znaleźć aktywność dla siebie, ale ja gorąco polecam wypróbowanie slow joggingu!
Poza tym aktywność na powietrzu to też słońce, a tego bardzo nam brakuje po zimie i ma ono pozytywny wpływ na naszą psychikę. Nie łudźmy się jednak, że pokryje nam ono zapotrzebowanie na witaminę D. Większość z nas musi ją suplementować przez cały rok (polecam też inny post o tym, co warto suplementować).
Zadbanie o siebie
W parze z wiosennym przesileniem idzie u mnie zawsze czas paszteta. Rok temu wypowiedziałam mu solidną walkę, o czym napisałam w poście o mojej wiosennej odnowie i pielęgnacji.
Sen, sen i jeszcze raz sen
No i ostatnia, choć wcale nie najmniej ważna sprawa, to sen. Nie żałujmy go sobie, kiedy nasz organizm się o niego upomina. Jeśli nie wysypiamy się w nocy (choć warto przesunąć nieco swoje godziny snu na wcześniejsze), nie odmawiajmy sobie drzemki w ciągu dnia. Sen to regeneracja, odporność, sposób na stres… Nie możemy pozwolić sobie na jego deficyt.
Badania kontrolne
Wiosenne przesilenie to też odpowiedni czas, aby zrobić sobie badania kontrolne. Za ich pomocą możemy sprawdzić, czy nasze osłabienie to tylko to słynne przesilenie wiosenne, czy jakieś poważniejsze problemy zdrowotne lub niedobory.
- Mój kalendarz badań – jak często robić badania profilaktyczne
- Jak się przygotować do badania krwi i moczu
- Jak wybrać ubezpieczenie zdrowotne
Podsumowując – moje sposoby na wiosenne przesilenie to:
- więcej snu
- maca o poranku i herbatka Green Energy w ciągu dnia
- slow jogging i więcej spacerów
- korzystanie ze słońca i suplementacja witaminy D
- więcej wody i kiełków w diecie
- zadbanie o siebie nieco bardziej intensywnie, niż zimą