Nasz pobyt w Chorwacji dobiega już końca… Mieliśmy wyjechać dzisiaj rano, ale jako że jest bardzo fajnie, postanowiliśmy zostać o jeden dzień dłużej. Robimy to kosztem jednego noclegu po drodze, ale szczerze mówiąc już wolę w niedzielę spędzić cały dzień w trasie, niż znowu przechodzić przez to całe zameldowanie, wypakowywanie itd.
A póki co, czas na chorwackie “tu i teraz”. Prawdopodobnie przedostatnie podczas naszego małego #eurotrip. Wiem, że dla Was posty z tej serii nie są zbyt wartościowe, ale to jest ten moment, kiedy mój blog staje się moim pamiętnikiem (do którego pozwalam Wam zajrzeć).
Jestem tu dlatego, że…
… to był główny cel naszych wakacji. Postawiliśmy na Chorwację, bo chcieliśmy wyjechać na wakacje samochodem… I pojawił się pomysł, aby zabrać ze sobą psa. Początkowo chciałam nieco bardziej zagłębić się w Bałkany, ale ostatecznie, ze względu na Lunę, wybraliśmy ciepły kraj położony najbliżej.
Jestem wdzięczna za…
… wspaniałą pogodę. Naprawdę nie spodziewałam się, że aż tak nam ona dopisze. We wrześniu pogoda wszędzie może być już kapryśna, nawet tutaj… A codziennie jest ok. 27-30 stopni i przez cały nasz pobyt nie spadła ani kropla deszczu. Ogólnie przez całą podróż deszcz widzieliśmy tylko przejeżdżając przez południe Polski i potem przez Austrię.
Jestem wdzięczna też za to, że jest naprawdę cudownie, to są wymarzone wakacje <3
Zaskoczyła mnie…
… ilość naturystów. Pamiętam, że już 10 lat temu widywałam wiele kobiet opalających się topless, ale w tym roku ta wszechobecna nagość w wykonaniu obu płci nieco mnie zaskoczyła.
Zaskoczyło mnie też to, co na Lefkadzie dwa lata temu, a mianowicie – brak fig w sklepach! Jestem tym faktem cholernie rozczarowana, bo kocham figi i zawsze jadąc do takiego kraju chcę się ich najeść. Niestety tutaj udało mi się zjeść tylko to, co sama gdzieś zerwałam (czyli raptem 4 sztuki), a w sklepach fig nie ma. Mam nadzieję, że – o ironio – załapię się na jakieś w Polsce.
No i zaskoczyło mnie, że w Chorwacji królują tak niedobre lody… Ale na szczęście wczoraj lodowy honor tego kraju został uratowany, bo w Szybeniku udało nam się kupić bardzo smaczne.
Oczarowała mnie…
… jedna z murterowskich zatok… Ale o wyspie Murter i o tym, co mnie na niej oczarowało, opowiem Wam wkrótce w osobnym poście 🙂
Czuję się…
… oczywiście bardzo szczęśliwa, że tu jestem. Mogłabym cały czas zachwycać się cudowną chorwacką wodą, wąskimi uliczkami, wspaniałą atmosferą, jaka panuje w tym kraju… Mogłabym ciągle mówić o tym, jak bardzo się cieszę, że mogę tu być i doświadczać tego wszystkiego. Jak bardzo wolna i spełniona się czuję. I pewnie gdybym pisała ten post jakieś 4 dni temu, kipiałyby z niego takie super pozytywne emocje. ALE to nie jest tak, że przez całą podróż żyję w krainie tęczowych jednorożców. Jestem też już trochę zmęczona, bo codziennie coś się dzieje, a ja potrzebuję raz na kilka dni zaszyć się w domu i zająć się swoimi sprawami. Tutaj szkoda na to czasu. Ubolewam więc nad faktem, że nie udaje mi się godzić wakacji i pracy tak, jak bym chciała. Miałam plan, że będę tu na bieżąco pisać posty i montować vlogi, ale okazało się to niewykonalne. Nie chcę robić tego kosztem czasu na plaży czy zwiedzania, a jak wieczorem zasiadam do komputera, to jestem już tak zmęczona aktywnością fizyczną, że zasypiam w 5 minut. Poranny czas wykorzystuję na ogarnianie spraw bieżących, czyli przede wszystkim maili. Wena do pisania aż ze mnie kipi, a nie mam kiedy jej zrealizować. I błagam, nie piszcie mi, że jestem na wakacjach, to powinnam się od tego odciąć i odpoczywać, bo ja nie robię tego bo muszę, tylko dlatego, że chcę. Tworzenie treści to dla mnie czysta przyjemność i zupełnie nie czuję potrzeby, aby od tego odpoczywać.
Cieszę się…
… że jest z nami Luna. Naprawdę cieszę się z tego każdego dnia!
Tęsknię za…
… domem. Utwierdziłam się w przekonaniu, że nie mam duszy podróżnika i że nie mogłabym żyć na walizkach, albo wyruszyć gdzieś na przykład na miesiąc. Tutaj różnimy się z Wojtkiem, bo on już ubolewa nad tym, że zaraz wracamy, a ja… Ja nie mogę się doczekać, kiedy przekroczę próg swojego mieszkania.
Bardzo tęsknię też za jogą. Wzięłam ze sobą matę i stroje do ćwiczeń, ale zupełnie nie mam gdzie i kiedy ćwiczyć. Nie mam gdzie, bo przywiozłam tylko matę podróżną, czyli bardzo cienką i ona nadaje się tylko na trawę lub piasek, a tego tu w okolicy nie ma… I nie mam też kiedy, bo całe dnie mamy od rana do wieczora wypełnione. Wcześniej wstawanie nie wchodzi w grę, bo i tak wstaję wcześniej, aby chociaż rano trochę popracować. No nic, dobrze mi zrobi ta tęsknota :).
Chciałabym…
… powrócić już do mojej domowej rutyny. Ugotować coś pysznego ze świeżych warzyw. Zjeść jakieś comfort food u mamy. Iść do fryzjera, bo moje włosy po morskich kąpielach wyglądają tragicznie… Iść do Natalii, bo skóra twarzy po wakacjach też potrzebuje oczyszczenia i odżywienia, tym bardziej, że jednego dnia przez nieuwagę trochę się na niej opaliłam (odpalając sobie okulary przeciwsłoneczne, ale to akurat mnie cieszy, bo przynajmniej skóra wokół oczu była pod ochroną ;)). Chciałabym też zasiąść za swoim biureczkiem i pisać posty, które cały czas mam w głowie, a nie mam kiedy przełożyć ich na klawiaturę.
Czytam…
…dwa egzemplarze recenzenckie bardzo wartościowych książek o tematyce zdrowotnej. Mam nadzieję, że wkrótce będę mogła Wam o nich opowiedzieć.