Dawno nie było postów z tej serii, bo od stycznia miałam przerwę od podróżowania. Jasne dla nas było, że po adopcji Emi przez jakiś czas trzeba będzie poczekać, aż ona się oswoi i nie będzie mowy o zostawianiu psów samych, a i podróże z nimi, to na początku nie byłby dobry pomysł. Dopiero tydzień temu zaczęłam wakacyjny sezon wyjazdowy i najpierw pojechałam na babski weekend do Łodzi, a teraz…
Jestem w…
Ustce! Moja relacja z polskim morzem jest trudna 😉 z jednej strony uważam nasze plaże za jedne z najpiękniejszych w Europie, z drugiej strony mam trochę problem z polską pogodą i zimnymi wodami Bałtyku ;). Pisałam już o tym kiedyś, że wyjazd nad polskie morze jest dla mnie OK na chwilę, szczególnie jeśli trafi się na piękną pogodę. A nam w tej kwestii dopisało sporo szczęścia.
Jestem tu dlatego, że…
To w ogóle jest ciekawa historia. W marcu mieliśmy wyjechać na kilka dni do Szwecji, ale wtedy zaczęliśmy przygotowywać się do adopcji drugiego psa, a dodatkowo okazało się, że Luna ma jakieś podejrzane guzki i udało mi się wcisnąć w grafik naszego weterynarza akurat w dniu, kiedy mieliśmy lecieć do Sztokholmu. Szczerze mówiąc w ogóle nie miałam wtedy ochoty na ten wyjazd (była okropna pogoda) i myślałam sobie, że wolałabym przeznaczyć te pieniądze na jakiś wiosenny weekend nad polskim morzem. Z psami i przed sezonem. Dosłownie kilka dni po zrodzeniu się tej myśli, odezwało się do mnie Travelist.pl z propozycją współpracy, w ramach której miałam Was poinformować o ich konkursie, a w zamian za to otrzymać weekend w hotelu Royal Baltic Luxury Boutique 4* w Ustce. To się chyba nazywa “siła przyciągania”? Weekend w tym miejscu we wspomnianym konkursie wygrała też jedna z Was, mam nadzieję, że jej się podobało 🙂
Chciałabym…
Poczuć się po tym weekendzie naprawdę wypoczęta. Miałam ostatnio bardzo gorący czas, bo wzięłam na siebie sporo pracy, jednocześnie mając w tym miesiącu wszystkie tygodnie pracy nieco skrócone. Pokładałam w tym wyjeździe duże nadzieje, że będę miała czas poczytać, poleżeć plackiem na plaży i naprawdę odpocząć… Ale cóż, to nie taka prosta sprawa, bo podczas tak krótkiego wyjazdu wszystkiego chce się doświadczyć. Będzie to więc odpoczynek aktywny, po którym pewnie będę trochę zmęczona fizycznie, ale na pewno bardzo wypoczęta psychicznie.
Jestem wdzięczna za…
… wszystko. Za bezpieczną podróż, za to, że mam z kim podróżować, że mam dwa zdrowe, kochane psy i za to, że ja jestem zdrowa i mogę w pełni korzystać z życia.
Zaskoczyło mnie…
… że jest tak pięknie! Przez tę trudną relację z polskim morzem już trochę zapomniałam, jak wiele uroku mają spacery po plaży, jedzenie gofrów z bitą śmietaną, zachody słońca i brodzenie w zimnych wodach Bałtyku. Jestem tym oczarowana i niesamowicie się cieszę, że tu jestem.
Oczarowała mnie…
… Ustka ogólnie. Byłam tu jako dziecko, później przez kilka lat co roku jeździłam do Łeby… I myślę, że w Łebie wygląda to podobnie, ale Ustka w tym czasie ogromnie się rozwinęła. Pewnie dzieje się tak ze wszystkimi miejscowościami nadmorskimi… Rozwija się ta cała infrastruktura ścieżek rowerowych, parków, tras spacerowych… Tak czy siak, ta dzisiejsza Ustka podoba mi się niesamowicie i – uwaga uwaga – chętnie przyjechałabym tu na cały tydzień. Oczywiście gdyby ktoś zagwarantował mi pogodę :D.
Czuję się…
… jak na wakacjach, choć to tylko weekend. Nadmorski klimat robi swoje <3
Cieszę się…
… że Emi chyba polubi takie wycieczki. Wygląda na to, że nie ma choroby lokomocyjnej (bardzo się tego bałam) i że spacery w nowych miejscach sprawiają jej bardzo dużo radości. W hotelu czuje się co prawda nieswojo… Ale zakładałam, że będzie trzeba wciągać ją do niego siłą, a tak się nie stało, więc jest naprawdę nieźle. Ten pies ogólnie daje mi ogrom radości. Z totalnego dzikusa zamienia się w takiego typowo mojego psa. Jest we mnie zapatrzona, bardzo się pilnuje, jest aktywna (w przeciwieństwie do trochę leniwej Luny), radosna… No co tu dużo mówić, uwielbiam ją, nie mogę się na nią napatrzeć.
Czytam…
“Przewodnik Wędrowca”, który wylicytowałam u Kasi Simplicite, kiedy dołączyła do mojej wyprzedaży charytatywnej dla Azylu. Bardzo fajna książka dla miłośników natury, którzy chcą odczytywać wysyłane przez nią sygnały. Niestety podczas tego wyjazdu udało mi się przeczytać zaledwie kilka stron :D. Ale zaraz będzie długi weekend, może nieco bardziej leniwy ;).
Wrzucam już ten wpis, ale dzisiaj postaram się zmontować vloga do niego, więc zapraszam Was tutaj jeszcze wieczorem, albo od razu na YouTube.
Edit – obiecany vlog: