Długo kazałam Wam czekać na drugi post z tej nowej serii, a w międzyczasie nazbierało się wiele tematów do poruszenia… Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko sensownie uporządkować, a na przyszłość postaram się publikować te posty częściej.
Ekologiczne newsy
Zacznę od garści dobrych wiadomości! Piszę ten post od jakiegoś czasu, więc nawiążę też do starszych newsów.
Coraz więcej miast pozwala naturze zawładnąć miejskimi trawnikami i ogranicza ich koszenie. Jest to niezwykle ważne dla wielu żyjących w miastach żyjątek, od owadów aż po np. jeże… A poza tym pomaga utrzymać wilgotność gleby. Przyznam, że sama wściekałam się kiedyś na widok sięgających mi po kolana chaszczy, od razu wyobrażałam sobie, ile tam siedzi kleszczy… Ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Mój komfort nie jest najważniejszy na świecie, dlatego teraz wspieram ideę łąk kwietnych w miastach.
Na pewno nie umknął Waszej uwadze fakt, że w tym roku płonął Biebrzański Park Narodowy. Jak to zazwyczaj bywa – zawinił człowiek wypalający trawy. Ale miało być pozytywnie, więc powiem, że niesamowicie ucieszyła mnie suma darowizn, jaką BPN uzbierał w trakcie trwania pożarów. Kiedy krótko po pożarach jeszcze monitorowałam ten temat, 37 tysięcy darczyńców wpłaciło w sumie ponad 3,5 mln złotych na cel walki z żywiołem. To pokrzepiające, że dla tak wielu Polaków los naszej natury nie jest obojętny!
A co tam na świecie? Kolejne kraje (np. Szwecja i Austria) odchodzą od energetyki węglowej, która jest jednym z największych sprzymierzeńców globalnego ocieplenia. W niektórych krajach (Niemcy, Wielka Brytania i Hiszpania) odnotowuje się wzrost produkcji energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych.
Są też dobre wieści z Australii – w kwietniu ratowane przed pożarami koale powoli zaczęły wracać do swojego naturalnego środowiska. To dobrze pokazuje, jak bardzo złożony był problem australijskich pożarów. W mediach było o nich głośno tylko w styczniu, później ten temat całkowicie ucichł, ale naprawianie strat i ratowanie zwierząt trwało przez cały ten czas i trwa nadal. Wyjęcie zwierząt z ich naturalnego środowiska, przejęcie opieki nad nimi, a później “zwrócenie” ich naturze to skomplikowany, wymagający dużych nakładów proces. M.in. dlatego Australii były potrzebne pieniądze z całego świata. Niestety coraz głośniej mówi się o obawach, że w związku z ociepleniem klimatu dramatyczna sytuacja z przełomu 2019/2020 może się w Australii powtórzyć.
Jeśli chodzi o inne mniej optymistyczne wieści – naukowcy donoszą, że topnienie lodowców na Grenlandii przekroczyło punkt krytyczny i nie da się już tego procesu zatrzymać. Jedyna nadzieja w jego spowolnieniu. Sama miałam niedawno okazję odwiedzić Norwegię i zobaczyć na własne oczy odnogę największego lodowca Europy kontynentalnej. Widok ten zrobił na mnie olbrzymie wrażenie, ale i wywołał duży smutek. Skonfrontowanie obrazu widzianego na żywo z tym, co pokazywało zdjęcie sprzed kilkunastu lat, było dla mnie naocznym dowodem na to, jak bardzo zmienia się nasza planeta. To naturalne, że lodowce latem nieco topnieją, ale zimą powinny odtwarzać się do podobnego poziomu. Aktualnie proces ten jest mocno zaburzony, bo lata są bardziej upalne, a zimy łagodniejsze. Topnienie lodowców jest zagrożeniem dla planety m.in. dlatego, że wpływa na podniesienie poziomu mórz i oceanów.
Ekologiczne akcesoria
Miło mi poinformować, że partnerem dzisiejszych EkoNewsów jest sklep Triny, w którym prywatnie bardzo często robię zakupy kosmetyczne i domowe. Jest tam bardzo duży wybór, dlatego zazwyczaj udaje mi się zrealizować wszystkie potrzeby w jednym miejscu i ogarnąć je za jedną przesyłką. Dodam, że przesyłką zapakowaną bez folii i ekspresowo zrealizowaną. Miałam ostatnio okazję zamówić tam kilka rzeczy, więc mogę podzielić się z Wami opinią na ich temat. Niektórych nie mogę jeszcze ocenić, ale już teraz będziecie mieli podgląd na to, co pojawi się w kolejnych eko newsach.
To już kolejne moje opakowanie tych ściereczek, ale na razie nie muszę jeszcze ich otwierać, bo poprzednie mają się całkiem nieźle. Ich trwałość oceniam więc bardzo wysoko. Poza tym świetnie chłoną wodę i łatwo się je czyści (można je uprać w pralce lub zmywarce). Podobno są kompostowalne, ale nie jestem w stanie tego sprawdzić. Kiedy pokazałam je na IG, odezwało się do mnie kilka równie zadowolonych użytkowniczek tych ściereczek.
Sięgając po ten proszek czuję się trochę, jakbym cofnęła się w czasie… Jego zapach kojarzy mi się z szarym mydłem i innymi środkami czystości sprzed lat. Może nie brzmi to zachęcająco, ale najważniejsze jest to, że proszek działa. Moje pranie polega głównie na odświeżaniu ubrań, rzadko są one naprawdę brudne. Ale ostatnio zdarzyła mi się plama z sosu pomidorowego na bladoróżowej bluzie… I proszek świetnie zdał egzamin. Wydaje się też całkiem wydajny (używa się 1-2 dołączonych do opakowania, tekturowych miarek).
Drewniany patyczek do czyszczenia uszu
Wiem, że nie zaleca się czyszczenia uszu patyczkami, ale to moje guilty pleasure… Uwielbiam czasami podrapać się po uszku 😉 a ten patyczek sprawdza się do tego idealnie! Trzeba oczywiście zachować wielką ostrożność, aby nie włożyć go zbyt głęboko, ale wierzę, że dorosły człowiek nie będzie miał z tym problemu.
Lily Lolo to marka kosmetyków mineralnych. Jest mi już dobrze znana, bo od dość dawna korzystam z ich podkładu mineralnego. Ostatnio marzyło mi się zastąpienie moich starych paletek cieni jakąś jedną cruelty free z dobrym składem i tylko “moimi” kolorami. Ta wydawała się idealna. Cienie są bardzo miękkie, dobrze się rozprowadzają. Są dla mnie na pewno o wiele wygodniejsze, niż sypkie cienie mineralne… Ale nie mam porównania z innymi cieniami mineralnymi, więc nie chcę oceniać napigmentowania i trwałości. Mimo to na moje potrzeby minimalistycznego makijażu to jest jak najbardziej OK. Jedyne do czego bym się przyczepiła, to że większość kolorów ma satynowe wykończenie, a ja preferuję mat. To jednak kwestia indywidualna.
Naturalne perfumy w kremie (na bazie wosku pszczelego)
Tego produktu byłam najbardziej ciekawe. Hipoalergiczne, bez alkoholu, drażniących substancji i konserwantów… Czy to się może udać? Tak, ale tylko dla chcących otrzymać bardzo delikatny efekt. Wiecie, jeśli np. idziecie na randkę i ktoś będzie Was całował po nadgarstkach i po szyi ;). W przeciwnym razie zapach ten nie jest zbyt wyczuwalny dla mijających nas osób. Jeśli chodzi o zapachy, to ja wybrałam Heart Erection, opisywany jako najświeższy w ofercie. Jest ok, ale nie rozkochał mnie w sobie, a że cięższych zapachów nie lubię, to nie będę eksperymentować już z kolejnymi. Duży plus za ciekawe, ekologiczne opakowanie.
Pozostałe produkty z widocznego kilka akapitów wyżej zdjęcia na recenzję muszą poczekać trochę dłużej :).
Wracamy teraz do rzeczy kupionych wcześniej w innych miejscach. Niektóre z nich można kupić też w Triny, więc te polecane pd razu podlinkuję.
Wielorazowe wkładki higieniczne
Za radą Mamy Ginekolog zrezygnowałam z noszenia wkładek higienicznych i uważam, że to był świetny pomysł. Ale są sytuacje, kiedy nie mogę z nich zrezygnować, np. podczas pierwszych lub ostatnich chwil miesiączki albo w ramach dodatkowego zabezpieczenia przy kubeczku. Kupiłam więc wkładki wielorazowe i… Nie założyłam ich ani razu. Okazały się moją największą zero waste porażką ;). Są bardzo wąskie i nie pasują mi do żadnej bielizny (nie mogę ich zapiąć). Są też bardzo grube i co za tym idzie niewygodne. Kupiłam po jednej z kilku rodzajów i wszystkie okazały się takim samym bublem.
Płyn do płukania jamy ustnej Georganics w tabletkach
Produkt ten zainteresował mnie od pierwszego wejrzenia. Po pierwsze dlatego, że jest w szklanym opakowaniu i pomaga wyeliminować kolejny plastik z łazienki… A po drugie ze względu na łagodny skład, który wydaje się przyjaźniejszy dla zdrowia, niż zwykły płyn do płukania jamy ustnej.
I chociaż smak tego płynu w tabletkach totalnie mnie rozczarował (jest zbyt sodowy), to ogólnie jestem z niego zadowolona. Tabletki są wygodne w użyciu, bardzo sprawnie rozpuszczają się w wodzie. Cena mnie nie zniechęca, bo pastylek jest aż 180, więc produkt ten jest bardziej wydajny, niż zwykły płyn.
Pasta do zębów w słoiku Georganics
Pasta do zębów z węglem aktywnym Georganics dla odmiany okazała się u mnie kolejną porażką. Mycie nią zębów jest po prostu obrzydliwe, nie znajduję na to innego słowa. Jest niesmaczna, kiepsko się pieni i wypływa z ust, brudzi się nią dosłownie wszystko dookoła. Nie, nie i jeszcze raz nie. Być może inne wersje są lepsze, ale tej zdecydowanie nie polecam.
Płyn do mycia szyb Yope
A to dopiero jest zagadka. Kiedy pierwszy raz użyłam tego płynu, namachałam się jak głupia, aby doprowadzić lustro do stanu akceptowalności 😉 podzieliłam się z Wami tymi wrażeniami na Insta Stories i dostałam około setki wiadomości, które można było podzielić na 4 grupy
- co ty mówisz, ten płyn jest super!
- o rany, masz rację, ten płyn to jakaś porażka
- mycie okien to tylko octem!
- mycie okien to tylko ściereczkami bez żadnych detergentów!
Zgłupiałam, głównie z powodu tych dwóch pierwszych grup wiadomości. Jak to możliwe, że jeden płyn może wywoływać tak skrajne odczucia? Z jednej strony wydaje mi się, że to może być kwestia różnic w seriach produktów… A z drugiej strony… Może tego, w jakim świetle i w jakim miejscu się z tego płynu korzysta? Ja w łazience nie mam mu absolutnie nie do zarzucenia. Za to w pokoju, gdzie umyłam nim lustrzane drzwi szafy naprzeciwko okna, smugi były koszmarne. Niemniej jako że producent obiecuje, że będzie bez smug, a smugi są, to ja tego produktu nie polecam.
Za radą czwartej grupy kupiłam te ściereczki do mycia szyb, ale żeby utrzymać napięcie 😉 zrecenzuję je może w kolejnym poście z tej serii.
Uniwersalnik Klareko
Kolejną porażką okazał się Uniwersalnik Klareko, czyli uniwersalny płyn do mycia wszystkiego. Tutaj już nikt nie stanął w jego obronie na Insta Stories. Przyznam, że lubię firmę Klareko za ciekawe rozwiązania zero waste (proszki do prania w słoikach, opakowania uzupełniające, garmydło), ale ten płyn totalnie mi nie podszedł. Ma bardzo prosty skład, bo jest to tylko woda, kwas octowy, jakiś alkohol i olejek eteryczny… I niestety – działa dosłownie jak woda. Wykorzystuję go głównie do ścierania kurzu i przecierania blatu stołu i biurka… I niestety, ale kurz bo użyciu tego płynu tylko rozmazuje się po powierzchni, nie chce się chwytać ścierki lub ręcznika papierowego. Producent każe wstrząsnąć opakowanie przed użyciem i tak oczywiście robię, ale to nic nie zmienia. Uważam, że równie dobrze można taki płyn przygotować samodzielnie z wody, octu i olejku eterycznego i efekt będzie identyczny, a będzie taniej.
Proszek do prania w słoiku Klareko
Wreszcie coś pozytywnego ;). Ja mistrzynią prania nie jestem, o czym może świadczyć fakt, że kiedyś piorąc w płynie Frosch nie zauważyłam, że przez kilka prań płyn nie trafiał tam, gdzie trzeba i w efekcie prałam w samej wodzie. Nie miałam jednak zastrzeżeń do upranych ubrań 😀 tak samo odpowiadało mi pranie w orzechach, którym podobno udowodniono, że nie działają. Dlatego nie czuję się ekspertem w tym temacie… I może dlatego z tego proszku jestem tak po prostu zadowolona. Używa się go niewiele, więc jest dość wydajny, do prania zastrzeżeń nie mam… Zapach prania jest niemalże niewyczuwalny.
Proszek ten można kupić też w kartonach i w opakowaniach uzupełniających. Warto od razu dokupić sobie miarkę, bo nie jest dołączona do proszku pakowanego w słoik.
Ekologiczne rozwiązania
Domowe środki czystości jak najbardziej można zaliczyć do ekologicznych rozwiązań. A to właśnie o nich opowiada e-book Ani z bloga Niebałaganka. To pigułka wiedzy na temat ekologicznego sprzątania. Ja długo broniłam się przed takimi rozwiązaniami, ale po zaliczeniu kilku porażek z kupionymi eko-środkami czystości, postanowiłam sięgnąć po metody naszych babć. Zaczęłam od płynu do płukania w postaci octu z dodatkiem olejku eterycznego. I to naprawdę działa! A dobrej jakości olejek (ja mam ten) naprawdę wygrywa z tym okropnym, octowym smrodkiem (ale tylko w momencie wyjmowania prania z pralki, po chwili zapach wietrzeje i pranie jest bezzapachowe).
Niestety pranie wypłukane w occie nie spełnia wymagań Wojtka i teraz szukam jakiegoś dobrego, eko płynu do płukania, po którym pranie pachnie świeżością, jak po użyciu “tradycyjnego” płynu do płukania.
Ekologiczna spowiedź
Sukcesy
Jesienią zeszłego roku, kiedy kilka razy zdarzyło mi się stać w korku, z przykrością zauważyłam, że w zdecydowanej większości otaczających mnie samochodów siedzi tylko kierowca. Sama byłam w tej grupie. I wiem, że są sytuacje, kiedy to nieuniknione, np. kiedy po pracy robi się zakupy, ma się do zaliczenia kilka miejsc i spraw do załatwienia, przewozi się coś ciężkiego itp. Dobrze to wszystko rozumiem. Ale często wsiadamy do samochodu odruchowo, bo tak najwygodniej, najszybciej… Postanowiłam bliżej się przyjrzeć, jak to wygląda u mnie i w efekcie znacząco ograniczyłam liczbę tzw. pustych przebiegów. Patrząc na ceny biletów nie sądzę, aby bardziej mi się to opłacało, ale przynajmniej mam satysfakcję, że nie przyczyniam się do warszawskiego smogu. Latem przesiadam się na rower i hulajnogę elektryczną, łącząc w ten sposób przyjemne z pożytecznym.
Udało mi się osiągnąć też spory sukces w kwestii wymiany kosmetyków w plastiku na takie w szkle lub aluminium. Choć niestety nie byłam zadowolona z balsamów do ciała w tych eko opakowaniach (były bardzo drogie, a nie radziły sobie z moją suchą skórą), więc tutaj mam jeszcze pole do działania (żeby znaleźć albo coś tańszego, albo po prostu lepiej działającego, wtedy przeboleję cenę).
Porażki?
Nie udało mi się zrezygnować z żelu pod prysznic na rzecz mydła. Nie trafiłam jeszcze na mydła, które by mi odpowiadały. Nawet te, które miały być nawilżające, wysuszały moją i tak przesuszoną skórę. Szczerze mówiąc przez mydła miałam teraz tak wysuszoną skórę, że żaden balsam ani masło nie radziły sobie z jej nawilżeniem.
Podobnie rzecz się ma z zamiennikami ręczników papierowych – jednorazowe używanie zwykłych małych ręczniczków lub kawałków tetry (“ulewajek” ze sklepu Mamy Ginekolog) nie służyło mojej skórze twarzy, zaczęły pojawiać się krostki. Wróciłam więc do ręczników papierowych, przy czym wybieram te pochodzące z recyklingu (są dostępne w Rossmannie), a dodatkowo suszę je i wykorzystuję ponownie np. podczas sprzątania.
Jak widzicie, dużo tego wszystkiego uzbierało się w tym wpisie. Mam nadzieję, że coś Was zainspirowało 🙂 dajcie znać!