Czasami wydaje mi się, że na polu inspirowania do zdrowego stylu życia nie mam już nic do zrobienia. Że wszyscy moi odbiorcy znaleźli już swoją drogę i odważnie po niej kroczą, bez poszukiwania drogowskazów. Szybko jednak przypominacie mi, że to nieprawda i że wciąż potrzebujecie wskazówek i inspiracji, które pomogą Wam zmieniać swoje nawyki na lepsze. Ba, ja sama wciąż takich inspiracji poszukuję! To chyba niekończąca się historia i to jest w tym wszystkim najciekawsze.
5 kroków na biegun
Partnerem dzisiejszego wpisu jest Fundacja Marka Kamińskiego, która w listopadzie, w swoich mediach społecznościowych prowadzi wyzwanie #5KrokówNaBiegun. Jego celem jest przedstawienie “Metody Biegun” – sposobu na osiągnięcie swojego celu, którym może być np. zdrowy styl życia. W przygotowanej przez Fundację aplikacji Walk4Change znajdziemy liczne zadania do wykonania, dzięki którym kroczek po kroczku przybliżymy się do swojego celu. To kopalnia inspiracji i cennych wskazówek, jak pracować nad sobą, aby odnieść sukces na płaszczyznach, na których najbardziej nam zależy.
Część zadań wymaga od nas zapisywania jakichś przemyśleń, dlatego w aplikacji znajduje się też miejsce na robienie notatek. Niektóre zadania mają formę ankiety do wypełnienia, co jest częścią programu badawczego. W aplikacji znajdziecie też krokomierz, który pozwoli Wam lepiej przyjrzeć się Waszej codziennej aktywności.
W ramach wyzwania #5KrokówNaBiegun możecie też wziąć udział w konkursach z atrakcyjnymi nagrodami. Są one organizowane w mediach społecznościowych Fundacji oraz w aplikacji (tutaj do wygrania są smartwatche oraz bardzo ciekawe wyprawy zagraniczne). Zachęcam Was do instalacji aplikacji i śledzenia wyzwania w mediach społecznościowych:
Projekt jest realizowany w ramach Narodowego Programu Zdrowia na 2016-2020.
Moje 5 kroków do celu
Moim celem już od wielu lat jest sprawne ciało i dobre samopoczucie. Kiedy patrzę na swoją drogę z perspektywy czasu, też widzę na niej 5 ważnych kroków. Opowiadałam Wam o nich niedawno na Stories i jako że spodobała Wam się ta relacja i w wiadomościach prywatnych dostałam sporo pytań do poszczególnych podpunktów, postanowiłam rozwinąć tę treść też na blogu. Oto moje 5 kroków na symboliczny “biegun”:
1. Znalezienie celu i motywacji wewnętrznej
Każda droga ma swój początek. Za mój uważam szczegółowe badania kontrolne, które wykonałam bodajże w 2009 roku w szpitalu na Karowej. Podczas dwóch dwudobowych wizyt w szpitalu zrobiono tam bardzo dokładny przegląd mojego organizmu, podczas którego na jaw wyszły różne nieprawidłowości, o których nie miałam pojęcia. Więcej na ten temat opowiadałam w tym poście.
To wtedy zrodziła się moja motywacja wewnętrzna – chciałam być zdrowa. Najpierw próbowałam to osiągnąć za pomocą leków, ale z czasem mój styl życia, wiedza i podejście ewoluowały. Następstwem tego były kolejne kroki.
Zapytałam Was ostatnio na Instagramie jakie są Wasze cele i motywacja wewnętrzna. Zamieszczam kilka odpowiedzi:
2. Ruszenie się z kanapy
Często nie dowierzacie, kiedy opowiadam, że byłam kiedyś totalnym leniem kanapowym. A naprawdę tak było! Szkolne lekcje W-F skutecznie zniechęciły mnie do aktywności fizycznej na wiele lat. Jedynym moim ruchem były niezbyt liczne, powolne spacery i imprezy, na których zdarzało mi się potańczyć, ale… Było ich może kilka w roku. Latem jeździłam też na rowerze. Ale generalnie, przez cały rok wieczory spędzałam na kanapie oglądając “M jak miłość”. Miałam kilka zrywów, podczas których szłam na jakieś zajęcia fitness albo na siłownię, ale po każdym takim wyjściu miałam straszne zakwasy, więc od razu sobie odpuszczałam. Czasami trochę ćwiczyłam w domu, ale nigdy nie byłam fanką treningów dywanowych, więc i ten zapał szybko mi przechodził.
Przełomem było trafienie na zajęcia tańca, na które uczęszczam do tej pory. Polubiłam wtedy latino, a z czasem otworzyłam się na inne formy ruchu. I to wprowadziło w moim życiu kolosalną różnicę. To, co regularny ruch zrobił z moim ciałem, zdrowiem i samopoczuciem, to po prostu zwrot o 180 stopni. Im więcej w moim życiu było aktywności, tym więcej znalazło się w nim też radości i pozytywnego myślenia, a mniej stresu i znudzenia życiem.
A oto co m.in. Was rusza z kanapy…
3. Zmiana diety
Kiedy dowiedziałam się, że mam insulinooporność, odwiedziłam diabetologa i dietetyczkę specjalizującą się w diecie diabetyków. To od nich dowiedziałam się, że muszę ograniczyć węglowodany proste i zmienić proporcje na moim talerzu. Faktem jest, że kiedyś żywiłam się głównie produktami mącznymi i ziemniakami, co było fatalne dla mojego zdrowia. Zmuszałam się też do jedzenia mięsa, które nigdy mi nie smakowało i z jedzeniem którego nie czułam się komfortowo również psychicznie. Z czasem przekonałam się, że nie miało ono też pozytywnego wpływu na moje ciało.
Ale i na tej płaszczyźnie zmiany nie dokonały się u mnie z dnia na dzień. Zaczęłam od czytania składów produktów, zamiany białej mąki na pełnoziarnistą oraz ograniczenia mięsa. Stopniowo zaczęłam otwierać się na więcej produktów roślinnych, polubiłam też owoce, które kiedyś lubiłam tylko w wypiekach. Mięso też wykluczałam z diety stopniowo – najpierw przestałam jadać ssaki, później drób, a na końcu też ryby. W międzyczasie ograniczyłam nabiał – mleko i jogurty zamieniłam na alternatywne wersje roślinne.
To, co chcę podkreślić w tym akapicie to to, że ze zmianą diety nie można rzucać się na głęboką wodę. Trudno wyeliminować ulubione produkty z dnia na dzień. Mizeria z jogurtem kokosowym nie będzie smakowała nawet w połowie tak dobrze, jak ta ze śmietaną, a pełnoziarniste, wegańskie spaghetti bolognese z tofu nie będzie rozpieszczało kubków smakowych tak, jak to, do którego są one przyzwyczajone. Na te zmiany trzeba dać sobie wiele czasu i nie można biczować się za małe potknięcia.
Zapytałam Was na Instagramie, od czego u Was zaczęła się zmiana diety:
4. Profilaktyka i obserwacja organizmu
Jako człowiek bojący się wszelkich ingerencji medycznych w moje ciało, niechętnie chodziłam do lekarzy. Zaniedbywałam cytologię, przeglądy stomatologiczne i inne podstawowe badania. Nie znałam swojego ciała. Bóle głowy lub menstruacyjne tłumiłam tabletkami przeciwbólowymi i było dla mnie po problemie.
I tutaj moje podejście zmieniło się diametralnie, ale to też był proces. Te wspomniane w pierwszym punkcie wizyty w szpitalu oswoiły mnie z ochroną zdrowia, lekarzami, pielęgniarkami i zabiegami. Zaczęłam bardziej przykładać się do profilaktyki, przestało to być już dla mnie takie straszne. Zamiast tłumić ból, wsłuchuję się w niego, obserwuję skąd dokładnie płynie, czy jest powtarzalny i z czymś powiązany.
Bardzo wiele dało mi też prowadzenie Dziennika Obserwacji Organizmu. Po pierwsze – mogłam przyjrzeć się swojemu stylowi życia z dystansu i ocenić, czy jest on zgodny z moimi założeniami. Po drugiej udało mi się lepiej poznać swoje ciało i zobaczyć, co mu służy, a co nie.
Nie ma zdrowego stylu życia bez obserwacji organizmu i profilaktyki. Te dwie kwestie są ze sobą ściśle powiązane. Zapytałam Was na IG, czy uważacie, że dobrze znacie swój organizm:
5. Zdrowie psychiczne
Jednym z największych wrogów naszego zdrowia jest stres. Wciąż jednak za mało mówi się o jego destrukcyjnym wpływie. W moim przypadku kluczowe było odejście z pracy, która generowała tego stresu stanowczo zbyt wiele. Kolejnym krokiem było pójście na terapię – najpierw jedną, potem drugą. Poczułam się dużo szczęśliwym człowiekiem dzięki nauce celebrowania wdzięczności. Zrobiłam porządek w relacjach, przede wszystkim w tej z samą sobą – weszłam na wyższy poziom samoakceptacji. Nauczyłam się żyć w zgodzie ze sobą, co wymaga czasami wzbijania się na wyżyny asertywności.
Nie powiem, że to wszystko było łatwe, ale na pewno warto było popracować nad tym aspektem mojego życia. Głęboko wierzę w to, że spokojna głowa przekłada się na spokojne i – co za tym idzie – zdrowsze ciało.
A oto kilka Waszych odpowiedzi, jak Wy aktualnie oceniacie swoje samopoczucie psychiczne.
Co jeszcze mam do zrobienia?
W kwestii zmiany stylu życia na zdrowszy zrobiłam już wiele, ale ta droga nie ma końca. Cały czas na horyzoncie pojawiają się nowe cele do osiągnięcia. Na ten moment są to:
- wzmacnianie odporności naturalnymi sposobami
- praca nad problematycznymi obszarami w moim ciele – planuję przepracować to z fizjoterapeutą, bo na tym etapie czuję już, że sama mogę wyrządzić sobie więcej szkody, niż pożytku.
Oprócz tego ja też zainstalowałam aplikację Walk4Change i przerabiam zawarte w niej zadania. Jeśli trafię na jakieś ciekawe wyzwania, podzielę się tym z Wami wkrótce na Insta Stories.
To, co chcę pokazać za pomocą tego wpisu to PROCES, w moim przypadku trwający około 10 lat! Nie da się zmienić swojego stylu życia w jeden dzień, tydzień czy miesiąc, dlatego nigdy się nie zniechęcajcie, jeśli coś Wam nie wychodzi. Do pewnych zmian trzeba dojrzeć, inne przychodzą z czasem zupełnie naturalnie… Innym natomiast trzeba pomóc, np. pracując nad nimi metodą małych kroków.
Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielicie się ze mną w komentarzach swoimi historiami zmian nawyków na zdrowsze. Z czym poszło Wam najłatwiej, a co sprawia największy problem?