Przy całym moim zamiłowaniu do zdrowego stylu życia jest jeden grzech, który popełniam notorycznie i póki co nie mam zamiaru z tym skończyć. Ja po prostu kocham słońce! Sama czynność wygrzewania na nim swoich starych kości jest dla mnie warta tego grzechu. Uwielbiam, kiedy jest mi bardzo ciepło, promienie słoneczne wpływają pozytywnie również na mój nastrój. Nie dla mnie ciągłe ukrywanie się w cieniu i chodzenie w długich ubraniach.
Tak, wiem, że wystawiana na działanie promieni UV skóra szybciej się starzeje, a każda godzina spędzona na pełnym słońcu zwiększa ryzyko zachorowania na raka skóry. Wszyscy to wiemy, prawda? Możemy to olać lub – jak na dbającego o zdrowie człowieka przystało – próbować łagodzić negatywne skutki kontaktu ze słońcem.
Ochrona przeciwsłoneczna to tak naprawdę temat rzeka. Ja chciałabym zawrzeć w tym wpisie taką pigułkę informacji na ten temat oraz podzielić się swoimi doświadczeniami. Namawiam do ochrony skóry szczególnie osoby, które do tej pory w ogóle się tym nie przejmowały (wiem, że jest ich całkiem sporo). Nie kieruję tego wpisu do osób świadomych tych wszystkich opisanych niżej rzeczy, więc spora część z Was może ten elaborat spokojnie pominąć 🙂
Najpierw jednak odrobina teorii…
Promieniowanie słoneczne (ultrafioletowe) dzielimy na 3 rodzaje:
UVC – długość fali tego promieniowania jest zbyt krótka, dlatego nie dociera ono na powierzchnię Ziemi. Uff!
UVB – część tego promienia pochłaniana jest przez warstwę ozonową, ale część dociera na Ziemię. Jest ono w dużej mierze zatrzymywane przez chmury i szkło, dlatego nie opalamy się przez szybę. To właśnie ten rodzaj promieniowania odpowiedzialny jest za powstawanie opalenizny i oparzeń słonecznych.
UVA – promieniowanie to dociera na powierzchnię Ziemi bez względu na porę roku. Jest najbardziej zdradliwe – niestraszne mu chmury, działa również przez szkło i cienkie ubranie. Ten rodzaj promieniowania wnika w skórę bardzo głęboko i jest odpowiedzialny za zachodzące w niej zmiany, m.in. przyspiesza starzenie.
Warto dodać, że za rozwój nowotworów skóry odpowiadają zarówno promienie UVA jak i UVB.
Jak się chronić?
Nie będę pisać o ochronie przed promieniowaniem UVA bo aby nie mieć w tej kwestii wrzutów sumienia, powinniśmy przez cały rok używać filtrów SPF 50+ i to bez względu na to czy wychodzimy na zewnątrz czy spędzamy czas w domu, w pobliżu okna. Dodatkowo filtry powinny być fotostabilne i nakładane na skórę bardzo obficie. Aplikację trzeba powtarzać co kilka godzin. Dla mnie to lekka paranoja, a to i tak nie daje 100% ochrony. Dlatego tę kwestię pomijam, filtromaniaczki mogą dodać coś od siebie w komentarzach, ale uprzejmie proszę o nienawracanie mnie ;).
Jeśli chodzi o promieniowanie UVB – tutaj na szczęście jest prościej. Nie będę jednak wałkować dość oklepanego tematu fototypów skóry, bo w ogóle tego nie uznaję. Osobiście uważam, że każdy, bez względu na swój odcień skóry, kolor włosów i oczu powinien chronić się przed słońcem mocniej, niż jest to zalecane dla jego fototypu. To wcale nie takie trudne, a wielbiciele opalonej skóry wcale nie muszą z niej całkowicie rezygnować. Ja też lubię nieco nabrać koloru, ale zawsze staram się to robić w rozsądny sposób.
Stosuję się do kilku bardzo prostych zasad:
- ten etap pewnie już wszyscy mamy w tym roku za sobą, ale warto pamiętać, że nie można się “rzucać” na słońce jak wygłodniałe zwierzę na swoją ofiarę. Czas przebywania na słońcu powinien być wydłużany stopniowo… Jeszcze zdążymy się nim nacieszyć 🙂 ja zaczynałam od dosłownie 15-30 minutowych kąpieli słonecznych na balkonie, w godzinach porannych (8-10). Dzięki temu teraz mogłabym bez obaw wyjść nawet na kilka godzin na plażę i nie nabawiłabym się poparzeń.
- na różne części ciała stosuję różne kremy z filtrem. Na początku lata używam wyłącznie kremów z filtrem min. SPF 30. Później dzielę ciało na tak jakby dwie strefy – te bardziej narażone na promieniowanie (ramiona, dekolt, ręce, góra pleców) smaruję filtrem min. 30, a te mniej narażone na oparzenia filtrem ok. 10-20. Na nieposmarowanie się niczym pozwalam sobie tylko wtedy kiedy wychodzę na słońce na max. 15 minut. To zresztą czas potrzebny na wytworzenie witaminy D ;). Kremów z filtrem używam przez całe lato, nawet kiedy jestem już opalona. Jak wspomniałam – nie uznaję gadania, że jak się ma ciemną karnację to można siedzieć na słońcu i 2 godziny bez ochrony.
- na znamiona obowiązkowo nakładam odrobinę kremu SPF50. Używam w tym celu kremu do twarzy, nie ma potrzeby aby kupować jakiś osobny kosmetyk
- podejrzane pieprzyki skontrolowałam u dermatologa, na szczęście u mnie tylko jeden kwalifikuje się do wzmożonej ochrony i obserwacji, ale i tak dmucham na zimne. Moim zdaniem wizyta u dermatologa przed latem to obowiązkowy punkt programu.
- od wielu lat nie opalam twarzy, zawsze przykrywam ją czymś podczas opalania, dodatkowo używam kremów i podkładów z filtrami. Nie używam na co dzień filtrów aptecznych typu Avene czy Vichy bo niestety, ale wszystkie robiły mi na twarzy ma-sak-rę (koszmarnie zapychały pory). Jak mam wybrać czy wyglądać lepiej teraz czy za 40 lat to sorry, ale jednak wybieram teraz. Za 40 lat i tak będę stara i pomarszczona, żadne kremy mnie przed tym nie uchronią. Różnicę w kolorze pomiędzy twarzą a resztą ciała staram się łagodzić zmieniając latem podkład na o ton ciemniejszy i używając pudru brązującego.
- najważniejsze to nie dopuszczać do poparzeń słonecznych, bo zmiany, które powodują one w skórze znacząco zwiększają ryzyko zachorowania na raka.
- nie oszczędzam na kremie do opalania, używam go po każdej kąpieli, nawet jeśli podczas upału nad jeziorem wchodzę do wody co 15 minut 😉
- warto wspomagać swoją skórę też od wewnątrz. W tym celu najlepiej wcinać dużo warzyw i owoców w kolorze żółtym i pomarańczowym (brzoskwinia, morela, nektarynka, mango, marchew, pomidor, papryka itp.). W ostateczności można łykać też karoten w tabletkach, ale po co, skoro lato obfituje w tyle pysznych owoców i warzyw zawierających beta karoten?
Niestety nie powiem, że nie wychodzę na słońce pomiędzy 11 a 15. To niby złota zasada, ale ja nie zawsze jej przestrzegam, mam z tym problem szczególnie na wakacjach.
Celem tego wpisu nie jest pouczanie kogokolwiek jak postępować ze słońcem, a jedynie pokazanie tym opornym i wzbraniającym się przed ochroną, że można rozsądnie korzystać ze słońca i pomimo używania nawet wysokich filtrów, ładnie przyrumienić skórę.
Jak kupić dobry krem z filtrem?
Kiedyś dobre, skuteczne kremy produkowały chyba tylko marki apteczne. Teraz coraz więcej producentów robi ukłon w stronę świadomych klientów i dba o to, aby ich filtry były fotostabilne (nie traciły swoich właściwości pod wpływem słońca) i aby chroniły nie tylko przed UVB lecz także przed zdradliwym promieniowaniem UVA.
Naszym zadaniem jest odpowiednie traktowanie kremu po zakupie. Dbajmy o to, aby zabierany na plażę nie był trzymany na słońcu, aby był zamykany itd. Czasami producenci zamieszczają informację o terminie przydatności produktu po otwarciu (takim znaczkiem), ale wśród moich poniższych kremów tylko 2 są tak oznaczone (deklarowana przydatność przez 12 miesięcy). Tutaj nie jestem pewna co o tym myśleć, zdarza mi się używać kremu trochę dłużej i nie zauważyłam aby stracił on swoje właściwości.
Kosmetyki ochronne dzielimy na te, które posiadają filtry mineralne oraz na te zawierające filtry chemiczne. Warto czytać składy kosmetyków, których zakup rozważamy. Przed UVA chronią następujące składniki:
- Oxybenzone, Buthyl Methoxydibenzoylmethane
Przed UVB chronią:
- Ethylhexyl Methoxycinnamate, Octyl Methoxycinnamate, Octyl Salicylate, 4-Methylbenzylidene Camphor, Octisalate
Są również składniki chemiczne, które chronią zarówno przed UVA jak i UVB
- Terephthalylidene Dicamphor Sulfonic Acid, Drometrizole Trisiloxane, Tinsorb M.
Składniki mineralne, które chronią przed UVA i UVB to:
- zinc oxide i titanium dioxide.
Generalnie kosmetyki z filtrem budzą wiele kontrowersji, mówi się, że niektóre filtry chemiczne szkodzą bardziej niż słońce, ale od czytania tych wszystkich informacji zaczyna się człowiekowi kręcić w głowie… Będę wierna swojej zasadzie, że we wszystkim trzeba zachować umiar – czy to w korzystaniu ze słońca, czy to w ochronie przed nim.
Jeśli ktoś przebrnął przez ten wpis to serdecznie gratuluję 🙂 życzę przyjemnych i rozsądnych kąpieli słonecznych. A jeśli ktoś ich nie lubi to nawet mu trochę zazdroszczę 😉
P.s. Informacje o składnikach czerpałam z tego artykułu.