Daaaaawno nie było “domowych odpowiedników”. Wiem, że lubiliście tę serię, więc mam nadzieję, że spodoba Wam się moja dzisiejsza propozycja.
Tym razem znowu “podrabiam” produkt, który w sklepowej wersji nie jest tak strasznie zły, ale domowy jest o wiele lepszy i przynajmniej wiem co dokładnie w nim siedzi… Bo jeśli chodzi o skład gotowca, to nie wszystko potrafię sobie zwizualizować. Sami zobaczcie:
Woda, olej roślinny, białko sojowe 7,0%, koncentrat pomidorowy 5,8%, kasza manna, cebula, ekstrakt drożdżowy, przyprawy naturalne, sól, błonnik pszenny, hydrolizat białek roślinnych (soja, kukurydza), aromaty.
To “pasztet sojowy z pomidorami” pewnej znanej firmy. Przyznam, że bardzo go lubię i kiedy np. wyjeżdżam do domku w lesie na kilka dni – robię sobie jego zapas i z chęcią zajadam się posmarowanymi nim kanapkami. Do domu jednak go nie kupuję, bo uważam, że takie rzeczy lepiej zrobić samemu. Ja zdecydowanie uprościłam skład tego produktu i w moim “pasztecie” znalazły się:
- ok. 1/3 szklanki ekologicznej soi
- 1/2 niedużej cebuli i odrobina oleju do jej podsmażenia
- sól, pieprz
- niecały, mały słoiczek koncentratu pomidorowego
- suszona bazylia (ok. łyżka)
Soję gotuję według zaleceń na opakowaniu – najpierw zalewam wrzątkiem na 2-3 godziny a potem przepłukuję na sicie i gotuję przez ok. 40-50 minut. Z 1/3 szklanki suszonych ziaren soi po namoczeniu zrobiła się ponad 1/2 i to ugotowałam w 1,5 szklanki wody.
Kiedy soja się gotuje, delikatnie podsmażam sobie posiekaną cebulę.
Po ugotowaniu i przepłukaniu soi miksuję ją z pozostałymi składnikami. I gotowe!
Na upartego soję można zastąpić np. ciecierzycą, myślę, że to nie problem. Koncentrat pewnie można zastąpić przecierem pomidorowym, ale wtedy smak będzie mniej pomidorowy. Ja na pewno będę eksperymentować też z innymi smakami i jak wyjdą fajnie – na 100% podzielę się przepisami.