Skoro już jakiś czas temu dostałam od Was pozwolenie na pisanie o banałach to proszę bardzo, oto jeden z tych kiszących się w szkicach wpisów 😉
Zdrowe odżywianie w moim odczuciu nie wymaga wielkich wyrzeczeń, a jedynie wiąże się ze zmianą przyzwyczajeń. Można nawet całkowicie wyeliminować ze swojej diety jakieś produkty, jeśli mądrze zastąpimy je podobnymi, zdrowszymi. U mnie to wyglądało tak:
1. Ziemniaki zamieniłam na kaszę, ryż i pełnoziarnisty makaron
Ziemniaki to warzywo, więc nie jest to produkt całkowicie bezwartościowy, ale niestety – wysokoglikemiczny. Jadam je sporadycznie, najczęściej u rodziców, a u siebie w domu tylko raz na kilka miesięcy jak najdzie nas ochota na pieczone frytki. Kiedyś uwielbiałam ziemniaki, dlatego wprowadzenie tej zmiany było dla mnie bardzo trudne… Ale udało się, po pewnym czasie najzwyczajniej się od nich odzwyczaiłam.
2. Słodkie napoje i soki z kartonu -> zamiana na wodę i soki przyrządzane własnoręcznie
Słodkie napoje to sprawa oczywista, ale soki rzekomo 100% i bez dodatku cukru też trafiły na moją czarną listę. Soki wykonane z soku zagęszczonego nie są tak wartościowe jak soki wyciśnięte samodzielnie, dlatego ja z tych gotowców zrezygnowałam. Trochę lepiej to wygląda przy sokach warzywnych, łatwiej trafić na takie z dobrym składem, ale i tu ostatnio się rozczarowałam, bo trafiłam na sok warzywny, którego skład był tak pokrętnie napisany (yyyy, koncentrat wykonany częściowo z koncentratów czy coś w tym stylu), że nie wyglądało mi to na zdrowy produkt.
3. Mięso -> zamiana m.in. na warzywa strączkowe
Od marca nie jem wieprzowiny i wołowiny, a ryby i drób spożywam sporadycznie. Wprowadziłam do diety więcej warzyw strączkowych (m.in. w postaci wege burgerów i past kanapkowych), a w sytuacjach krytycznych sięgam też po sklepowe gotowce, np. sojowe parówki (zawsze lubiłam parówki, a te jak dla mnie smakują lepiej niż zwykłe), albo “pasztety”. Ostatnio sama zaczęłam też robić pasztet sojowy do smarowania pieczywa i jestem nim zachwycona.
4. Jogurty owocowe -> zamiana na własnoręcznie przyrządzane koktajle
Jogurtu owocowego nie miałam w ustach chyba od kilku lat. Nie uznaję tego produktu, nie akceptuję tego co z jogurtami robią niektórzy producenci (głównie ci najwięksi). Zastąpiłam je domowymi koktajlami owocowymi.
5. Biała mąka i makaron -> zamiana na pełnoziarniste
Tu nie ma co się rozpisywać, wszystkie tego typu produkty zastąpiłam pełnoziarnistymi.
6. Sklepowe słodycze i chipsy -> zamiana na domowe
Od dawna już przechodzę obojętnie obok sklepowych słodyczy, choć czasami zdarza się, że pozwolę sobie na coś obrzydliwie niezdrowego, ot tak dla zdrowia psychicznego ;). O tym jak udało mi się zrezygnować ze sklepowych batoników i ciasteczek pisałam tutaj. Zastępuję je domowymi odpowiednikami, czekoladą min. 70% kakao i zdrowszymi przekąskami, np. orzechami lub suszonymi owocami.
7. Margaryna -> masło
Kiedyś w ogóle tego nie odróżniałam, a margaryna wydawała mi się lepszym rozwiązaniem przy moim mega-cholesterolu. Ostatecznie jednak uznałam, że wolę stosować produkt, który jest zdecydowanie mniej przetworzony, czyli masło. Nie jem go za wiele, więc nie powinno mieć znaczącego wpływu na mój cholesterol. Stosuję je też w wypiekach, nawet jeśli w przepisie była margaryna.
8. Musli -> płatki owsiane
Wszystkie sklepowe, śniadaniowe dodatki do mleka wyprosiłam całkowicie ze swojej kuchni i zamieniłam je na zwykłe płatki owsiane. Można z nich zrobić tak wiele rzeczy, że konkurencja w postaci produktów wysoko przetworzonych nie ma z nimi szans!
9. Cukier -> ksylitol
Oj, są momenty kiedy ksylitol mi się akurat skończy i nie możemy się zebrać aby złożyć zamówienie na kolejny zapas… Dlatego cukru nie wyeliminowałam tak całkowicie, ale bardzo ograniczyłam. Przymierzam się też do stewii, choć nie znam nikogo, komu odpowiadałby jej smak. A jak jest u Was, lubicie? Ostatnio trafiłam też na kilka artykułów o erytrolu, to podobno brat bliźniak ksylitolu, z tą różnicą, że nie znaleźli na niego absolutnie nic złego. Jeszcze 😉 to pewnie kwestia czasu. Stosował ktoś erytrol?
10. Kostki rosołowe ekologiczne -> domowy bulion warzywny
Te ekologiczne kostki nie są takie strasznie złe… Nie chcę ich demonizować, bo lepiej sięgnąć po taką eko niż zwykłą. Ale jednak bulion z warzyw jest o wiele bardziej wartościowy. Poza tym zapach jakim wypełnia mieszkanie w trakcie gotowania też jest nie do podrobienia. Ja taki wystudzony bulion mrożę w porcjach, a później zrobienie zupy czy risotto to już kwestia max 30 minut :). Można go też pasteryzować w słoikach (wlewając gotujący się bulion do wyparzonego słoika, zakręcając i stawiając do góry dnem)
Nie tęsknię za żadnym z produktów, które wyeliminowałam całkowicie (np. za jogurtami). A te, które mimo wszystko lubię, dozuję sobie w bardzo rozsądnych ilościach (od mlecznej czekolady raz na miesiąc jeszcze nikt nie umarł). Jest tylko jedna rzecz, która mnie wkurza – samodzielne przyrządzanie soków jest trochę upierdliwe, dlatego w efekcie piję ich dość mało. Muszę sobie zrobić wyzwanie codziennego picia świeżych soków, ale to już na pewno nie w tym miesiącu :).
Na końcu zaznaczę, że wyżej wymienione zdrowsze zamienniki są dostosowane do mojego stylu życia i mojego organizmu, więc wpis można uznać za subiektywny. Chętnie dowiem się jak to wyglądało u Was, czy są jakieś produkty, za którymi tęsknicie?