Po mojej jesiennej wizycie w Kotlinie Kłodzkiej byłam pewna, że muszę wrócić w tamte rejony. Nie sądziłam jednak, że tak szybko nadarzy się ku temu okazja i że tym razem poznam te okolice w zimowej odsłonie. Choć nie przesadzałabym z tą zimową, bo poza Zieleńcem, w którym panuje mikroklimat, zimy na przełomie lutego i marca już nie było.
Tym razem również gościł nas Hotel Fryderyk w Dusznikach Zdroju, ale ten wyjazd różnił się od poprzedniego, bo nie był tak zorganizowany i byliśmy tylko we dwoje. I jedna i druga forma wyjazdu ma swoje plusy i minusy, więc fajnie było doświadczyć obu. Tym razem wykorzystaliśmy tę romantyczną atmosferę miejsca i zrobiliśmy sobie taką kilkudniową randkę bez naszego psiecka* 😉 czyli Luny (mimo że hotel akceptuje zwierzęta, postanowiliśmy jej nie brać). Ale wracając do hotelu – jak już ostatnio wspominałam, to miejsce z historią i pięknym, butikowym wnętrzem. Pokoje są bardzo różne i tym razem nasz jeszcze bardziej trafił w mój gust, bo był jasny i przytulny. Wi-fi w komputerze i telefonie połączyło się automatycznie, więc szybko poczułam się jak w domu :D.
Po męczącym dniu na stoku dobrze było zregenerować się w hotelowej strefie SPA. Jacuzzi, sauna (fińska i parowa), pokój relaksu… Pięknie tam jest, a ja jak głupek poszłam tam z Xiaomi w obudowie wodoodpornej zamiast z lustrzanką, mimo że mieliśmy strefę do dyspozycji tylko dla nas dwojga. No nic, jako że fotki z kamery sportowej tego nie oddają – musicie mi uwierzyć na słowo, że to bardzo klimatyczne miejsce i można się tam dobrze zrelaksować. Możecie poprosić obsługę o przygotowanie dla Was np. grzanego wina albo rozgrzewającej herbaty. Na miejscu oprócz tego znajdziecie ręczniki, rozgrzane sauny i gotowe do wymasowania zmęczonego ciała jacuzzi. Jeśli masaż wodny Was nie satysfakcjonuje, możecie zamówić też taki wykonywany przez masażystę, do wyboru macie aż 11 rodzajów (od relaksacyjnego aż po masaż gorącymi kamieniami). Chęć skorzystania z masażu trzeba wcześniej zgłosić pracownikowi recepcji. Ech, rozmarzyłam się, chciałabym mieć takie miejsce w swojej piwnicy ;).
Tym razem ze względów logistycznych jedliśmy głównie “na mieście”, ale raz skorzystaliśmy z restauracyjnego menu, a raz hotel zorganizował dla nas romantyczną kolację przygotowaną przez szefową kuchni Anię Niedziałkowską. Składała się z trzech dań i wszystkie było pyszne i wcale nie ciężkostrawne, a i tak po tej uczcie ledwo dotoczyliśmy się do pokoju ;). Oczywiście każdy może zamówić taką kolację i w zależności od swoich upodobań, zjeść ją albo w hotelowej restauracji, albo poprosić o przygotowanie jej w pokoju. My wybraliśmy tę pierwszą opcję.
Żeby było jasne – hotel nie ma Wojtka portretu na ścianie w swojej restauracji, on po prostu zawsze ma idealne wyczucie jak się (nie) ustawić, kiedy ja robię zdjęcia 😉
Na przystawkę podano zupę krem z pomidorów, obłędna.
Jako danie główne Wojtek dostał jakieś mięso (nie wnikałam, wybaczcie), a ja świetnie skomponowaną sałatkę z gruszką i serem pleśniowym.
Pomarańczowy mus miał lekko wyczuwalną nutę ajerkoniaku i był podany na pysznej, delikatnej kruszonce.
Przyznaję, że takie wyjazdy strasznie mnie rozleniwiają i po powrocie do domu zawsze trudno mi powrócić do normalnego rytmu i codziennego gotowania. Chyba trudno się dziwić po przyzwyczajeniu się do takich pyszności… Tu na przykład krem szpinakowy z jajkiem w koszulce i serem regionalnym (a u Wojtka bulion z kaczki z pierożkami, który wspomina do dziś).
A tu puszysty sernik z musem śliwkowym.
Głównym celem naszego pobytu była nauka jazdy na nartach. To niewątpliwy atut Dusznik Zdroju i lokalizacji Hotelu Fryderyk – jest położony przy drodze na Zieleniec i dojazd tam zajmuje dosłownie kilkanaście minut. Drogi są kręte, malowniczo położone, pięknie to wygląda jesienią i zimą, kiedy wszystko pokryte jest śniegiem. Ten drugi widok nie był nam dany, bo jak już wspomniałam – pogoda była bardziej wiosenna. Po drodze na Zieleniec polecam zrobić sobie przystanek i zaliczyć spacer po Torfowisku pod Zieleńcem, które pokazywałam jesienią. A jeszcze a propos nart, to hotel posiada też narciarnię, więc jest przygotowany na przyjęcie amatorów sportów zimowych. Jeśli nie chcecie dojeżdżać na Zieleniec swoim samochodem – żaden problem, możecie korzystać ze skibusa. I tu macie do dyspozycji albo ten dusznicko-zieleniecki skibus odjeżdżający praktycznie spod samego hotelu, albo hotelowego busa, który też na życzenie zawozi gości na Zieleniec.
O samym Zieleńcu mogłabym pisać długo, więc powstał na ten temat osobny wpis :). Przejdźmy więc do innych atrakcji, które było nam dane odwiedzić przy okazji tego pobytu. Znowu ubolewam nad tym, że za bardzo nie starczyło nam czasu na spacery po samych Dusznikach. Może do trzech razy sztuka 😉 a póki co zapraszam na wirtualny spacer po…
Szlak ginących zawodów w Kudowie Zdroju
To miejsce gwarantuje małą podróż do przeszłości. Domki z gliny i słomy, drewniany wiatrak, mnóstwo eksponatów nawiązujących do dawnego rzemiosła i życia codziennego… To bardzo fajne doświadczenie, szczególnie dla osób posiadających rodzinę na wsi – niektóre sprzęty wydały mi się znajome, kojarzyłam je m.in. ze stodoły moich dziadków, u których spędzałam wszystkie wakacje.
Niewątpliwą atrakcją szlaku ginących zawodów są też zwierzęta. Nie wiedziałam, że tam będą, więc zdziwiłam się kiedy pani wręczyła mi torebkę chleba dla jelonków. I choć nie lubię tego typu miejsc gdzie zwierzęta są zamknięte, natury nie oszukam, na widok tzwierzaków nie mogę przestać się szczerzyć.
Dromader w 100% skradł moje serce, miałam ochotę go wytulić i wycałować. Co oczywiście nie znaczy, że to zrobiłam 😉
W stadzie jeleni znajdował się jeden samiec, który nie dopuszczał do nas (i tym samym do jedzenia) żadnej samicy. Normalnie atakował je swoimi rogami! Wkurzał mnie.
Zwierząt tych jest całkiem sporo, więcej możecie zobaczyć w moich vlogach, które podlinkuję na dole wpisu.
Aquapark Wodny Świat w Kudowie Zdroju
Kolejną atrakcją Kudowy Zdrój jest aquapark. Wyróżnia się on spośród innych tego typu obiektów, zamiast niekorzystnej dla zdrowia wody chlorowanej, zastosowano tam wodę solankową. Zasolenie tej wody jest porównywalne do tego, jakie mamy w Bałtyku. W aquaparku możemy też skorzystać z sauny i jacuzzi, ale nie ukrywam, że mnie najbardziej pochłonęła zjeżdżalnia. Wyszalałam się na niej jak dziecko :). A propos dzieci to znajdzie tam oczywiście też basen z płytszą wodą, sztuczną rzeką i gejzerami. Każdy znajdzie tam coś dla siebie.
A jeśli po wizycie na basenie zgłodniejecie, wpadnijcie do Cudova Bistro na pizzę z pieca. Omnomnom…
Biegówki
Okolice Dusznik Zdroju obfitują w piękne trasy do jazdy na biegówkach. Znajdziemy je m.in. na Dusznikach Arenie (tam odbywa się biathlon, trasy przez całą zimę są ośnieżone, a dodatkowo też oświetlane) i na Zieleńcu. My zdecydowaliśmy się na tę drugą opcję i jeszcze namówiliśmy na to Anię, naszą wspaniałą organizatorkę, która jesienią zafundowała nam moc atrakcji na CampBeOFF, a i teraz zgodziła się dotrzymać nam towarzystwa. Wypożyczyliśmy więc biegówki i wjechaliśmy wyciągiem na górę, gdzie przez las wiedzie fajna trasa. Ania biegówki miała na nogach pierwszy raz, a my niby byliśmy ciut bardziej doświadczeni, a jednak tamte trasy nas pokonały (dobra – mnie, Wojtek dawał radę). Szczerze mówiąc trudno było nazwać naszą jazdę prawdziwą jazdą na biegówkach, ale dawno się tak nie uśmiałam jak podczas tej małej wyprawy. Do dziś pamiętam ten widok, kiedy Ania jako pierwsza zaczęła zjeżdżać z jednej górki, jednocześnie wymachując kijkami i krzycząc “JAK TO SIĘ ZATRZYMUJE!?”. Ja z kolei miałam problem z podjazdami pod górę, bo kiedy w wielkich trudach udało mi się podjechać kilkanaście metrów do przodu, moje narty zaczynały się ześlizgiwać do tyłu i tylko padając na kolana byłam w stanie ten proces powstrzymać. To była syzyfowa praca w najczystszej postaci, a ze śmiechu prawie się posikałam.
Ostatecznie jednak udało nam się dotrzeć do Masarykovej Chaty przed zachodem słońca. Masarykova Chata to czeskie schronisko, do którego można dojechać wyciągami z Zieleńca. Można tam skosztować czeskich specjałów, takich jak smażony ser czy knedliczki z owocami. Ja pomyliłam grzane wino z grogiem, to też było ciekawe doświadczenie ;).
Czechy
Kolejnym atutem Kotliny Kłodzkiej jest bliskość Czech. Tak na dobrą sprawę, nocując w Dusznikach, możecie wyskoczyć na jeden dzień nawet do Pragi. Dojazd jest bardzo dobry i zajmuje mniej więcej tyle samo czasu, co dojazd do Wrocławia. My w Pradze byliśmy jesienią, dlatego teraz postawiliśmy na znacznie szybszą wizytę w położonym przy samej granicy Nachodzie. Odwiedziliśmy tam malowniczo położony zamek, pospacerowaliśmy po okolicy, odwiedziliśmy muflony i na końcu wylądowaliśmy w jednej z kawiarni na rynku. No i w Kauflandzie, bo trzeba było kupić Studentską 😉
I na tym zakończymy tę wycieczkę… Chętnych zapraszam jeszcze na vlogi, ale nie sugerujcie się tytułem i zdjęciem głównym, są na nich też powyższe atrakcje, nie tylko jazda na nartach:
Mam nadzieję, że Wam się podobało i skorzystacie z moich rekomendacji przy okazji wizyty w Kotlinie Kłodzkiej.
*psiecko to psie dziecko, określenie to pierwszy raz widziałam u mojej fryzjerki na Instagramie i bardzo mi się spodobało 🙂