Powiecie może, że zwariowałam poruszając tu taki temat ale… Jakby nie było – pies to też ważny element mojego stylu życia. Dodatkowo w komentarzach do ankiety kilka osób pisało, że chętnie poczytałoby na blogu więcej o psach, więc… Nie ma problemu! A jak kogoś ten temat nie dotyczy to czytać nie musi 🙂
Na początku był chaos…
Kiedy w naszym domu pojawiła się Luna, przez chwilę zmartwiłam się, że chyba oszaleję musząc teraz dbać nie tylko o nasze zdrowe odżywianie, ale i o karmienie w ten sposób psa. Stwierdziłam na początku, że wolałabym karmić Lunę domowym jedzeniem, bo gotowe karmy nie wydawały mi się dobrym rozwiązaniem. Niestety – szybko ze względu na czas i wygodę przerzuciliśmy się na karmy z puszki (suchych w ogóle nie chciała jeść i niechęć do nich została jej do dziś). Na początku te podstawowe, do których teraz wstydzę się przyznać… A potem znalazłam karmę, która miała bardzo spoko skład i przyzwoitą cenę iiii… cóż, przyzwyczailiśmy się do niej. Luna też, choć miewała takie okresy, że strasznie grymasiła i nie chciała jeść nawet przez 2-3 dni. Karmiliśmy ją w ten sposób dość długo, aż kiedyś przy okazji wizyty u weterynarza zapytałam co on poleca – karmę czy jedzenie domowe? Powiedział, że zdecydowanie to drugie. Dał nam też sporo wskazówek z czego takie posiłki powinny się składać, bo układ pokarmowy psa różni się od tego ludzkiego i pewne produkty nie są wskazane. Cóż, pewnie ilu weterynarzy tyle opinii, ale postanowiliśmy zrobić eksperyment i wprowadzić w życie nowy sposób żywienia Luny.
Zdrowe odżywianie psa – jedzenie domowe
Dziś, po kilku miesiącach od tamtego momentu mogę powiedzieć, że była to dobra decyzja. Pies to domowe jedzenie naprawdę bardzo polubił. Luna nigdy z taką niecierpliwością nie wyczekiwała na nałożenie jej karmy jak teraz, kiedy szykuje się jej domowy “obiad”. A jak już go dostanie to zazwyczaj wcina aż jej się uszy trzęsą. Prawie każdy posiłek Luny składa się z 3 grup produktów:
- mięso – najczęściej jest to indyk, kurczaka weterynarz odradzał ze względu na jego nafaszerowanie chemią (co jest dla nas zrozumiałe, bo z tego samego powodu my też wolimy indyka).
- warzywa – najczęściej gotowane, np. marchew, cukinia, groszek, brokuł
- “wypełniacz” w postaci ryżu, kaszy, ew. makaronu
Przyznaję, że na początku to gotowanie dla psa było strasznie upierdliwe. Nadal trochę jest, w końcu nie jest to gotowa karma którą wyjmuje się z szafki i nakłada do miski. Dużym ułatwieniem jest przygotowywanie posiłków od razu na kilka dni i mrożenie ich w porcjach. Z czasem nauczyliśmy się też, że jedzenie psa dostosowuje się do tego co sami jemy – przykładowo jeśli robię burgery z groszku to wiadomo, jakie warzywo wyląduje w najbliższym posiłku Luny. Jeśli np. gotujemy sobie do obiadu kaszę, to szykujemy jej więcej i część idzie do posiłków Lunaska.
Dodatkowo Luna od pierwszych dni u nas, jest uczona jeść też świeże warzywa i owoce, dlatego w ramach przekąsek spożywa (i bardzo lubi) m.in. jabłka, gruszki, banany, marchewkę, gotowany bób (dozuję jej odpowiednią, niewielką ilość)… W sumie to chyba jadłaby wszystkie owoce i warzywa, gdyby tylko wszystkie były dozwolone. Smakują jej nawet ogórki kiszone (nie żebym ją nimi karmiła, ale jak mi spadnie plasterek z kanapki to Luna odkurzy go zanim zdążę go zlokalizować). Aż chce się powiedzieć “moja krew!” ;).
Nie dajemy Lunie do jedzenia nic słodkiego. Pewnie gdyby znała smak ciastek czy lodów to by je z chęcią pałaszowała, ale po co ma znać? Niech nie wie co traci.
Nie wiem w sumie czemu sytuacja, kiedy na spacerze dzielimy się z Luną jabłkiem czy ogórkiem, wprawia w osłupienie większość psiarzy. Jeśli od małego uczymy zwierzaka dobrych nawyków żywieniowych, to stają się one dla niego czymś zupełnie naturalnym. Ja się cieszę, że mój pies spożywa witaminy w naturalnej postaci.
I tutaj muszę podkreślić, że absolutnie nie neguję karmienia psów karmą – jeśli jest ona dobra jakościowo, a psu to służy to ok. U nas to się nie sprawdziło. Dodam też, że o żywieniu domowym również można dyskutować w nieskończoność – przykładowo jedni mówią, że pies może jeść cytrusy, inni, że absolutnie nie. Tak samo można sprzeczać się o warzywa kapustne czy strączkowe. Nie chcę wnikać w szczegóły, ze wszystkich “prawd” na zdrowe odżywianie psa trzeba wybrać te, w które się wierzy, a ja pod tym względem ufam naszemu weterynarzowi.
Teraz jedynym problemem są wyjazdy z psem… Podczas ostatniego myślałam, że od biedy (brak lodówki) poradzimy sobie przez te kilka dni z saszetkami Pedigree… Ale mocno się przeliczyłam – Luna nie chciała tego nawet z bliska powąchać. Ostatecznie uratowały nas domowe obiady z ośrodkowej stołówki – Mała wolała zjeść resztki z naszego obiadu niż tę paskudną karmę. P.s. Tak po cichu jestem z niej dumna, wie co dobre ;).
A Wy czym karmicie swoje psiaki? Lubią warzywa i owoce? Ciekawa jestem też czy koty da się karmić domowym jedzeniem, bo nie znam nikogo (poza ludźmi na wsi), którzy by to robili 🙂